Chcieli nagrodzić Romana Polańskiego. Zarząd Akademii Cezara podał się do dymisji
Mimo upływu lat skandal wokół Romana Polańskiego nie milknie. Zarząd prestiżowej Akademii Cezara podał się właśnie do dymisji po tym, jak jego członkom wytknięto chęć nagrodzenie reżysera odpowiadającego za gwałt na małoletniej.
14.02.2020 | aktual.: 14.02.2020 06:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Cesar to prestiżowa, francuska nagroda filmowa przyznawana przez Akademię Sztuki i Techniki Filmowej. Roman Polański jest twórcą, który zdobył już kilka tych wyróżnień. Zagraniczne media informują teraz, że zarząd Akademii Cezara planował nagrodzić reżysera po raz kolejny - tym razem za film pt. "Oficer i szpieg". To wywołało oburzenie.
Zarząd Akademii Cezara podał się więc do dymisji na dwa tygodnie przed tegoroczną galą wręczenia nagród. W oświadczeniu podkreślono, że decyzja ma uspokoić sytuację i sprawić, by "Cezary pozostały wielkim świętem kina".
Decyzja przedstawicieli zarządu to reakcja na falę oburzenia różnych środowisk. W listopadzie przed premierą filmu Romana Polańskiego protestowały m.in. feministki. Kilkadziesiąt działaczek zablokowało wejście do kina, skandując "Polański gwałciciel".
Przypomnijmy, że w 1977 roku reżyser miał dopuścić się gwałtu na 13-latce. Polański jest w tej sprawie ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości. Po wybuchu afery wokół swojej osoby zbiegł z USA przed ogłoszeniem wyroku w sądzie w Los Angeles.
Zarzuty pod adresem reżysera dotyczą nie tylko sprawy Samanthy Geimer z 1977 roku. W połowie maja 2010 r. brytyjska aktorka Charlotte Lewis zwróciła się do prokuratury w Los Angeles. Odtwórczyni roli dziewczyny w filmie Polańskiego o piratach z 1986 r. wnosiła przeciw reżyserowi poważne oskarżenia. Twierdziła, że została przez Polańskiego wykorzystana seksualnie w jego mieszkaniu przy avenue Montaigne.
Z kolei w 2017 roku o molestowanie oskarżyła Polańskiego artystka Marianne Barnard. Miało do niego dojść, gdy była zaledwie 10-latką. Jak twierdzi, zdecydowała się na wyznanie pod wpływem fali coming outów innych kobiet, które opowiedziały o swoich traumatycznych przeżyciach z producentem Harveyem Weinsteinem. Proces dotyczył jednak tylko jednej sprawy - z 1977 roku. Pozostałe nie trafiły do sądu.
Źródło: RMF FM