Bush autoryzował przeciek tajnych materiałów?
Prezydent USA George W. Bush
autoryzował w 2003 r. przeciek do mediów poufnego materiału na
temat Iraku - twierdzi były szef personelu wiceprezydenta USA
Dicka Cheneya, Lewis ("Scooter") Libby.
06.04.2006 | aktual.: 06.04.2006 20:10
Informacja ta jest zawarta w opublikowanych dokumentach, złożonych w sądzie przez oskarżenie w sprawie przecieku CIA.
Libby zeznał, że Cheney wyraźnie polecił mu wypowiedzenie się dla mediów w sprawie tych informacji wywiadowczych oraz o Josephie Wilsonie, byłym ambasadorze, który krytykował politykę Busha wobec Iraku - wynika z tych dokumentów.
Libby został oskarżony o krzywoprzysięstwo i utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości w rezultacie śledztwa w sprawie przecieku do mediów informacji, że małżonka Wilsona - Valerie Plame - była agentką CIA; Wilson twierdzi, że zrobiono to, żeby "odpłacić" mu za krytykę polityki Busha.
W ujawnionych dokumentów wynika, że Libby, zeznając przed wielką ławą przysięgłych, zanim postawiono go w stan oskarżenia, powiedział, iż za pośrednictwem Cheneya uzyskał zgodę Busha na omawianie poufnego materiału o Iraku z ówczesną reporterką "New York Timesa" Judith Miller.
W 2002 r. Wilsona wysłano z misją do Afryki, aby sprawdził, czy Saddam Husajn usiłował kupić tam uran do produkcji broni atomowej. W rok później napisał w "New York Timesie", że nie znalazł na to dowodów, i zarzucił Bushowi, że użył sprawy uranu jako fałszywego pretekstu do inwazji na Irak.
W opublikowanych dokumentach nie ma mowy o tym, że Bush lub Cheney upoważnili Libby'ego do ujawnienia tożsamości Valerie Plame. Wynika z nich natomiast, że z inicjatywy prezydenta i wiceprezydenta Libby potajemnie dostarczał dziennikarzom informacji o materiałach wywiadowczych, dotyczących Iraku przed inwazją.
Włączenie Libby'ego do tej gry nastąpiło w okresie, kiedy administracja Busha była mocno krytykowana w związku z tym, że w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia; zagrożenie taką bronią przedstawiano jako główny powód inwazji na Irak.
W artykule w "New York Timesie" w lipcu 2003 r. Wilson napisał, że nie znalazł w Nigrze żadnych dowodów potwierdzających próbę kupna uranu, i krytykował Busha, że mimo to powoływał się m.in. na sprawę uranu jako uzasadnienie wojny.
Wkrótce po publikacji jego artykułu, konserwatywny komentator "Washington Post" Robert Novak napisał, że Wilsona wysłano z misją do Afryki dzięki protekcji jego żony, agentki CIA Valerie Plame- Wilson. Jako swoje źródło podał dwóch anonimowych wyższych przedstawicieli administracji.
Później okazało się, że chodzi o Libby'ego i głównego doradcę prezydenta, Karla Rove'a, i że rozmawiali oni także z innymi dziennikarzami. Ci ostatni odmówili podania swych źródeł, za co spotkały ich represje - reporterka "New York Timesa" Judith Miller spędziła ponad dwa miesiące w więzieniu.
Celowe ujawnienie tożsamości pracownika CIA może być przestępstwem, gdy chodzi o tajnego agenta. Nie jest wciąż jasne, jaki był dokładnie status Plame w agencji, jednak kryminalne oskarżenie Libby'ego sugeruje, że ujawnienie jej tożsamości było nielegalne.