"Byłe dziecko" i alimenciarze. Społeczne przyzwolenie na przestępstwo
Rodzice płacący alimenty zalegają Funduszowi Alimentacyjnemu już ponad 10 mld zł. Z Krajowego Rejestru Długów wynika, że największe kłopoty z uregulowaniem zobowiązań wobec dzieci mają mieszkańcy Mazowsza i Górnego Śląska. W KRD figuruje obecnie prawie 312 tys. alimenciarzy.
- Przyszła do mnie kobieta. Poprosiła, bym pomogła jej w ściągnięciu alimentów od jej byłego męża. Złożyła odpowiednie dokumenty, wszystko było na dobrej drodze. Po tygodniu wróciła cała roztrzęsiona. Chciała wycofać wniosek. Tłumaczyła, że się pomyliła i że dostaje pieniądze. Nie trudno było wyczuć, że coś jest nie tak. Po dłuższej rozmowie przyznała, że były mąż jej grozi. I nie tylko. Chciał jej wybić z głowy pomysł ściągania od niego alimentów. Dosłownie. Jej ciało było pokryte siniakami - mówi Wirtualnej Polsce komornik sądowy Monika Janus.
Takich przypadków Monika Janus widziała już kilka. Kobiety wycofują wnioski albo z obawy przed byłym mężem, albo z powodu przytłaczającego systemu, który nie pomaga poszkodowanym w walce o alimenty. - Niealimentacja to w świetle prawa przestępstwo. To także bardzo wysublimowany rodzaj przemocy ekonomicznej. Prawo nie jest doskonałe. Przemocy czy przestępstwa nie da się zlikwidować jednym przepisem. Teoretycznie kobiety mają środki ochronne. Mogą chociażby wystąpić z wnioskiem o ściganie dłużnika. Ale w praktyce wygląda to o wiele mniej kolorowo. Środki prawne owszem, są. Ale wykorzystując je, kobieta wplątuje się w machinę biurokracji, która ją po prostu przerasta - tłumaczy Janus.
600 tys. spraw i miliardy długów
Etap postępowania sądowego, który kończy się wyrokiem zasądzającym wysokość alimentów, jest prosty. Samo wydanie wyroku zwykle następuje bardzo sprawnie. Sytuacja odwraca się o 180 stopni, gdy przychodzi czas na jego wyegzekwowanie. Tu zaczynają się schody. Droga do ściągnięcia od dłużnika należnych alimentów obwarowana jest biurokracją i papierologią, która trwa zbyt długo.
Wśród dłużników alimentacyjnych zdecydowanie dominują mężczyźni - jest ich aż 95 proc. Aktualnie w Polsce prowadzonych jest ponad 600 tys. spraw alimentacyjnych. Co roku przybywa kolejnych 60 tys. Z bazy BIG InfoMonitor wynika, że wszyscy dłużnicy alimentacyjni są winni swoim dzieciom łącznie niemal 9,4 mld zł. - Ściągalność alimentów jest na poziomie 20 proc. w skali roku. Od pięciu lat sukcesywnie wzrasta. Jednak nie mamy się czym chwalić, ponieważ na tle Europy jesteśmy na szarym końcu - zaznacza komornik. Dla porównania efektywna egzekucja komornicza alimenciarzy sięga 80 proc.
Skąd ta różnica? Polscy alimenciarze przerzucają się sposobami na to, jak uniknąć płacenia na dziecko. Powstały nawet specjalne fora, na których dzielą się "rozwiązaniami". "Można zrobić 6 lub 7 dzieci ale każde z inną kobietą a obowiązek alimentacyjny spadnie automatycznie na państwo bo stwierdzą że jesteś niezaradny albo uciec za granicę tak żeby nie znaleźli" - czytamy na jednym z nich.
Sposoby na komornika
Pomysłowość dłużników jest nieograniczona. Gdy zapadnie wyrok o przyznaniu alimentów, nagle "ubożeją". Wyzbywają się majątku, przepisując go na rodziców czy nową partnerkę. - Praktycznie żaden dłużnik nie jeździ własnym samochodem. Oczywiście ma auto. Jest ono jednak prawnie własnością innego członka rodziny. Jeśli wiedzą, że za chwilę za długi komornik może zająć im nieruchomość, w mgnieniu oka zbywają mieszkania - opowiada Janus.
Na niską ściągalność alimentów w Polsce w bardzo dużym stopniu wpływa także praca w „szarej strefie”, która pozwala na ukrywanie faktycznych dochodów. Aby zmienić tę sytuację, należałoby wprowadzić kary dla pracodawców zatrudniających „na czarno” dłużników alimentacyjnych i w ten sposób współdziałających z nimi w procederze unikania płacenia alimentów. - Warto także rozważyć zwiększenia uprawnień sądów do podejmowania z urzędu decyzji o zabezpieczeniu w toku postępowania o alimenty roszczeń alimentacyjnych. Zajęcie majątku dłużnika już na etapie postępowania rozpoznawczego pozwoliłoby na sprawniejsze przeprowadzenie egzekucji w przyszłości - mówi Wirtualnej Polsce Rafał Łyszczek z Zespołu Ekspertów ds. Alimentów, współpracującego z Rzecznikiem Praw Obywatelskich.
"Byłe dziecko"
- Podczas prac zespołu w zasadzie wszyscy jego uczestnicy zwracali uwagę na kwestie społecznego przyzwolenia na niepłacenie alimentów - tłumaczy Łyszczek. Wystarczy bowiem, gdy alimenciarz od czasu do czasu wpłaci drobną kwotę, w żaden sposób nieodpowiadającą uzasadnionym potrzebom dziecka i zasądzonych wyrokiem sądowym. Wówczas uniknie odpowiedzialności karnej. W praktyce, w przytłaczającej większości przypadków, postępowanie karne o przestępstwo niealimentacji jest umarzane.
Problem tak marnej skuteczności ściągania od alimenciarzy długów leży także w braku odczuwalnych konsekwencji za niepłacenie alimentów. Jak wynika z doświadczenia komorników, na dłużników działa wyłącznie realna perspektywa poniesienia wysokiej kary. - Gdy dochodzi do sytuacji, w której przykładowo za długi alimentacyjne i brak współpracy, MOPS chce odebrać dłużnikowi prawo jazdy, pieniądze się zawsze znajdą - opowiada Janus.
- Patowa sytuacja wynika także z braku poczucia odpowiedzialności za własne dziecko. Po rozwodzie ojciec często traktuje je jak "byłe dziecko". Odsetek mężczyzn, którzy z własnej woli, bez wyroku sądu, płacą alimenty, jest niewielki. Dlatego mam apel do dłużników: alimentów nie płacicie nam, komornikom czy byłym żonom, a swoim własnym dzieciom - dodaje.