Były rzecznik MSZ tłumaczy kulisy afery wizowej. "W resorcie nie było stuprocentowej kontroli"

O sprawie nieprawidłowości, do jakich doszło przy wydawaniu i przyznawaniu polskich wiz, mówił w programie "Kampania #BezKitu" były rzecznik MSZ Łukasz Jasina. Tłumaczył, że błędy mogły wynikać z niedoskonałego przepływu informacji w resorcie. - Jesteśmy krajem czasami dyktowym - oceniał.

Rzecznik prasowy MSZ Łukasz Jasina dostał odwołany ze stanowiska 13 października
Rzecznik prasowy MSZ Łukasz Jasina dostał odwołany ze stanowiska 13 października
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Olkusnik

Łukasz Jasina podsumował pracę MSZ w czasie, kiedy pracował na stanowisku rzecznika prasowego resortu. Przez gospodarza programu w TVN24 Radomira Wita zapytany został o wiedzę ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua na temat afery związanej z nieprawidłową dystrybucją polskich wiz.

- Na pewno amerykańskie służby przekazały to naszym służbom. Komu to już przekazywały służby tutaj, w kraju? Nie wiem - mówił. Tłumaczył, że nie zawsze informacje w strukturach resortu miały oczekiwany przepływ. - Jesteśmy krajem czasami dyktowym - mówił, nawiązując do żartobliwych określeń nieudolnego działania, mówiących o "kraju z dykty".

Urzędnik potwierdzał, że stronę polską o dziwnych praktykach związanych z przyznawaniem polskich wiz, które kupić można było u prywatnych pośredników, informowały amerykańskie służby.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Stany Zjednoczone ostrzegły, że ich służby natrafiły na przypadki nadużywania wydanych przez polskich urzędników dokumentów w Meksyku przez obywateli Gruzji.

"W wypadku służb istniały bardzo twardo przestrzegane procedury i bez większego problemu da się stwierdzić, kto wiedział, a kto nie wiedział - komentował Jasina pytany, jaką wiedzę miał na ten temat minister Zbigniew Rau.

Tłumaczył też, jakim zakresem informacji dysponował on sam jako rzecznik prasowy. Wyjaśniał, że to minister decyduje, co jest ważne. - Możliwe, że pan minister - ale to jest już tylko i wyłącznie moje przypuszczenie - nie uznał, że może pojawić się medialnie jakaś sprawa i w związku z tym ja nie muszę być w to wtajemniczony - powiedział Jasina.

Były rzecznik MSZ tłumaczy kulisy afery wizowej. "W resorcie nie było stuprocentowej kontroli"

- Wiedziałem o pojedynczych przypadkach, które się zdarzały, ale o całości, o problemie, absolutnie nie. I myślę, że prawie nikt o tym nie wiedział. Łącznie z dziennikarzami, którzy wiedzą wszystko - dodał.

Wspomniał także, że Piotr Wawrzyk, który wyciek sprawy wizowej przypłacił utratą stanowiska, choć oficjalnym uzasadnieniem był "brak satysfakcjonującej współpracy", też twierdzi, że nie wiedział o wielu rzeczach.

- Nie było takiej osoby, która w 100 procentach była w stanie wszystkie te działania ogarnąć i kontrolować. Każdy z nas ma dostęp do takiego, a nie innego, określonego elementu wiedzy - tłumaczył, dodając, że minister Rau jest ciągle ministrem spraw zagranicznych i "ponosi odpowiedzialność za to, co się dzieje w resorcie, bez względu na to, czy się coś wie, czy się nie wie".

Łukasz Jasina piastował funkcję rzecznika prasowego MSZ do 13 października. Resort spraw zagranicznych zawiadomił wówczas, że Jasina został "w trybie natychmiastowym odwołany ze stanowiska" w związku z "nieprawdziwymi informacjami na temat stopnia przygotowania Ministerstwa Spraw Zagranicznych do organizacji wyborów za granicą".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (102)