Były ordynator brał, ale nie wymuszał
Prof. Jan T., były szef kliniki
rehabilitacji Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy, został uznany za winnego przyjmowania łapówek od pacjentów.
Sąd odstąpił jednak od wymierzenia lekarzowi kary więzienia.
Prof. Janowi T. zarzucono w sumie przyjęcie prawie 28 tys. zł oraz alkoholu jako łapówek od pacjentów. Lekarz miał także przyjąć trzy lata temu na leczenie do kliniki obywatela Kanady, który posługiwał się dokumentami swojego ojca, aby uniknąć opłat za leczenie. Ostatnia sprawa była bezpośrednią przyczyną zwolnienia lekarza ze Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy.
W poniedziałek bydgoski sąd uznał, że prof. Jan T. winien jest przyjmowania łapówek, ale odstąpił od wymierzenia mu kary więzienia, o którą wnioskował oskarżyciel. Lekarz ma jedynie wpłacić 3 tys. zł na konto jednego z hospicjów i pokryć koszty postępowania.
W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że pieniądze wręczali sami pacjenci i nie było to wymuszane przez lekarza. Spośród 70 przesłuchanych świadków tylko ośmiu potwierdziło wręczanie korzyści majątkowych, ale wszyscy zapewniali, iż czynili to z wdzięczności.
Podczas procesu nie udało się dowieść, by pieniądze od pacjentów prof. Jan T. wydawał na własne potrzeby. Lekarz od początku utrzymywał, że wszystkie kwoty wpłacał na konto kliniki, a jako dowód przedstawił pokwitowania wpłat na ponad 40 tys. zł.
Mając na względzie fakt, iż te korzyści faktycznie były pozostawiane przez pacjentów, oskarżony przeznaczył je na cele kliniki, a przynajmniej nie zostało wykazane, iż spożył je dla własnej korzyści, sąd uznał, że czyny te stanowią wypadki mniejszej wagi i odstąpił od wymierzenia kary - mówiła sędzia Daria Kamińska-Grzelak.
Prokuratura domagała się kary 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 20 tys. zł grzywny.
Jest to wyrok skazujący, sąd nie wymierzył kary - przepisy przewidują taką możliwość. Ja mam wątpliwości, czy istotnie chodziło tu o przypadki mniejszej wagi - mówił prokurator Wiesław Giełżecki, który nie wykluczył odwołania się od poniedziałkowego wyroku.
Przed bydgoskim sądem toczą się procesy dwóch innych byłych lekarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego, oskarżonych m.in. o wymuszanie i przyjmowanie łapówek w zamian za leczenie.
Wszystkie sprawy łączy postać głównego świadka oskarżenia, Stanisława R., stoczniowca ze Szczecina. Mężczyzna uległ w 1982 roku ciężkiemu wypadkowi w pracy, a seria operacji i rehabilitacja w Bydgoszczy miały mu przywrócić zdrowie. Stanisław R. twierdzi, że zapłacił za to neurochirurgom prof. Heliodorowi K. i Maciejowi Ś. kilkanaście tysięcy zł oraz został zmuszony do zapłacenia za drogie implanty, które podmieniono ostatecznie na tańsze i gorsze. Neurochirurdzy mieli go także skierować do kliniki prof. Jana T., a ten - według zeznań stoczniowca - zażądał łapówki.