Bush-Kerry: remis w Kolegium Elektorskim?
Eksperci polityczni przewidują, że wybory
prezydenckie w USA mogą się zakończyć wynikiem nierozstrzygniętym
w Kolegium Elektorskim, a wówczas o ostatecznym rezultacie
zadecydowałaby Izba Reprezentantów Kongresu.
Wskazuje na to fakt, że sondaże wciąż nie dają wyraźnej przewagi ani prezydentowi George'owi Bushowi, ani demokratycznemu senatorowi Johnowi Kerry'emu, w tym także w wielu dużych stanach, które ze względu na dużą liczbę głosów elektorskich w praktyce decydują o rezultacie wyborów.
Jak podał "Washington Post", z analizy komputerowej wynika, że są możliwe aż 33 sytuacje w 11 kluczowych stanach, które mogą doprowadzić do tego, że w Kolegium Elektorskim głosy rozłożą się po równo: 269 do 269.
W systemie wyborczym w USA o zwycięstwie decydują nie bezpośrednie głosy wyborców, lecz głosy członków tzw. Kolegium Elektorów, złożonego z przedstawicieli wszystkich 50 stanów. Zwycięzca w głosowaniu bezpośrednim w danym stanie otrzymuje tradycyjnie całą, stałą pulę przypadających na ten stan głosów elektorskich. Do wygranej potrzeba zwykłej ich większości, tj. 270 głosów.
Ponieważ jednak w wielu stanach elektorzy nie są prawnie zobowiązani do głosowania na zwycięskiego kandydata, w historii USA zdarzały się odstępstwa, choć dotąd miały one znaczenie tylko symboliczne, tzn. elektor oddawał głos na przegranego, ale nigdy nie wpłynęło to na wynik ogólny.
Tym razem jednak, podobnie jak w wyborach w 2000 r., może dojść do układu remisowego, tak że wszelkie odstępstwa w glosowaniu elektorskim mogą zaważyć na ogólnym rezultacie wyścigu.
Niektórzy stratedzy polityczni przewidują, że Bush może wygrać w głosowaniu bezpośrednim, ale przegrać w Kolegium Elektorów, czyli podzielić los swego rywala w wyborach w 2000 r. Ala Gore'a. Wynika to stąd, że Bush nieznacznie prowadzi w sondażach ogólnokrajowych, ale Kerry zdaje się być na czele w wielu stanach "niezdecydowanych" (swing states).
Natomiast do remisu w Kolegium Elektorskim może dojść np. wtedy, gdy Kerry wygra na Florydzie, w Minnesocie i New Hampshire, a Bush w Nowym Meksyku, Ohio i Wisconsin.
W wypadku remisu, na mocy 12. poprawki do konstytucji USA o wyborze prezydenta zadecyduje Izba Reprezentantów, na zasadzie: każdy stan ma jeden głos. Bush ma wówczas zagwarantowaną drugą kadencję, gdyż w Izbie większość mają Republikanie. Wiceprezydenta wybiera Senat, gdzie też przewagę liczebną mają Republikanie.
Tego rodzaju rozwiązanie oznaczałoby jednak, że wybrany prezydent nie będzie miał normalnego mandatu i wielu Amerykanów będzie go postrzegać jako nieprawomocnego przywódcę. Gdyby Bush został wybrany w ten sposób, miałby jeszcze mniejszą legitymację do rządzenia niż w swej pierwszej kadencji.
Tomasz Zalewski