CBA nie będzie ścigać uczniów za brak mundurków
Amnestia maturalna to wielki skandal. Mundurki są w porządku, bo większość rodziców poparła ten pomysł. Chociaż, gdy uczniowie ich nie włożą, to nie będą ich ścigać agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego – powiedział dziennikowi "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska" minister edukacji Ryszard Legutko.
Minister wyjawił, że nie lubi inżyniera Mamonia z „Rejsu” Piwowskiego i nie chce, żeby młodzi Polacy mieli jego mentalność, ograniczoną umysłowość. W specjalnym wywiadzie profesor Ryszard Legutko powiedział również:
O podwyżkach dla nauczycieli: Najlepiej złożyć taką obietnicę w ostatnim tygodniu urzędowania. Mój poprzednik, Roman Giertych, tuż przed dymisją przesłał odpowiedni wniosek premierowi. Ja jestem na początku. Nie mogę więc szaleć. Słowo jest dla mnie czymś ważnym. Ale rozważamy w gronie wicepremierów i ministra finansów, jakie są możliwości. Nie będzie to jednak oferta na poziomie zarobków z Irlandii. Bądźmy realistami.
O ustnej maturze z polskiego: Prezentacja jest bardzo łatwa do kupienia. Jest też wielką udręką egzaminatorów, bo zawiera ogromną listę bibliograficzną. Teoretycznie nauczyciel powinien to wszystko przeczytać, a nie jest w stanie tego zrobić. Trzeba od tego odejść i zastąpić egzaminem, który by naprawdę sondował wiedzę na podstawie przeczytanych lektur.
O łobuzach z gimnazjów Dla nich powstaną w przyszłym roku zamknięte szkoły z internatem. Na początek ośrodki wsparcia wychowawczego będą działać w kilku miastach. Na pewno nie będziemy szukać do nich nauczycieli wśród komandosów. Poszukamy pasjonatów, a nie życiowych nieudaczników czy sadystów. Ci z pewnością wypaczyliby nam ten pomysł do cna.
Wszyscy się zastanawiają, czy będzie Pan kontynuował politykę 60 pomysłów na godzinę swojego poprzednika Romana Giertycha...
– Pomysł o amnestii maturalnej uważam za wielki skandal. Edukacja to dziedzina, która podlega kontynuacji. Rewolucja w edukacji jest niedobra. Kłopot z panem ministrem Giertychem polegał na tym, że faktycznie miał on dużo pomysłów, lecz część z nich z kolei miała sens, a część tego sensu nie miała. Niektóre pomysły pojawiały się i ginęły na konferencjach prasowych, inne miały ciąg dalszy.
To był czysty populizm?* *Giertych wierzył, że przyniesie mu to 50 tysięcy głosów wdzięcznych LPR-owi maturzystów?
- Nie wiem, co myślał. Ale na pewno nie stał się przez to popularniejszy. Inny pomysł: mundurki. Z badań wynika, że 70-80 proc. Polaków popiera go. Czyli ludzie chcą, by ich dzieci chodziły w mundurkach, choć środowiska opiniotwórcze mają zupełnie inne w tej kwestii zdanie. Sam nie jestem do tego pomysłu przywiązany jak do sakramentu. Ale fakt jest faktem – od dziś mamy mundurki.
Będzie Pan chciał to zmienić?
– Nie, na razie na pewno nie. Po pierwsze nie mogę, bo to jest ustawa, więc rezygnacja z mundurków też musiałaby przejść przez Sejm. A w tej sytuacji są jednak na to niewielkie szanse. A po drugie nie mogę się wygłupiać. Bo jednak prawo weszło w życie. Miliony ludzi wydało już pieniądze. Trzeba poczekać parę lat. Zobaczymy, czy to się przyjmie. Czy uczniom się spodoba, czy rzeczywiście będzie spełniało rolę jednoczącą społeczność szkolną.
A co grozi uczniowi podstawówki lub gimnazjum, bo tam jest ten obowiązek, jeśli nie będzie zakładał jednolitego stroju do szkoły?
– W pierwszym tygodniu cała Polska nie będzie chodziła w mundurkach. Zdaję sobie z tego sprawę. Zakupy szkolne robi się po wakacjach, bo dzieci rosną. A w połowie roku szkolnego tych opornych nie powinno być wielu. Na pewno będzie można się dogadać – od tego jest dyrekcja szkoły. Spokojnie. Nie od razu trzeba uruchamiać Centralne Biuro Antykorupcyjne. A jakie ma Pan priorytety jako minister edukacji narodowej? Co dla Pana jest najważniejsze? Może kontynuacja programu Zero tolerancji?
– Ten program nieco zmodyfikujemy. Na pewno z nowelizacji ustawy o systemie oświaty będzie wyrzucony szczegółowy rejestr kar i nagród, które czekają młodego człowieka za jego sukcesy i przewinienia. Szkoły pod tym względem powinny być autonomiczne. Zostanie wyrzucony też zapis, który mówi, że jeśli sprzedawca sprzeda alkohol młodemu człowiekowi, a młody człowiek narozrabia, to odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez niego spada na sprzedawcę. Bo to ma pewien sens, ale jest absolutnie niewykonalne. Jeśli młody człowiek pije piwo w czterech kolejnych barach, to kto będzie sprawdzał, który sprzedawca sprzedał to jedno piwo za dużo? A poza tym proces cywilny będzie bardzo kosztowny.
Co zatem zostanie?
– Dwa inne zapisy, choć też trochę zmienione: godzina bezpieczeństwa i ośrodki wsparcia wychowawczego dla gimnazjalistów. O wprowadzeniu tej godziny będą decydowały samorządy. Tam, gdzie rzeczywiście mamy przypadki, że nieletnia młodzież bawi się po nocach, prostytuuje, narkotyzuje, pije, kradnie, to tam trzeba taką godzinę wprowadzić. Wtedy policja będzie odwoziła dziecko do domu, do rodzica.
A co z ośrodkami dla gimnazjalistów? Naprawdę jest Pan przekonany, że byli komandosi przywrócą młodych łobuzów na łono praworządnego społeczeństwa?
– Nie będziemy szukać nauczycieli do tych ośrodków wśród komandosów. Poszukamy pasjonatów, a nie życiowych nieudaczników i sadystów. Ci z pewnością wypaczyliby nam ten pomysł do cna. Pierwsze ośrodki wsparcia wychowawczego (OWW) powstaną w przyszłym roku szkolnym w kilku miastach. Chodzi nam o zebranie doświadczenia. Nie trzeba od razu za ciężkie pieniądze budować 300 takich ośrodków w całym kraju. Rzecz dotyczy młodzieży niegrzecznej, ale takiej, która jeszcze nie złamała prawa, nabrała umiejętności swobodnego poruszania się na jego granicy. OWW to będzie gimnazjum z internatem. Na pewno będzie tam pewien rygor i duża liczba obowiązków. Do skierowania do OWW wystarczy wniosek nauczyciela i zgoda rodzica. W razie jej braku, decyzję podejmie sąd 24-godzinny. Nauczyciele pracujący w OWW na podstawie autorskich programów na pewno będą dostawali większe pieniądze niż ci, którzy uczą w zwykłych gimnazjach.
Kiedyś krytykował Pan utworzenie gimnazjów, ale nikt Pana nie słuchał. Teraz ma Pan szansę je zlikwidować...
– Powrót do systemu ośmiu klas w podstawówce jest nie tylko trudny, ale też kosztowny. To można robić, gdy się ma stabilną sytuację polityczną. Tego nie odrzucam, ale na razie chcę naprawić to, co jest. Jeden z problemów jest taki, że trzy lata liceum to fikcja. To są dwa pełne lata i semestr. Drugi to matury i wycieczki. Program nigdy nie jest do końca zrealizowany. Według mnie dobrze byłoby połączyć programy gimnazjalne i licealne. Na przykład przy nauczaniu historii zaczynałoby się w gimnazjum na starożytności i kończyłoby się na oświeceniu. A w liceum byłby wiek XIX i XX. Ten pomysł ma jedną wadę. Nie wszyscy absolwenci gimnazjum kontynuują naukę. Ale można wymyślić przedmiot uzupełniający. Na pewno znalazłoby się rozwiązanie.
A co z nauczycielami? W szkołach brakuje nauczycieli angielskiego, matematyki, fizyki i przedmiotów zawodowych. Ma Pan pomysł na ich zatrzymanie? Europa stoi przed nimi otworem...
– Na to wpływu nie mam, tak samo jak cały rząd. Jeśli ludzie szukają swoich szans za granicą, to ja nie przebiję tej oferty. Nie da się tak zrobić, by pensje anglistów wzrosły dwukrotnie. Ale myślę, że z anglistami nie jest tak źle. Gorzej z matematykami. Podpisał Pan kilkanaście dni temu rozporządzenie, w którym zmienia Pan podstawę programową do polskiego i matematyki. Do listy lektur wraca Gombrowicz.
– To nie jest tak, że pewnego dnia po obiedzie spojrzałem na swoją bibliotekę i stwierdziłem, że to bym dodał i tamto. Tak nie mogłem zrobić. To wszystko przeszło przez konsultacje ze specjalistami. Kierowałem się kilkoma zasadami: klasyka, czyli to, co trzeba mieć przeczytane. „Boska Komedia” jest trudna, ale trzeba się o nią otrzeć. Dodałem Andersena. Trzeba wiedzieć, co naprawdę znaczy „brzydkie kaczątko” i „król jest nagi”. „Ferdydurke” jest o szkole. Musi być w kanonie. Podobnie „Wspomnienia niebieskiego mundurka”. Oczywiście, że teraz się nie mówi: „A dyćwa paniczowi bułków nie kupili”. Ale warto mieć pojęcie, że tak się mówiło. Podobnie jak to, jak wygląda szkoła u Żeromskiego, a jak u Niziurskiego w „Sposobie na Alcybiadesa”. Zależało mi na tym, by odrzucić mentalność inżyniera Mamonia ze słynnego „Rejsu”, który interesował się tylko tym, co znał. Trzeba interesować się też tym, czego się nie zna.
Ale nauczyciele skarżą się, że procenty przesunął Pan z podstawówki do gimnazjum. Przez to podręcznik nie zgadza się z tym, czego mają uczyć.
– Matematyka w 2010 r. staje się przedmiotem obowiązującym dla wszystkich na maturze. Dlatego musi zostać odchudzona. Podręczniki zmienia się co trzy lata, więc te, które są, muszą zostać. Ale mają w sobie to wszystko, co jest w standardach. Mają nawet więcej. Nauczyciel po prostu musi dokonać selekcji. To naprawdę nie jest duży problem. Nie możemy być niewolnikami podręczników.
Rodzina Legutków zaczyna trząść edukacją nad Wisłą? Centralną Komisją Egzaminacyjną kieruje Marek Legutko.
– Zbieżność nazwisk jest zupełnie przypadkowa. Nie jest moim bratem i nawet nie ma między nami żadnego pokrewieństwa. Poznałem go dopiero teraz. Za to znam od lat jego brata Piotra, który jest redaktorem „Dziennika Polskiego”. Oczywiście, on też nie jest moją rodziną, ale żartobliwie zwracamy się do siebie „kuzynie”.
Anna Gabińska