Były żołnierz GROM-u przestrzega: w obliczu zagrożenia musimy być jak pięść
- Kiedy zagrożone jest w jakimś sensie bezpieczeństwo Polski, musimy być jak pięść, która może zadać mocny cios. Jeśli jakiś element tej pięści wystaje, np. wyciągnięty jest środkowy palec, możemy podczas uderzenia połamać rękę - mówi ppłk Krzysztof Przepiórka, były dowódca grupy szturmowej GROM-u, komentując podziały wśród polskich polityków ws. Ukrainy. W rozmowie z Wirtualną Polską wojskowy ocenia również zaognienie sytuacji u naszego sąsiada, gdzie prorosyjscy separatyści przygotowali krwawą zasadzkę na ukraińskich żołnierzy.
16.05.2014 | aktual.: 16.05.2014 15:30
Według Informacyjnej Agencji Radiowej, która powołuje się na ukraińskie władze, z rąk separatystów prorosyjskich od początku ich działań w Donbasie zginęło niemal 80 osób. Walki wokół Słowiańska i Kramatorska weszły w kolejną fazę. Prorosyjskie zbrojne grupy nie skupiają się już jedynie na zdobywaniu i utrzymaniu kontroli nad zajętymi siedzibami lokalnej administracji, ale przechodzą do ofensywy i biorą na cel wojskowych. We wtorkowej zasadzce separatystów zginęło siedmiu żołnierzy, a ośmiu zostało ciężko rannych.
Ppłk Krzysztof Przepiórka, były żołnierz GROM-u, komentując obecną sytuację na wschodzie Ukrainy, podkreśla, że Kijów "przegapił" sygnały ze strony Rosji świadczące o tym, iż jej następnym krokiem po zajęciu Krymu będzie właśnie ten region. - Wszystkie obiekty o znaczeniu strategicznym powinny być obsadzone przez ukraińskich żołnierzy - mówi wojskowy. Dlaczego tak się nie stało? - Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć - dodaje ppłk Przepiórka.
Czytaj również: "To nie są separatyści, ale siły rosyjskie; akcja na Ukrainie spóźniona".
- Rosjanie są zdeterminowani, by osiągnąć swoje cele. Uprawiają bandycką politykę, która przynosi sukcesy. Rosja będzie tak silna, jak słaby będzie Zachód. Widzimy szkolne przykłady tego, co można zrobić, będąc silnym słabością innych - ocenia ekspert wojskowy.
Słaba władza, słabe wojsko
Ppłk Przepiórka pytany o dalsze posunięcia separatystów, podkreśla, że grupy te "nie odpuszczą". Według wojskowego możliwe są kolejne ataki z zaskoczenia na ukraińskich żołnierzy. - Separatyści nie maja nic do stracenia, a Ukraińcy wszystko - komentuje.
Wojskowy podkreśla także poparcie ludności cywilnej dla prorosyjskich grup, co wzmacnia ich pozycję, i zgadza się z opinią, że na wschodzie Ukrainy może dojść do długiej wojny partyzanckiej.
- Ukraińskie rządy, mimo 20 lat niepodległości, nie zrobiły dla swoich obywateli nic, nie mówiąc już o Rosjanach mieszkających na terytorium Ukrainy. Okradały ich permanentnie. Nie ma się co dziwić ruchom separatystycznym na wschodzie. Putin zawsze da im więcej, może nie wolności, ale zabezpieczenia materialnego. A to byt kształtuje świadomość człowieka - wyjaśnia ppłk Przepiórka.
Kolejnym aspektem wpływającym na skomplikowaną sytuacją w Donbasie są - zdaniem eksperta - niedoinwestowane i zdemoralizowane wojsko oraz służby ukraińskie. - Część dowódców, żołnierzy, milicjantów przeszła już na stronę rosyjską, separatystów - mówi wojskowy. Język siły
Zdaniem eksperta wojskowego, jeśli jednak Ukraińcy chcą utrzymać integralność terytorialną, muszą walczyć, co oznacza również wkraczanie do zajętych przez separatystów miast. - Nie mają innego wyjścia (...) czas działa na ich niekorzyść. Potrzeba zdecydowanych kroków - mówi ppłk Przepiórka i dodaje: - Bojówki separatystyczne używają siły i rozumieją tylko taki język; nie rozumieją języka dyplomacji.
Były żołnierz GROM-u zwraca jednak uwagę na trudności działań bojowych prowadzonych na styku z ludnością cywilną i podkreśla, że operacje takie należy precyzyjnie planować. - Media przekazują informacje w czasie rzeczywistym i wydźwięk po śmierci każdego cywila jest większy niż gdyby zginął żołnierz. Rosjanie znakomicie to wykorzystują - komentuje.
Obcy najemnicy?
- Bzdura kompletna - ocenia natomiast podpułkownik doniesienia niemieckiego dziennika "Bild" o tym, że na Ukrainie walczy 400 Amerykanów z prywatnej firmy ochroniarskiej. - Zawsze mogą się znaleźć jacyś obcy obywatele, ale nie wyobrażam sobie, by Blackwaters angażowało się w taką sytuację. To jest nie do pomyślenia, Amerykanie by na to nie pozwolili - mówi.
Wojskowy nie ma jednak wątpliwości, że na Ukrainę cały czas posiłki wysyłają Rosjanie. - Skąd mają broń? Kupują ją, jak powiedział Putin, w sklepie? Nie. Część jest z magazynów broni zajętych przez separatystów, a część pochodzi z Rosji - wyjaśnia. Tymczasem według doniesień stacji Espreso TV donieccy separatyści dali celnikom z tego obwodu czas do niedzieli na przejście na ich stronę lub spotkają się z siłowym rozwiązaniem. Samotna Ukraina
- Ukraina niestety nie ma żadnych umów ani traktatów o pomocy wojskowej. Jest tak naprawdę sama - mówi ppłk Przepiórka, dodając, że możliwe jest dostarczenie pomocy w postaci środków uderzeniowych, ale nie ma mowy o zaangażowaniu wojskowym. - Żadne obce wojsko nie wejdzie (na Ukrainę - red.), bo nie ma do tego legitymacji. Chyba że będzie rezolucja ONZ, jak stało się to na Bałkanach czy Wzgórzach Golan, gdzie wprowadzono błękitne hełmy - wyjaśnia.
Wojskowy krytykuje również reakcję Zachodu na sytuację na Ukrainie i nieskutecznie sankcje nałożone na Rosję. - Kraje zachodnie oddały (Putinowi - red.) Krym w prezencie. To samo może się zdarzyć ze wschodnią częścią Ukrainy, a w następnej fazie - Naddniestrzem w Mołdawii. Jestem pesymistą, jeśli chodzi o dalszy rozwój wypadków - mówi.
Polska pięść
Jednocześnie wojskowy ostro ocenia polską scenę polityczną. Ppłk Przepiórka przestrzega przed "machaniem szabelką" przez polityków w obronie Ukrainy, podczas gdy nacjonaliści z Prawego Sektora nie uznają zbrodni wołyńskiej, czemu dał wyraz jeden z przedstawicieli tego ugrupowania goszczący niedawno w Warszawie.
Były komandos ostrzega także przed podziałami wśród polskich polityków ws. Ukrainy i torpedowaniu działań rządu przez opozycję. - To jest apel do polityków, starajmy się powściągać nasze emocje, nie chodzi o słupki poparcia. Kiedy zagrożone jest w jakimś sensie bezpieczeństwo Polski, musimy być jak pięść, która może zadać mocny cios. Jeśli jakiś element tej pięści wystaje, np. wyciągnięty jest środkowy palec, możemy ją podczas uderzenia połamać - mówi. - Mamy narzędzia takie jak Rada Bezpieczeństwa Narodowego, by tam określać swoje poglądy, a na zewnątrz być jednością - komentuje i dodaje: - Opozycja, przede wszystkim PiS, żyje w innym państwie, to jakaś schizofrenia polityczna, a taka sytuacja może doprowadzić do tego, że bezpieczeństwo naszego państwa będzie narażone na ryzyko.
Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska