Były szef MSZ Szwecji ostro krytykuje rząd w Sztokholmie ws. Rosji
Nasila się fala wydaleń rosyjskich dyplomatów z zachodnich krajów. W poniedziałek o podjętych wobec nich krokach poinformował m.in. Berlin i Paryż. We wtorek na podobny krok zdecydowała się Kopenhaga. Natomiast Sztokholm pozostaje niemal bezczynny, czym rozzłościł byłego szefa tamtejszego MSZ, który nie szczędzi obecnym władzom ostrych słów.
W poniedziałek rząd w Berlinie nakazał 40 rosyjskim dyplomatom opuszczenie kraju. Na podobnym krok zdecydowała się Francja, która wydaliła 35 dyplomatów. We wtorek do grona krajów, które zdecydowały się uznać rosyjskich dyplomatów za persona non grata, dołączyła Kopenhaga.
Jeszcze ostrzejszą decyzję podjęła Litwa, która m.in. nakazała opuszczenie kraju rosyjskiemu ambasadorowi. W opozycji do innych Zachodnich krajów stoi jednak Sztokholm, który zapewnia, że "prowadzi ścisły dialog z innymi państwami o podobnych poglądach" w sprawie wspólnej operacji wydalenia.
Brak działań swoje rządu wypunktował były szef szwedzkiej dyplomacji. "Wkrótce Szwecja stanie się jedynym krajem w UE, który nie zrobił nic. Trudno mi zrozumieć, dlaczego się wahamy" - napisał w poniedziałek wieczorem na Twitterze Carl Bildt.
Jedna trzecia dyplomatów to w rzeczywistości agenci
Wszyscy Rosjanie, wydaleni z zachodnich krajów, zostali zidentyfikowani wcześniej jako oficerowie wywiadu działający pod dyplomatyczną przykrywką. Strona szwedzka postanowiła jednak zachować powściągliwość, częściowo z tego powodu, że chciała skoordynowanych działań UE. Z tego powodu, na razie nieprowadzone są żadne czynności.
Szwedzkie służby są zdania, że zidentyfikowały większość działających na terenie kraju rosyjskich agentów. Kondrwywiad Säpo twierdzi, że około jedna trzecia dyplomatów to w rzeczywistości oficerowie wywiadu. Nazwiska podejrzanych mają znajdować się już w MSZ i mają trwać konsultacje dotyczące ich przyszłości w Szwecji - pisze dziennik "Expressen".
W południe we wtorek obecna szefowa szwedzkiego MSZ ogłosiła, że z kraju wydalonych zostaje trzech rosyjskich dyplomatów, którzy zostali zidentyfikowani jako agenci. - Nie działali oni zgodnie z Konwencją Wiedeńską i prowadzili w Szwecji nielegalną działalność wywiadowczą - powiedziała na konferencji prasowej minister spraw zagranicznych Ann Linde.
Zobacz też: Zdecydowany ruch Polski ws. Ukrainy po doniesieniach z Buczy