Bush - jeden krok do powtórnej prezydentury
George W. Bush jest o krok od zwycięstwa: zdobył o ponad trzy miliony głosów więcej
niż senator John Kerry i co najmniej połowę miejsc w Kolegium
Elektorskim. Wyniki te są jednak wciąż niekompletne i
nieoficjalne, a sztab jego rywala nie przyznał się do porażki w
jednym z kluczowych stanów.
03.11.2004 | aktual.: 03.11.2004 11:19
Amerykańskie sieci telewizyjne podały, że Bush zwyciężył w Ohio, jednym z najważniejszych tzw. stanów niezdecydowanych, gdzie dwaj rywale długo szli łeb w łeb. Ohio ma w 538-osobowym Kolegium Elektorskim 20 głosów, i uzyskanie ich dałoby Bushowi, który wcześniej wygrał w 27 innych stanach, łącznie 269 głosów elektorskich - równo połowę.
Nawet gdyby Kerry uzyskał resztę głosów elektorskich, Bush zostałby prezydentem, bo w razie równowagi sił w Kolegium Elektorskim, prezydenta wybiera Izba Reprezentantów, gdzie przewagę mają Republikanie (wiceprezydenta wybiera wtedy Senat, ale tam większość też mają Republikanie).
Bush liczy wszakże na zwycięstwo w którymś z kilku pozostałych stanów niezdecydowanych i na zdobycie większości w Kolegium Elektorskim. Jednak sztab wyborczy Kerry'ego nie przyznał się do porażki w Ohio. Szefowa kampanii wyborczej kandydata Demokratów, Mary Beth Cahill, oświadczyła, że liczenie głosów w Ohio jeszcze się nie skończyło. Do policzenia pozostało jeszcze co najmniej 250 tysięcy głosów. Sądzimy, że w Ohio kandydat Demokratów zwycięży - powiedziała Cahill.
Amerykańska agencja Associated Press poinformowała odbiorców około ósmej rano czasu polskiego, że sprawdza wyniki głosowania w Ohio, pokazujące, że Bush uzyskał tam przewagę 103 tysięcy głosów. Według AP, przedmiotem sporu jest też pewna liczba tak zwanych głosów tymczasowych (provisional ballots); nie policzono poza tym wszystkich głosów w 10 hrabstwach stanu.
Głosy tymczasowe (warunkowe) stanowią innowację, wprowadzoną na mocy ustawy z 2002 roku po to, by biurokratyczne uchybienia nie pozbawiały nikogo prawa udziału w wyborach. Kartkę do głosowania tymczasowego wydawano osobom, których nazwisk nie było na liście wyborców, a które oświadczały, że są uprawnione do udziału w głosowaniu.
Głosy takie podlegają teraz sprawdzeniu. Jeśli okażą się ważne, są doliczane, w przeciwnym razie zostają odrzucone. Sprawdzenie, czy ktoś był rzeczywiście uprawniony do głosowania, wymaga jednak dodatkowego czasu.
Bush, który po nadejściu meldunków z części stanów oświadczył, że jest bardzo zadowolony z dotychczasowych rezultatów głosowania, utrzymuje wyraźną przewagę nad Kerrym w głosowaniu powszechnym. Gdy podliczono dane z 80% obwodów wyborczych, Bush miał prawie 50 milionów głosów (51%), a Kerry nieco ponad 46,5 mln (48%).
Przewaga ta może zmaleć, gdy nadejdą pełniejsze wyniki ze stanów nad Pacyfikiem (Kalifornia, Oregon, Waszyngton), które zakończyły głosowanie kilka godzin później, a w których większość wyborców poparła Kerry'ego.