Carter: Kuba nie zagraża biologicznie
Podczas wizyty na Kubie były prezydent USA Jimmy Carter zwiedził w poniedziałek główne zakłady
biotechnologiczne na wyspie. Powiedział, że - o ile mu wiadomo - nie ma dowodów łączących Kubę z eksportem broni biologicznej. Carter zasugerował, że wypowiedzi Waszyngtonu na temat produkcji
na Kubie broni masowego rażenia miały rzucić cień na jego
historyczną wizytę dobrej woli.
Były prezydent wyjaśnił, że przed wyjazdem amerykańskie agencje rządowe zorganizowały dla niego intensywne spotkania na temat sytuacji na Kubie. Ani słowem nie wspomniano na nich o zagrożeniu terrorystycznym wynikającym z kubańskiego programu badawczego w dziedzinie biotechnologii. Nie podano też dowodów na to, że Kuba posiada broń biologiczną.
O wymianę technologii z tzw. państwami nieprzewidywalnymi oskarżył Kubę przed tygodniem John Bolton, amerykański podsekretarz stanu. Słowa Boltona łagodził w poniedziałek amerykański sekretarz stanu Colin Powell. W drodze na spotkanie ministerialne NATO w Islandii, Powell wyjaśnił, że USA są zaniepokojone, gdyż komunistyczna Kuba ma potencjał i jest zdolna do prowadzenia takich badań. Dodał, że USA nie twierdzą, że Kuba ma broń biologiczną.
Carter przyleciał do Hawany w niedzielę z sześciodniową wizytą, która ma poprawić stosunki między obu krajami. Kubański przywódca Fidel Castro zaprosił go, gdyż były prezydent jest przeciwnikiem utrzymywania przez Waszyngton sankcji ekonomicznych wobec Kuby. Jest też pierwszym w historii amerykańskim prezydentem (czy to byłym, czy urzędującym), który odwiedził komunistyczną Kubę. Ostatnim prezydentem USA, który postawił stopę na ziemi kubańskiej, był Calvin Coolidge w 1928 roku.
Carter spotkał się w poniedziałek z czołowymi dysydentami kubańskimi. Odwiedził też szkołę dla pracowników socjalnych w Hawanie. Zapowiedział też, że w wielkim przemówieniu, które wygłosi we wtorek wieczorem, przedstawi "różnice w naszym podejściu do formy rządów". Castro obiecał, że wystąpienie będzie transmitowane na żywo w telewizji na Kubie.(ck)