Pani poseł, jeszcze o pandemię chciałem zapytać. Również to się łączy w pewnego rodzaju sposób z kobietą,
która nie została jeszcze zaszczepiona. Ale właśnie Piotr Muller, rzecznik rządu mówi, że szczepienia dla szerokich grup chętnych
będzie możliwe w drugim kwartale tego roku. Wierzy pani w to, że ten program szczepień tak mocno przyspieszy?
No widzi pan, panie redaktorze, ja bym bardzo chciała wierzyć. Ja bym bardzo chciała zachęcić wszystkich do zgłaszania się, zapisywania,
nie rezygnowania ze szczepionek takich jak AstraZeneca. No ale kiedy patrzę na tą konkretną historię,
kiedy widzę panią, która już od dawna jest uprawniona do szczepienia - ma 75 lat, choroby
współistniejące i nadal na to czeka. A czeka nie gdzieś tam, tylko w stolicy
Polski. To ciężko jest mi uwierzyć w to, że program szczepień faktycznie
przyspieszy. Rząd zawalił komunikację, rząd nie rozpoznał
zagrożeń. Oczywiście ja wiem, że wiele problemów wynika z opóźnień w dostawach. Ale pierwsze opóźnienia
w dostawach, informacje o tym, że takie opóźnienia będą, pojawiły się w połowie stycznia. Mamy połowę marca.
Naprawdę można było podjąć działania, chociażby zmierzające do produkcji
szczepionek na terenie Polski. Zastosowania tak zwanych licencji przymusowych i zmuszenia tych wielkich korporacji,
od których w tej chwili jesteśmy uzależnieni, do udostępnienia licencji, tak
żebyśmy krok po kroku stawali się coraz bardziej niezależni farmaceutycznie i jako państwo mogli
doprowadzić do tego, że faktycznie większość populacji zostanie zaszczepiona.
Mamy końcówkę
marca, za chwilę będzie Wielkanoc, a tymczasem główny doradca premiera w sprawie pandemii, pan profesor Andrzej Horban
mówi, że najprawdopodobniej czeka nas twardy lockdown i trzeba będzie, tu dosłowny cytat, "zamknąć Polskę".
Jak pani reaguje na tego typu komunikaty właśnie w takim momencie?
To znaczy, kiedy słyszę to takie warunkowe, takie "jeżeli przekroczymy 30 tysięcy zakażeń
dobowych, to dostanie wprowadzony twardy lockdown" to znowu - ja słyszę w tym brak pewnej odwagi.
Bo jest jasne, że przekroczymy - prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu - taką liczbę zakażeń, a to oznacza, że ten
twardy lockdown wprowadzony zostanie. I znowu pojawia się pytanie, jak rząd przygotował się
do tego lockdownu? Z jednej strony jak przygotował się do egzekwowania obostrzeń, który zamierza wprowadzić, jak to się
ma chociażby do tego, że właśnie odrzucił propozycję Lewicy wprowadzającą nakaz
noszenia maseczek w transporcie publicznym, jak przygotował się do zabezpieczenia przedsiębiorców
i pracowników przed kolejną falą kryzysu ekonomicznego. Gdzie są kolejne tarcze,
takie tarcze, które tym razem faktycznie trafiłyby do tych naprawdę potrzebujących, a nie
pieniądze z nich wylądowałyby na kontach przedsiębiorstw. Na te pytania wciąż pozostajemy
bez odpowiedzi. Ja mam takie wrażenie, że mimo tego, że jesteśmy już w trzeciej fali, to rząd cały czas
jest kilka kroków, a tak naprawdę całą długość boiska za wirusem. Słyszeliśmy, że kiedy
kiedy rządy organizował transporty do Polski z Wielkiej Brytanii albo
kiedy wstrzymywał się czy otwierał stoki, otwierał kasyna, wstrzymywał się z wprowadzaniem kolejnych obostrzeń, że władza
nie chce drażnić przedsiębiorców, nie chce drażnić właśnie właścicieli stoków - no to rozdrażniony został
wirus, a z biologią nie da się negocjować. Trzecia fala jest faktem i dziś
oczekiwałabym po pierwsze przeprosin ze strony władzy, że po raz kolejny zawiodła Polki i Polaków i się do
tej trzeciej fali nie przygotowała, ale po drugie wzięcia się w garść i przygotowania natychmiast: po pierwsze
planu egzekwowania obostrzeń, które zostaną wprowadzone, a po drugie systemowego planu
pomocy dla tych wszystkich, którzy zostaną tymi obostrzeniami ekonomicznie poszkodowani.
Czekamy zatem
na nowe informacje ze strony rządu w sprawie obostrzeń, które jak pani twierdzi i wszelkie znaki na niebie
i ziemi wskazują, że zostaną wprowadzone.