Chcesz rodzinnego porodu? Musisz zapłacić
Chcesz rodzić w godnych warunkach? Z mężem u
boku i za to nie płacić? Jedź do Krakowa lub Pucka - radzi "Metro".
Niestety blisko połowa polskich szpitali wciąż każe sobie płacić
za rodzinne porody, choć Ministerstwo Zdrowia uznało, że jest to
bezprawne.
Tanie też nie jest: obecność ojca przy cesarce - 200 zł. Jednoosobowa sala o podwyższonym standardzie - 1000 zł. Znieczulenie - 600 zł. To pozycje z oficjalnych cenników.
Opłaty cały czas są pobierane, choć już pół roku temu Ministerstwo Zdrowia stwierdziło, że to łamanie praw pacjenta. Takie samo stanowisko ma NFZ, który płaci szpitalom za porody ubezpieczonych kobiet. Fundusz radzi kobietom, od których zażądano dodatkowych pieniędzy, aby wnosiły skargę do NFZ. Wtedy szpitalowi grozi kara finansowa. Bez skarg nie ma podstaw do tego, by je nałożyć.
Na szczęście są szpitale, gdzie porody rodzinne są za darmo. Tak jest w krakowskim Szpitalu im. Stefana Żeromskiego oraz w Pucku - zwycięzcach akcji "Rodzić po ludzku to nie przywilej" z 2006 r. Z opłat w zeszłym roku zrezygnował też warszawski szpital przy Karowej. Po modernizacji wszystkie porody odbywają się tu w jednoosobowych salach z łazienką i aneksem wypoczynkowym i nie trzeba za to płacić. Jeśli pacjentka chce, może rodzić w obecności ojca dziecka.