Polska"Byliśmy jak bliźnięta". Charge d'affaires w ambasadzie USA w Polsce wspomina pracę z Georgette Mosbacher

"Byliśmy jak bliźnięta". Charge d'affaires w ambasadzie USA w Polsce wspomina pracę z Georgette Mosbacher

Świat powinien otworzyć oczy i zrozumieć, że cokolwiek wpływa na jeden kraj, wpływa na społeczność globalną – mówi Wirtualnej Polsce Bix Aliu - charge d'affaires w ambasadzie USA. Bix Aliu będzie pełnił tę rolę do czasu przyjazdu nowego ambasadora do Polski. Przejął misję od Georgette Mosbacher, która opuściła placówkę w ubiegłym miesiącu.

Bix Aliu wspomina współpracę z Georgette Mosbacher
Bix Aliu wspomina współpracę z Georgette Mosbacher
Źródło zdjęć: © Getty Images

02.02.2021 07:01

Marzena Suchan: Tęskni pan za Georgette Mosbacher? 

Szczerze? Bardzo! Jest dynamicznym liderem i naprawdę świetnie rozwinęła polsko-amerykańskie relacje. Wnosiła siłę, wspierała. Pojawiła się w Polsce, gdy ja byłem konsulem w Krakowie. Później byliśmy jak bliźnięta. Zawsze mówiła: "Dokańczamy nawzajem za siebie zdania" - i tak rzeczywiście było. To była świetna współpraca.  Georgette jest teraz w Stanach Zjednoczonych. 

MS: Co teraz robi? 

Urządza życie od nowa. My to robimy cały czas jako dyplomaci. Przywozisz swoje rzeczy, meble, musisz je poukładać w nowym miejscu. Zachęcałem ją do naprawdę długich wakacji. Pracowała bardzo, bardzo ciężko. 

Georgette na pewno nadal będzie zajmować się sprawami Polski i stosunkami bilateralnymi.  Wiem, że będzie tęsknić za Polską. Powiedziała przed wyjazdem: "wyjeżdżam, ale nie opuszczam Polski". Jestem pewien, że tu wróci. 

MS: Porozmawiajmy o pańskiej obecnej roli. Jest pan Charge d’affaires – co to tak naprawdę znaczy? Z czym się to wiąże? 

Dopóki do Polski nie przyjedzie następca Georgette Mosbacher, będę pełnił takie same obowiązki jak ambasador. Relacje Stanów Zjednoczonych z Polską są silne. Nie opierają się na stanowiskach, a na wartościach i ludziach. Wiele razem przeszliśmy jako narody. Walczyliśmy wspólnie o niepodległość i się wspieraliśmy. Jesteśmy ważnymi sojusznikami, a nawet więcej – jesteśmy rodziną.

Oczywiście nowa administracja będzie miała pewne priorytety, które będą trochę inne. Mogę od razu powiedzieć, że wracamy do Światowej Organizacji Zdrowia. Mamy zamiar zapłacić wszystkie składki. Zamierzamy dołączyć do paryskiego porozumienia klimatycznego, by mieć pewność, że staniemy się liderem w walce z katastrofą klimatyczną.

Jeśli chodzi o Polskę, będziemy nadal blisko współpracować, aby utrzymać stosunki dwustronne i bliską współpracę obronną. Polska jest wiernym sojusznikiem NATO i chcemy zapewnić ochronę wschodniej flanki.  

Chcemy posunąć się naprzód w sprawie umowy dotyczącej energii jądrowej. Jednym z nowych ważnych elementów jest to, że Stany Zjednoczone będą pomagać na całym świecie w szczepieniach przeciwko COVID.  To intensywny czas. 

MS: Jakim prezydentem będzie Joe Biden? 

Joe Bidena po raz pierwszy spotkałem, gdy był senatorem, bodaj w 1997 roku. Jestem Amerykaninem albańskiego pochodzenia. Jedną z jego ostatnich podróży jako wiceprezydenta był wyjazd do Kosowa, gdzie nazwano ulicę imieniem jego syna. Ma więc szczególne miejsce w moim sercu. Zresztą on zajmuje szczególne miejsce w sercach wielu ludzi. Jest przyzwoitym człowiekiem. Obiecał współpracować z wszystkimi osobami niezależnie od tego, po jakiej politycznej stronie stoją. Chce doprowadzić do tego, by wszyscy w Stanach Zjednoczonych zostali zaszczepieni na COVID, ale chce też pomóc światu w obliczu tego globalnego kryzysu, w którym się znajdujemy. 

Prezydent Joe Biden w przeszłości bardzo aktywnie dbał o to, by Polska odzyskała demokrację. To pomogło Polsce wyjść z komunizmu. Był jednym z orędowników wejścia Polski do NATO.  

I jeszcze jedno - był osobą, która wysłała wojska amerykańskie do Polski, gdy Rosja próbowała zaanektować Krym. 

Co ciekawe, Anthony Blinken został zaprzysiężony jako sekretarz stanu, ale także Janet Yellen została sekretarzem skarbu – oni oboje mają korzenie w Polsce. To dobrze wróży naszym relacjom. 

MS: Wróćmy na chwilę do 6 stycznia 2021. Cały świat obserwował sytuację w Waszyngtonie. Bał się pan tego dnia? 

-  Byłem przerażony. Przerażało mnie to, bo jako syn imigranta dorastającego w Stanach Zjednoczonych postrzegałem Kapitol jako wyjątkowy budynek. Jako symbol demokracji. Dlatego byłem przerażony.  

Jedną z najważniejszych rzeczy w demokracji jest wolność zgromadzeń i pokojowego demonstrowania. Będę walczył na śmierć i życie, by to prawo było uszanowane. Nie ma znaczenia, co powiesz, ale musisz mieć do tego prawo. Ludzie nadużywali go jednak podczas zamieszek. Pokojowe protesty wykorzystali jako przykrywkę dla przestępczej działalności.  

Byłem przerażony do chwili, gdy zobaczyłem, jak nasza policja poradziła sobie z tą sytuacją. Spełnili swój obowiązek z ogromnym wyczuciem. Nie nadużywali siły. Ponadto – co jest naprawdę ważne – po wszystkim członkowie Izby Reprezentantów i senatorowie wrócili na Kapitol, by nadal realizować demokratyczne procedury. 

MS: Jak według pana radzimy sobie z pandemią w Polsce?  

Jak pani wie, jestem lekarzem. Dopiero później zostałem dyplomatą. Zawsze powtarzam, że złożyłem dwie przysięgi, jedną Hipokratesowi, a drugą Konstytucji Stanów Zjednoczonych. To dla mnie dwie bardzo ważne przysięgi. 

Po pierwsze w skali mikro - mamy tutaj w Polsce 700 pracowników ambasady, wszyscy dbają o higienę i dystans. Kiedy się to wszystko zaczęło, szczególnie dumny byłem z tego jak widziałem Polaków utrzymujących reżim sanitarny. Ludzie trzymali dystans w kolejkach, przestrzegali limitu osób w sklepach. To było świetne!  

Chciałbym tylko, żebyśmy w skali globalnej poradzili sobie lepiej. Uważam, że musimy spojrzeć na to, co mówią ludzie nauki i postępować zgodnie z ich wytycznymi. Oni mają obowiązek o nas zadbać.  

Rozumiem perspektywę biznesu. Szanuję wszystkie firmy, ale myślę, że wszystko powinno pozostać zamknięte, ludzie powinni robić tylko szczepionki i produkować tyle, ile mogą.

Możemy modernizować fabryki i przemysł w różnych dziedzinach. Na przykład fabryki czekolady muszą być sterylne, więc dlaczego nie możemy w nich robić szczepionek? To jest wojna z wirusem. W takim razie, jeśli to wojna, musimy podjąć działania, które zapewnią nam wystarczającą liczbę szczepionek, a świat powinien spojrzeć na to globalnie.  

Kolejną rzeczą, która jest dla mnie trudna do zrozumienia, jest to, w jaki sposób zamierzamy pomóc najbardziej potrzebującym. I kto o tym myśli? Nie chciałbym, aby ktoś musiał skorzystać z jakiejś innej szczepionki, która może nie być tak bezpieczna, ponieważ nie może sobie na to pozwolić. Są też kraje, które wciąż czekają na szczepionki.

MS: Jak będzie z pana szczepieniem? Jako dyplomata z USA dostanie pan szczepionkę z polskich zasobów czy amerykańskich? 

Przyjmę szczepionkę skądkolwiek! Dopytuję wszystkich. Prosiłem stronę amerykańską o przekazanie dawek, abyśmy mieli je dla naszych pracowników oraz członków ich rodzin i dla personelu lokalnego. Pytałem też stronę polską. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zagwarantowało, że znajdziemy się - jak sądzę - w trzeciej grupie jako dyplomaci. Nadal jednak nie zostaliśmy zaszczepieni w ambasadzie USA. 

Namawiam naszych polskich pracowników do zapisania się szczepienia. Mam więc nadzieję, że zostaną zaszczepieni tak szybko, jak to możliwe. Obiecałem w ambasadzie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby dostać szczepionki ze Stanów Zjednoczonych albo z Polski. 

MS: Jak najszybciej. 

Mam taką nadzieję.  

Nie popieram szczepień poza kolejką. Są powody, dla których zostaliśmy podzieleni na grupy: ​​pracownicy medyczni, wiek, czynniki ryzyka - jest wiele rzeczy, na które wskazują epidemiolodzy i statystyki. Mówię to jako lekarz. Trzeba przestrzegać wytycznych, ponieważ to jest sprawiedliwe. Trzeba w pierwszej kolejności zadbać o osoby najbardziej zagrożone. 

MS: Rozmawiam z dyplomatą. Mamy czas pandemii. Nie mogę więc nie spytać – jak wygląda teraz praca dyplomaty? Spotykacie się z ludźmi? Podróżujecie?  

Lockdown jest dla mnie trudny.  Pani i ja jesteśmy ludźmi, którzy muszą utrzymywać kontakt z innymi ludźmi. My dyplomaci, tak jak dziennikarze, potrzebujemy interakcji. A to trwa już rok! Mam tego trochę dość, ale wiem, że musimy być konsekwentni, choć to niezwykle trudne. 

Muszę jednak powiedzieć, że w trakcie pandemii w 2020 roku odnieśliśmy ogromny sukces. Osiągnęliśmy naprawdę znaczące kamienie milowe w dwustronnych stosunkach USA z Polską. Umowa o wzmocnionej współpracy obronnej EDCA  i zniesienia wiz - to wszystko się wydarzyło! Większość z tych sukcesów odnieśliśmy w wirtualnej rzeczywistości, więc jestem naprawdę zadowolony, ale mówiąc szczerze wolałbym, żeby sytuacja wróciła już do normy. Chciałbym widzieć ludzi, rozmawiać z nimi, dzielić się doświadczeniami. Można to zrobić teraz online, ale to po prostu nie jest do końca jest dla mnie. 

MS: Czy ma pan jakąś specjalną sztuczkę? Jakiś sposób? Jak sobie radzić w tej sytuacji? 

Myślę, że kiedy mamy te trudne czasy teraz naprawdę ważny jest stały plan działań. Musisz ustalić harmonogram. Poza pracą należy być aktywnym fizycznie przez 30 minut dziennie. Ćwicz, a potem wracaj do muzyki, hobby, Netflixa czy czegokolwiek innego, co lubisz, ale także kontaktuj się z ludźmi. 

Jedną z rzeczy, do której zachęcam wszystkich pracowników ambasady to dowiadywanie się czy wszystko jest w porządku u ludzi wokoło. To proste – dzwonisz z pytaniem "Czy wszystko w porządku?", "Potrzebujesz czegoś?". W tej chwili musimy o siebie dbać. Naprawdę ważne jest, abyśmy kontaktowali się z ludźmi, rozmawiali z ludźmi i troszczyli się o nich.  

MS: Jest pan naukowcem, lekarzem, więc czy według pana, ludzie uwierzą teraz w naukę? Utrapieniem są wszystkie opinie antyszczepionkowe, antycovidove, antynaukowe.

To niezrozumiałe, że ludzie kwestionują naukę. Niektóre z najbardziej zdradliwych chorób, jakie nas trapiły, pokonaliśmy szczepionkami i dzięki nauce. Nauka jest cudowna! Dwie kobiety nauki, które kilka miesięcy temu zdobyły Nagrodę Nobla, opisały instrumenty służące inżynierii genetycznej CRISPR, który ułatwiły stworzenie szczepionki w tak krótkim czasie! Większość  ludzi zrozumie, że nauka jest ważna i gdyby nie ona, nadal mielibyśmy odrę, polio i inne okropne choroby. Na szczęście wyeliminowaliśmy je dzięki nauce.  

To doskonale, że delegacji Światowej Organizacji Zdrowia w końcu pozwolono udać się do Chin i dowiedzieć się, co tam się naprawdę stało. Nigdy jednak nie wybaczę chińskiemu rządowi, że nie pozwolił im zrobić tego odpowiednio wcześnie. To fatalne w skutkach, że prowadzono kampanie dezinformacyjne oraz wykorzystywano sytuację do celów politycznych przez graczy takich jak Rosja i Chiny.  

Świat powinien otworzyć oczy i zrozumieć, że cokolwiek wpływa na jeden kraj, wpływa na społeczność globalną. Nie winię Chińczyków, ponieważ Chińczycy ucierpieli tak samo jak my, ale obwiniam chiński rząd i obwiniam tych, którzy zniekształcali rzeczywistość. 

Ktoś może powiedzieć, że jestem naiwny, ale ja naprawdę wierzę w światowy pokój. Dlatego zostałem dyplomatą.  

Teraz dobitnie widać jak sprawy nawzajem wpływają na siebie. Mamy teraz pokolenie, które nie wchodzi w interakcje społeczne, nie chodzi do szkoły, nie uprawia sportu. I można było tego uniknąć! Może nie całkowicie, ale wielu ofiar można było uniknąć, gdyby ktoś chciał postępować transparentnie. Myślę, że to dezinformacja i brak możliwości zbadania tego, co się stało, zaszkodziły całemu światu. 

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (180)