Buzkashi: narodowy sport Afganistanu
Konie parskają, a tłum rozbiega się w popłochu na widok ciągniętego przez
pustynie bezgłowego tułowia kozy. Za chwilę słychać okrzyki radości, kiedy
koza ląduje z głuchym hukiem na pustynnym piasku. To nie opis babarzyńskich
praktyk sprzed dwóch tysięcy lat a element buzkashi - najpopularniejszego
sportu w Agfanistanie, który powrócił do łask po pięciu latach panowania
talibów.
07.01.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Tysiące kibicow zaczęło się wspinać na resztki murów, wpychało się na dachy podniszczonych ciężarówek, czy też po prostu stawało na pedałach rowerów, by oglądać dwie drużyny i zawodników okładających konie pejczem i pędzących po piaszczystym boisku w centrum zrujnowanej przez wojnę stolicy Afganistanu - Kabulu.
Nie mogliśmy oglądać takich meczów przez ostatnie pięć lat - mówi zażarty kibic buzkashi Ulam Siddiq, który dopinguje miejscową drużynę z Kabulu. - To część naszej kultury, więc witamy zawody z ogromną radością.
Buzkashi, co w języku Dari oznacza "łapanie kozy" jest sportem tylko dla ludzi o stalowych nerwach. Nie komentując już faktu, że głównym przedmiotem zainteresowania zawodników jest koza z obciętą głową, a gra obejmuje ciągłe kontakty graczy z rywalami i ich wierzchowcami, prowadzone w pelnym galopie po to, by wyrwać niesioną kozę.
Ty razem dwie drużyny - jedna z Kabulu, a druga Doliny Panjishir - walczyły do osiągnięcia remisu 9:9, ale tłum cieszył się z "przyłożenia kozy" każdego z zespołów.
Nie było rannych i wszyscy wrócili do domów w znakomitych nastrojach, albo szli kibicować innym "krwawym" sportom powracającym na ulice Afganistanu - walkom kogutów i psów.
Tradycyjnie gra odbywa się w okresie specjalnych świąt, jak początek roku czy na zabawach weselnych, kiedy mecze potrafią ciągnąć się przez kilka dni bez przerwy.
Jak wiele rzeczy związanych z Afganistanem, gra ma charakter etniczny; grają najchętniej Uzbecy, Turkmeni i Tadzykowie, zaś konie i gracze przechodzą przed debiutem wieloletnie treningi.
Podczas rządów Talibanu najlepsi gracze uciekli do Pakistanu lub skupili się na małym obszarze będącym pod kontrolą Północnego Przymierza.
_ - Nasze najznakomitsze konie i najlepsi gracze jeszcze nie powrócili z wygnania. To nasza narodowa gra i dlatego ją kochamy_ - podkreśla jeden z zawodników Sayeed Ashi.(iza)
Przemyslaw Garczarczyk, Nowy Dziennik