CBA przegrało potyczkę z prezydentem Krakowa
Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa nie kłamał na temat swoich dochodów w oświadczeniach majątkowych z lat 2003-07 - stwierdziła Prokuratura Okręgowa. I umorzyła postępowanie w tej sprawie. Prokurator Janusz Hnatko tłumaczy, że śledczy przesłuchali prezydenta i jego żonę i przejrzeli dostarczone przez niego dokumenty. Ten bowiem nie zawarł w oświadczeniach faktu zasiadania w Radzie Fundacji Uniwersytetu Ekonomicznego oraz zebranej przez siebie kolekcji zabytkowych medali.
- Różnic, które wystąpiły w oświadczeniach majątkowych pana Majchrowskiego nie można uznać za wynik celowego zatajania lub podawania nieprawdy - mówi Hnatko. - Przestępstwa nie było - dodaje.
- Od początku wiedziałem, że nie mogło być innego rozstrzygnięcia - mówi ucieszony prezydent. - Szczerze wyjaśniałem wątpliwości śledczych. Żałuję tylko, że tak długo kazali mi czekać na pozytywne rozstrzygnięcie - dodaje.
To policzek dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyło śledczym w grudniu ubiegłego roku. Chcieli "wyjaśnić pewne wątpliwości", choć zastrzegali wtedy, że nie przesądzają o winie Majchrowskiego. Wcześniej trwała w jego gabinetach kontrola CBA. Jej szefem był wówczas były członek PiS Mariusz Kamiński.
Gdy dziennikarze pytali, dlaczego akurat padło na prezydenta Krakowa, rzecznik CBA nie potrafił precyzyjnie odpowiedzieć. Tłumaczył, że biuro może zająć się oświadczeniami każdego prezydenta. Ale zajęła się tylko nielicznymi - m.in. Majchrowskim. W krakowskim magistracie komentowano to jako decyzję polityczną - 30 listopada 2009, dwa tygodnie przed zawiadomieniem CBA do prokuratury, Majchrowski ogłosił, że będzie się ubiegał o następną kadencję.
Teraz prezydent Krakowa tryumfuje. - Nieraz mówiłem, że To była polityczna gra - podkreśla.
To zamieszanie może mu się przysłużyć w tegorocznych wyborach prezydenckich. A przypomnijmy, że z poprzednich potyczek ze służbami Majchrowski wychodził cało, a nawet - zyskiwał. We wrześniu 2006 r., za rządów PiS, "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że były naciski z prokuratury i policji, by założyć podsłuchy u prezydenta. Majchrowski przedstawił się jako ofiara politycznych szykan i zyskał sympatię wyborców.
W lipcu 2009 roku umorzone również zostało śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy wykopach pod Rynkiem Głównym. Dochodzenie, którego wyniki mogły mocno uderzyć w Jana Tajstera - inwestora na Rynku i zaufanego pracownika Majchrowskiego, nie wykazało przestępstwa. Prezydent stwierdził wówczas, że afera miała go utrącić w wyborach, ale się nie udała.
Współpraca Marian Satała