Byli w programie "Nasz nowy dom". Tak radzą sobie z cenami energii
Rosnące ceny energii i brak węgla spędzają sen z powiek wielu Polakom. Rząd co prawda przygotował dodatki do ogrzewania i wprowadził tarczę solidarnościową, ale jak wiemy od naszych czytelników, ta pomoc może okazać się niewystarczająca. Sprawdziliśmy, jak poradzą sobie bohaterowie programu "Nasz nowy dom", którym w domach przybyło urządzeń zasilanych energią elektryczną.
25.09.2022 10:08
A czy Ty skorzystasz z "tarczy oszczędnościowej"? Napisz, ile prądu zużywasz i podziel się swoimi wątpliwościami. Czekamy na dziejesie.wp.pl.
Odwiedziliśmy dwie rodziny na Mazowszu, które po wizycie ekipy remontowej Polsatu zyskały nowe życie. Bez pomocy Katarzyny Dowbor nadal mieszkaliby w dramatycznych warunkach. Ale czy w obecnej sytuacji będzie stać ich na utrzymanie?
Bieniewice. Nowe życie pani Sylwii
40-letnia Sylwia Czapiga z Bieniewic już drugą zimę spędzi w nowo wyremontowanym domu. Kobieta na co dzień wychowuje nastoletniego syna - Kubę. Jest wdową, bo jej mąż kilka lat temu popełnił samobójstwo.
Doświadczona przez los rodzina żyje w 35-metrowym domu usytuowanym na niewielkiej działce na końcu wiejskiej ulicy. Z oddali widać, że budynek przeszedł totalną metamorfozę - jest nowa elewacja, są plastikowe szczelne okna, a na dachu znajdują się panele fotowoltaiczne.
- Ja się nie martwię, że my tej zimy zmarzniemy. Jak patrzę na to, co się dzieje dookoła, to wiem, że wygraliśmy los na loterii. W porównaniu z tym, jak wyglądało nasze życie kiedyś, a jak wygląda teraz, to jest niebo a ziemia - rozpoczyna.
- Ceny prądu będą wysokie, ale dzięki panelom my płacimy niewiele. Jesteśmy ekologiczni, sami produkujemy energię. W starym domu mieliśmy zimno, a grzaliśmy tam 24 godziny na dobę. Stara koza pochłaniała ogromne ilości węgla i drewna. Nie wiem, jak przeżylibyśmy teraz zimę. Kiedyś przynajmniej był węgiel, a teraz go albo nie ma, albo ceny są zaporowe - mówi.
- My oszczędzamy. Nie mamy też na przykład zmywarki, bo mieszka nas tylko dwójka. Wszystkie sprzęty są nowe i zużywają mniej energii, niż te, które mieliśmy wcześniej. Jeżeli chodzi o ogrzewanie, to w domu cały czas mam 22 stopnie. Grzanie tak naprawdę włączam tylko w nocy, dosłownie na dwie, trzy godziny. Dzięki izolacji ciepło tak nie ucieka - podsumowuje kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Wiesław z "Nasz nowy dom" w "Tańcu z gwiazdami". "Jest XXI wiek, a ludzie nie mają łazienek w domach"
Sytuacja rodziny z Goszczyna
Nieco inaczej sytuacja wygląda u rodziny Kociszewskich z Goszczyna. Pan Stanisław razem z córką Wiktorią i synem Kamilem zajmują połowę niewielkiego domu znajdującego się przy jednej z głównych ulic we wsi. 52-letni mężczyzna samotnie wychowuje dzieci, ponieważ jego żona zmarła na gruźlicę.
W przeciwieństwie do poprzedniej rodziny, tutaj nie udało się założyć fotowoltaiki. Ekipa programu "Nasz nowy dom" wyrzuciła z mieszkania dwie nieefektywne kozy i zastąpiła je kominkiem ogrzewającym pokoje i kuchnię. Ostatnie pomieszczenie dostało kilka nowych sprzętów - stara kuchnia gazowa została zastąpiona nowoczesną płytą indukcyjną z piekarnikiem. Pojawiła się też zmywarka.
- Żyjemy tak półtora roku. Kiedyś mieszkaliśmy w jednym pokoju, teraz każdy ma swój. Do dzisiaj wspominam wizytę Katarzyny Dowbor i najlepszej ekipy remontowej, która odmieniła nasze życie. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni - mówi Stanisław Kociszewski.
Kiedy pytamy go o rachunki, mówi, że odczuł podwyżki. - Teraz wszystko mamy na prąd, nawet piec potrzebuje go do działania dmuchawy. Na pewno za energię płacę więcej. Nie spisywałem jeszcze licznika. Nie wiem, co będzie, jeśli okaże się, że przekraczamy zużycie 2000 kWh - dodaje.
Rodzina pana Stanisława utrzymuje się z jego pensji w przetwórstwie. Dzieci pobierają 500 plus, co jeszcze pomaga zasilić domowy budżet. 52-latek zauważa, że pomimo większych opłat za energię, dzięki remontowi udało się zaoszczędzić na innych opłatach. - Przed remontem mieliśmy dwie kozy, do których ciągle dokładałem opał. Okna były nieszczelne, a ciepło uciekało też przez nieocieplone ściany. Teraz palimy w kominku wieczorem, a ciepło utrzymuje się jeszcze następnego dnia. Gdybym miał kupić drewno czy węgiel do dwóch kóz, nie wiem, skąd bym wziął na to pieniądze. Nie płacimy też już za gaz, a koszty utrzymania płyty są podobne - podsumowuje.
Rząd powinien dopracować tarczę
O komentarz do sytuacji rodzin poprosiliśmy eksperta od energetyki - Jakuba Wiecha, dziennikarza portalu energetyka24.com.
- Osoby z większym zużyciem energii z powodu liczby urządzeń mogą mieć faktycznie problem. Ale tutaj widziałbym rozwiązanie w postaci rozszerzenia pomocy o kryterium dochodowe. Ci, którzy z różnych powodów muszą gotować na prądzie, mogliby mieć wyższy pułap energii, ale uzależniony właśnie od dochodów. Nie da się pomóc wszystkim, a wsparcie powinno trafić do rodzin zagrożonych ubóstwem energetycznym - mówi Jakub Wiech.
Zauważa, że rząd nie podał jeszcze, jak ma wyglądać sytuacja gospodarstw posiadających panele fotowoltaiczne. - Nie wiemy jeszcze, jak dokładnie ma wyglądać tarcza solidarnościowa. Ale moim zdaniem rząd powinien uwzględnić sytuację osób posiadających panele fotowoltaiczne. Od puli całościowego rocznego zużycia powinno się odejmować wolumen uzyskiwany przez panele. Dzięki temu łatwiej będzie zmieścić się w wyznaczonym limicie. Oczywiście sytuacja każdego gospodarstwa będzie zależna od wielkości i efektywności instalacji - podsumowuje ekspert.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski