Chaos w Rosji. "Sytuacja jest tragiczna"
Inwazja na Ukrainę doprowadziła do zapaści rosyjskiej służby zdrowia. Lekarze uciekli z kraju albo zostali wysłani na front - podał portal The Insider. Według pojawiających się doniesień zaczyna też brakować podstawowych leków.
04.01.2023 | aktual.: 04.01.2023 16:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W placówkach służby zdrowia zaczyna brakować wielu leków, zwłaszcza drogich i potrzebnych do leczenia poważnych chorób. Najlepsi lekarze uciekli z kraju, a inni zostali wysłani na front i na tereny okupowane - napisał niezależny rosyjski portal.
Wojna i sankcje nierównomiernie uderzyły w rosyjską służbę zdrowia, ponieważ w Rosji brakuje jednolitego systemu pomocy medycznej. Leczenie w przychodniach jest całkowicie oddzielone od szpitalnego, ma osobne finansowanie i rozgałęzioną sieć placówek. Wiele resortów, jak na przykład Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, ma własne przychodnie, a Federalna Agencja Medyczno-Biologiczna własne szpitale.
"Z powodu tej nieprzejrzystości nie można opierać się na danych statystycznych, lecz rozmowy z rosyjskimi lekarzami i innym personelem medycznym oraz dostawcami leków i wyrobów medycznych wskazują, że sytuacja jest tragiczna" - poinformował portal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosja wysyła na front nawet lekarzy
Z powodu sankcji w aptekach brakuje podstawowych lekarstw, takich jak ibuprofen. Brakuje też wielu leków specjalistycznych. Z kraju wyjeżdża też coraz więcej lekarzy - zwłaszcza młodych.
Wyjeżdżają także tacy, którzy mogą sobie pozwolić na długotrwałą procedurę nostryfikowania dyplomu w innym kraju - napisał The Insider. Nie przytoczono jednak żadnych liczb, ponieważ dane statystyczne na ten temat nie są znane.
W dłuższej perspektywie może to oznaczać, że nie będzie miał kto uczyć następnego pokolenia lekarzy - zaznaczył portal.
W niektórych miejscowościach zaczyna brakować lekarzy, ponieważ są oni wysyłani na front i na terytoria okupowane, nie zawsze dobrowolnie - podkreślił The Insider.
Źródło: PAP