Polska"Całe szczęście, że była zadyma na stadionie"

"Całe szczęście, że była zadyma na stadionie"

Całe szczęście, że była zadyma na stadionie w Bydgoszczy, bo premier ma nowy fajny temat. Jest o czym mówić. Nie musi się już zajmować innym trochę starszym swoim fajnym pomysłem, czyli akcją „elektroniczna zabawka (czytaj laptop) dla każdego pierwszaka”. Bardzo to dobrze, niech ta akcja umrze śmiercią naturalną. Lepiej, by Donald Tusk zajął się swoimi ulubionymi stadionami, z którymi też sobie nie bardzo radzi.

Akcja elektroniczna zabawka dla pierwszaka miała pewne zalety. Niewątpliwie zamówienie tak gigantycznej ilości laptopów byłoby niezłym kołem zamachowym dla rozwoju jakiejś firmy. Kilka rodzin niewątpliwie by się wzbogaciło. A przecież o dobrobyt rodzin chodzi. Wiele dzieciaków zanim sięgnęłoby po nudne książki mogłoby już spędzić miło czas i pograć sobie strzelając do biegających ludzików i przeskakiwać kolejne „levele” współzawodnicząc z nowymi kolegami ze szkoły. Starsze rodzeństwo też miałoby na czym się pobawić.

Zupełnie poważnie: ten pomysł uważałem od początku za fatalny. Po pierwsze nie stać nas na takie ekstrawagancje. Po drugie, masę dzieci w domach ma przecież dostęp do komputerów. Po co wydawać pieniądze na coś, co i tak mają? Po trzecie, nie wiem, czy laptop w szóstym roku życia jest akurat najbardziej potrzebny sprzętem dla dziecka. Piszę to jako fascynat nowych technologii i ojciec dwóch chłopaków chodzących do drugiej i czwartej klasy. Kiedy mieli sześć lat spędzałem dużo czasu na czytaniu im książek, a nie uczeniu posługiwania się komputerem. To też jest potrzebne ale w odpowiednim momencie. Wolę, by pierwszą naukę pisania, czytania, przyrody przechodziły w świecie realnym.

Po czwarte rozdawanie sprzętu, bez przeprowadzenia związanej z tym akcji edukacyjnej jest rozdawaniem gadżetu a nie użytecznego narzędzia. Jeśli w ogóle coś takiego warto by robić, to nie w pierwszej klasie i najpierw należałoby przeszkolić nauczycieli, przeprowadzić zajęcia wprowadzające dzieciaków w świat internetu. Świat fascynujący ale i niebezpieczny jeśli wchodzi się doń kompletnie bez przygotowania.

To był pomysł efekciarski, krótkowzroczny, pozbawiony sensu. Obliczony wyłącznie na PR a nie na osiągniecie długofalowych efektów.

Ale tak ten rząd lubi. Mocno i z przytupem. A to ogłosić, że do strefy euro wejdziemy za rok czy dwa, nie sprawdzając jakie są realne szanse. A to walnąć pięścią w stół i pogonić pół rządu. A to pogrozić pedofilom kastracją, a to pogonić dopalacze, a to wyrzucić z pracy kolejnych szefów PKP, jakby takie ruchy mogły cudownie odmienić sytuację. A to nagle, w czwartym roku rządów, wypowiedzieć wojnę kibolom, bo nagle ktoś się zorientował, że na stadionach coś nie działa. Wszystko w rytm wyznaczany zmieniającymi się nastrojami opinii publicznej i tonem tabloidów. Dziękuję jednak kibolom Legii i Lecha, że zrobili tę zadymę. Bo po pierwsze, rząd zauważył jednak, że ciągle mamy problem i zdążył to zauważyć na rok przed Mistrzostwami Europy. Po drugie nie musi zajmować się już poprzednim pomysłem i odpuścić rozdawanie sześciolatkom zabawek do gier elektronicznych.

Bardzo proszę, by te pieniądze przeznaczyć na akcję edukującą nauczycieli i dzieci jak bezpiecznie i mądrze korzystać z sieci. Tyle, że to – choć pewnie tańsze - dużo trudniejsze, mozolne i mniej spektakularne. Pan premier woli bardziej błyskotliwe zabawki.

Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (322)