Chilijscy górnicy pojechali w kontrowersyjną podróż
Chilijscy górnicy, uratowani w ubiegłym roku z zasypanej kopalni, przyjechali na zaproszenie Izraela do Ziemi Świętej z ośmiodniową pielgrzymką, stając się obiektem politycznych kontrowersji.
26.02.2011 | aktual.: 26.02.2011 09:36
23 górników z Chile, którzy zostali uratowani w październiku po ponad dwóch miesiącach spędzonych pod ziemią, przyjechało do Izraela na zaproszenie tutejszego ministerstwa turystyki. Towarzyszą im żony i przyjaciółki.
- To wspaniałe być tutaj i móc podziękować Bogu za to, co dla nas zrobił - powiedział jeden z ocalonych Jose Enriques. - Bóg użył tej strasznej katastrofy po to, by zjednoczyć cały świat w modlitwie - mówił Enriques w czwartek podczas zwiedzania Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie.
- Wiara jest najważniejsza i to ona pozwoliła nam przeżyć i trzymać się razem - wtórował mu 63-letni Mario Gomez.
Ojciec Fergus, gwardian franciszkanów z Bazyliki Grobu powiedział, że górnicy szczególnie głęboko przeżyli wizytę w tej świątyni, ponieważ identyfikowali losy Jezusa z własnymi przeżyciami. - Wydawało się, że są martwi, ale wrócili do życia - powiedział.
Transmisję uwolnienia górników spod ziemi obejrzało ponad miliard ludzi - było to jedno z najbardziej oglądanych wydarzeń w historii telewizji.
Goście odwiedzili m.in. Ścianę Płaczu, gdzie - tak jak to czynią wyznawcy judaizmu - umieszczali karteczki z intencjami. Nie mieli jednak ochoty na oglądanie tunelu pod Ścianą Płaczu. Rabin tego miejsca Szmuel Rabinowitz powiedział górnikom, że Żydzi z całego świata modlili się za ich ocalenie.
Na każdym kroku wizyta budzi emocje. Ujawniły się one jeszcze przed podróżą, która wypadła sześć tygodni po tym, gdy rząd Chile - w ślad za kilkoma innymi krajami latynoskimi - ogłosił, że uznaje państwo palestyńskie. Chile ma najliczniejszą mniejszość palestyńską ze wszystkich państw południowoamerykańskich. Żyje tam 300 tys. Palestyńczyków, z czego większość to chrześcijanie.
Palestyńscy dyplomaci w Santiago skarżyli się tamtejszemu ministerstwu spraw zagranicznych, że chociaż górnicy odwiedzają też położone na terytoriach palestyńskich Betlejem i Ramallę, to ich wizyta nawet w chilijskich mediach jest określana wyłącznie jako podróż do Izraela.
Palestyńczycy podkreślają, że to oni powinni wystąpić w roli gospodarzy w obu wymienionych miastach. Ich zdaniem wizyta ma propagandowy charakter, a Izraelczycy robią wszystko, by gościom nie pokazać prześladowania Palestyńczyków. Zapoznają ich natomiast z martyrologią Żydów sprzed dziesięcioleci. W Izraelu, prócz miejsc kultu religijnego, górnicy zwiedzają bowiem instytut i muzeum holokaustu Yad Vashem. Zobaczą też m.in. Masadę - starożytną żydowską twierdzę, której obrońcy popełnili zbiorowe samobójstwo, nie chcąc się poddać Rzymianom - oraz Morze Martwe. Przyjmuje ich również prezydent Izraela, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Szimon Peres.
Wśród Izraelczyków także podniosły się krytyka i głosy oburzenia - m.in. "na marnowanie pieniędzy publicznych na finansowanie luksusowej wycieczki". Na forach internetowych pełno zgryźliwych komentarzy. W jednym z nich czytamy, że górnicy "powinni pojechać do Gazy - mogliby się podzielić swoją wiedzą na temat podziemnych tuneli" (tą drogą z Egiptu trafia przemyt do palestyńskiej enklawy objętej blokadą Izraela).
Jeden z komentatorów dziennika "Haarec" wziął w obronę przedsięwzięcie, mówiąc, że chłodne przyjęcie chilijskich gości jest przejawem cynizmu. Przyjechali bowiem "dobrzy ludzie, którzy całemu światu dali nadzieję i zachętę do odwagi i determinacji". Krytycy zaś, zazdrośni "o gościnę all inclusive", powinni raczej skierować swoją złość na uczestników innych rozlicznych podróży studyjnych finansowanych z pieniędzy podatników.
W felietonie czytamy, że górnicy z pewnością bardziej zasłużyli na luksus niż "darmozjady biorące udział w pozbawionych sensu konferencjach i przyjęciach". Padają przykłady Egiptu i Tunezji, gdzie "rewolucje zdarzyły się bez usypiających forów na temat 'znaczenia demokracji', a może właśnie dlatego, że ich nie było". Chilijscy górnicy, chcąc nie chcąc, znaleźli się więc w samym centrum izraelskich podziałów i sporów politycznych.
Juliusz Urbanowicz