Burzliwy Nadzwyczajny Zjazd Filmowców Polskich
O dotrzymanie unijnych standardów wspierania narodowej kinematografii oraz wprowadzenie ustawowego obowiązku koprodukowania polskich filmów przez nadawców telewizyjnych zaapelowali w sobotę do polskich władz filmowcy.
Nadzwyczajny Zjazd Filmowców Polskich stał się w sobotę areną sporu środowiska filmowego. Burzliwą dyskusję wywołał projekt ustawy o kinematografii, która ma ratować polskie kino od zapaści finansowej. Projekt przewiduje powołanie Państwowego Instytutu Filmowego oraz stworzenie mechanizmów rynkowych, jako głównych źródeł finansowania filmu, obok dotacji budżetowych.
Część filmowców zarzuciła przedstawicielom Stowarzyszenia Filmowców Polskich, że przez lata nie zrobili nic, by zapobiec obecnej katastrofie. A mogli to zrobić, gdyż prezes Stowarzyszenia Jacek Bromski był wówczas członkiem zlikwidowanego ostatnio Komitetu Kinematografii - mówiła część filmowców.
Reprezentujący prywatnych producentów Dariusz Jabłoński - autor projektu - zarzucił Bromskiemu, że blokował go przez 6 lat, aby bronić istnienia Komitetu Kinematografii i państwowych studiów filmowych. W dodatku obecnie Stowarzyszenie Filmowców przypisuje sobie autorstwo projektu - podkreślił Jabłoński.
Konrad Szołajski i Andrzej Czarnecki w imieniu grupy reżyserów domagali się, by osoby odpowiedzialne za blokowanie reformy kinematografii przestały reprezentować środowisko. Jacek Bromski nie zgodził się z zarzutami blokowania projektu reform kinematografii.
Agnieszka Holland apelowała o solidarność środowiska filmowego. Najważniejsze jest skuteczne przeprowadzenie reformy, bo bez tego polska kinematografia przestanie istnieć - powiedziała reżyserka.
W 2002 r. roku dotacja z budżetu dla kinomatografii wyniesie 6 mln złotych, a tymczasem produkcja jednego filmu wynosi ok. 3 mln zł.
Minister Kultury Andrzej Celiński powiedział podczas zjazdu, że rok 2003 ma być _ pierwszym momentem odbicia się od dna_. Wyraził nadzieję, że projekt reformy kinematografii zostanie przyjęty przez Sejm.(miz)