Była premier o "piątce Kaczyńskiego". Wypomina słowa prezesa PiS sprzed lat
Ewa Kopacz odniosła się zarzutów PiS dotyczących popierania przez PO "ograniczenia wolności w internecie". Była premier przypomniała, że prezes PiS mówił o internautach, że są "łatwi do zmanipulowania i pijąc piwo oglądają w sieci pornografię".
01.04.2019 | aktual.: 01.04.2019 09:59
Na sobotniej konwencji regionalnej Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ogłosił w Gdańsku rozszerzenie programu wyborczego "piątka plus". Prezes PiS zapowiedział, że przepisy o prawie autorskim zostaną wprowadzone w taki sposób, żeby zachować wolność w internecie. To nawiązanie do kontrowersyjnej dyrektywy o tzw. "ACTA 2".
Ewa Kopacz: "Piątka plus" to kupowanie wyborców
Do sprawy na antenie TOK FM odniosła się Ewa Kopacz. Według byłej premier potocznie przyjęta nazwa "piątka Kaczyńskiego" jest błędna, bo propozycje programowe PiS-u zostaną sfinansowane z podatków wyborców, którzy się na to "zrzucą". - To kolejne kupowanie wyborców - uważa. W sprawie ACTA powiedziała, że "potrzebny jest balans, który ochroni twórców i da wolność w internecie".
Kopacz przypomniała również słowa Kaczyńskiego sprzed lat. W 2008 r. prezes PiS odpowiadał na pytanie jaki jest jego sposób na niską frekwencję w wyborach. Polityk zaczął wyjaśniać dlaczego umożliwienie głosowania przez internet nie jest dobrym pomysłem.
Kontrowersyjne słowa Jarosława Kaczyńskiego o internautach
- Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota - mówił. - Wiadomo, kto ma przewagę w internecie i kto się nim posługuje. Tą grupą najłatwiej manipulować, sugerować na kogo ma głosować - dodał. Kaczyński kilka dni później przeprosił urażonych za swoje słowa.
Zobacz także
Była premier odniosła się też do propozycji Grzegorza Schetyny. Lider PO obiecał nauczycielom podwyżki 1000 zł brutto w przypadku, gdy jego partia dojdzie do władzy. Według Kopacz to jak najbardziej realne. - Wszystkie projekty są dokładnie wyliczone. Nie ukrywamy, że wydatki muszą być pokryte kosztem innych, w tym wypadku tych z telewizji publicznej. To blisko 6 mld zł - przekonywała.
Strajk nauczycieli. Skąd pieniądze na podwyżki?
- Nie cofniemy się nawet o krok w naszych zapowiedziach. Nie zabierzemy tego co dali, plus przywrócimy to, co zabrali. Weźmiemy od tych, od których to jest możliwe: od Kancelarii Prezydenta, Sejmu, Senatu czy administracji. Skala jest taka, że wystarczy na podwyżkę 1000 zł brutto dla nauczycieli - dodała.
Źródło: TOK FM
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl