Chcieli przesłuchać szefową komisji śledczej - przez pomyłkę
Fatalny błąd w gdańskim sądzie: wezwali na przesłuchanie przewodniczącą komisji śledczej. Małgorzata Wassermann: nie byłam świadkiem zdarzeń związanych z Amber Gold
07.06.2017 | aktual.: 07.06.2017 18:42
Nie było decyzji o dopuszczeniu dowodu z przesłuchania jako świadka przewodniczącej sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzaty Wassermann (PiS); jej wezwanie na świadka to efekt pomyłki sekretarza sądowego - poinformował rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku, Rafał Terlecki.
Wassermann powiedziała, że Sąd Okręgowy w Gdańsku dopuścił ją w charakterze świadka w sprawie, w której stroną jest Marius Olech. - Wysłałam do sądu wniosek ws. uchylenia tej decyzji, czekam na odpowiedź - dodała.
Terlecki wyjaśnił, że wezwanie posłanki PiS na świadka to efekt pomyłki sekretarza sądowego. - Sąd dopuścił dwóch świadków, a wezwania poszły do wszystkich wnioskowanych świadków - dodał.
Wassermann podkreśliła, że nie była świadkiem żadnych zdarzeń związanych z Amber Gold, a jej wiedza dotycząca tej sprawy pochodzi wyłącznie z akt oraz przesłuchań świadków przed komisją śledczą.
Jak przypomniała, gdański biznesmen Marius Olech "pozostaje w zainteresowaniu" komisji śledczej - jego przesłuchanie według najnowszego harmonogramu miałoby się odbyć 18 lipca. Pytana, czy wezwanie jej w charakterze świadka może oznaczać wykluczenie jej z komisji śledczej, stwierdziła: "To nie daje automatu, ale daje podstawę do wykluczenia mnie co najmniej z przesłuchania tego konkretnego świadka".
Szefowa komisji uważa, że nie powinna być wzywana na świadka m.in. dlatego, że istnieje uzasadnione podejrzenie, iż Olech może chcieć uzyskać wiedzę, jaką dysponuje komisja, nim zostanie przesłuchany.
- Po moim przesłuchaniu może mieć nadzieję na to, iż będzie wiedział, co jest w aktach. Przypominam, że komisja dysponuje aktami o klauzuli "ściśle tajne" - mówiła Wassermann.
To nie pierwsza kuriozalna sytuacja w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Ostatnio zaginęło tam siedem kopii dysków z danymi ws. Amber Gold. Po dniu poszukiwań okazało się, że były cały czas w sądzie.
Nazwisko Olecha padało podczas prac komisji śledczej. Pod koniec maja b. właściciel OLT Jet Air Poland Krzysztof Wicherek mówił przed komisją śledczą, że szef Amber Gold Marcin P. nie był pierwszym potencjalnym inwestorem, który interesował się firmą Jet Air, i że w 2011 r. jako "ewentualny, potencjalny inwestor, który w tym czasie mógł uratować Jet Air" został mu przedstawiony właśnie Olech.
W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.
Głośno o sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe - zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. W połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.
- Już podczas pierwszego spotkania szef Amber Gold Marcin P. poinformował, że w przeszłości miał kłopoty z prawem, byłem zaskoczony jego szczerością - mówił Andrzej Dąbrowski, były prezes OLT Express Poland oraz OLT Express Regional w środę przed komisją śledczą.