ŚwiatBurza wokół stanowiska rządu dla prezydenta

Burza wokół stanowiska rządu dla prezydenta

Do burzy politycznej doszło po tym,
jak prezydent Lech Kaczyński poparł w piątek Andersa Fogh
Rasmussena na nowego szefa NATO. Premier Donald Tusk stwierdził,
że prezydent zachował się wbrew stanowisku rządu. L.Kaczyński w
odpowiedzi oświadczył, że przed szczytem NATO nie widział żadnych
sugestii rządu ws. wyboru nowego sekretarza Sojuszu.

05.04.2009 | aktual.: 05.04.2009 20:54

Po piątkowym spotkaniu przywódców państw NATO pojawiły się informacje, że prezydent poparł kandydaturę duńskiego premiera. Sprzeciwiła się jej natomiast Turcja, która po dodatkowych rozmowach, ostatecznie jednak zaakceptowała Rassmusena.

W sobotę na posiedzeniu Rady Krajowej PO premier powiedział, że Lech Kaczyński wbrew stanowisku rządu poparł innego kandydata niż przewidywaliśmy.

Prezydent miał jasność co do stanowiska rządu

Na późniejszej konferencji prasowej Tusk mówił, że miał świadomość, iż L.Kaczyński rozumie stanowisko rządu ws. wyboru na szczycie NATO nowego sekretarza generalnego. - Prezydent chociażby z tego tytułu, że to rząd przygotowuje tego typu wizyty, miał pełną jasność co do stanowiska rządu - zaznaczył.

Szef prezydenckiego BBN Aleksander Szczygło powiedział w sobotę: "po pierwsze nie było żadnych sugestii ze strony rządu, po drugie była rozmowa z Rasmussenem, który powołał się na poparcie, jakie otrzymał od premiera Donalda Tuska - a o którym wiemy także skądinąd - po trzecie nie można się było skontaktować z premierem".

Dodał, że prezydent rozmawiał z Rasmussenem w piątek wieczorem, jeszcze przed roboczą kolacją, na której dyskutowano m.in. nowym sekretarzu generalnym NATO.

Źródła w rządzie powiedziały natomiast, że prezydent poparł Rasmussena jako jeden z pierwszych, a z rządem próbował się skontaktować dopiero późno w nocy, czyli na kilka godzin po tym, jak udzielił poparcia duńskiemu politykowi.

Kontrowersyjne pismo MSZ

W niedzielę MSZ opublikowało pismo jakie Departament Polityki Bezpieczeństwa MSZ wystosował na początku kwietnia do zastępcy dyrektora Biura Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezydenta Kazimierza Kuberskiego.

Z pisma wynika, że sugerowano, aby prezydent pozytywnie wypowiadał się o Rasmussenie, ale krytycznie o tym, że nie było dyskusji o kryteriach wyboru nowego szefa NATO; aby dążył do przeciągnięcia sprawy - nie na długo - i wymuszenia rozmów z polską delegacją, w których moglibyśmy otrzymać jakieś zadośćuczynienie, jeśli mielibyśmy ustąpić z naszej kandydatury.

W niedzielę szef MSZ Radosław Sikorski powiedział dziennikarzom, że "sugestia, notatka, rada" była przesłana prezydentowi w trybie uzgodnionym z ministrem w Kancelarii Prezydenta Mariuszem Handzlikiem "i była częścią materiałów, które pan prezydent powinien był przeczytać". Jak zaznaczył "to było uzupełnienie wcześniejszych materiałów".

Z kolei szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki stwierdził, że "to krótki dokument przesłany mailem, podpisany przez jednego z dyrektorów w MSZ, adresowany do jednego z pracowników Kancelarii Prezydenta tego samego szczebla".

- Może być wszystkim, tylko nie stanowiskiem rządu - oświadczył Kownacki. - Nie było ani słowa o tym, że przesyłane jest stanowisko rządu. To są jedynie sugestie do rozmów - dodał. - Po to żeby zdyskredytować prezydenta pluje się na interes Polski, pluje się Przekazuję panu stanowisko rządu

Natomiast zdaniem Sikorskiego, to była "dobrej klasy notatka z celnymi, wręcz subtelnymi radami, jak rozegrać sprawę naszego uczestnictwa w szczycie". Jednocześnie szef MSZ podkreślił, że instrukcją nazywa co innego.

- Mianowicie to, że na pokładzie samolotu (w piątek, w drodze na szczyt NATO) w obecności ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, patrząc panu prezydentowi prosto w oczy, powiedziałem - Panie prezydencie z upoważnienia Prezesa Rady Ministrów przekazuję panu stanowisko rządu - powiedział Sikorski.

Jak dodał, poinformował wtedy prezydenta, że "rząd życzy sobie, aby pan prezydent nie uzgadniał w dniu dzisiejszym kandydata i sekretarza generalnego NATO". Zdaniem Sikorskiego "gdyby prezydent tego stanowiska, tej rady usłuchał i wypełnił wolę rządu, weszlibyśmy do gry". - Pan prezydent oddał mecz walkowerem w czasie rozgrzewki - ocenił szef MSZ.

Zdaniem Sikorskiego Turcja dzięki swojej twardej postawie w sprawie kandydatury Rasmussena uzyskała pewne korzyści. W tym kontekście wskazał, że prezydent USA Barack Obama zaapelował w niedzielę o przyjęcie Turcji do UE.

Coś jest proste, jak konstrukcja cepa

Lech Kaczyński powiedział dziennikarzom w drodze na niedzielny szczyt UE-USA w Pradze, że sugestii do prezydenta nie wysyła się dwa dni przed danym spotkaniem międzynarodowym między dwoma urzędnikami: MSZ i Kancelarii Prezydenta.

Jednocześnie ocenił, że jeśli one były, to dość naiwne. Jak mówił, "niezwykle interesująca jest ta część", która zakładała, że na szczycie udałoby się "zbudować jedynie kryteria", w oparciu o które miałby być wybrany sekretarz generalny NATO.

Zwrócił uwagę, że w ramach tych kryteriów miałaby być znajomość Afganistanu, państw brzegowych NATO oraz cechy przywódcze. Prezydent mówił, że Sikorski był w Afganistanie, pochodzi z państwa brzegowego, a jeśli chodzi o cechy przywódcze, "to nikt z państwa nie ma wątpliwości".

Pytany o zarzut strony rządowej, że za wcześnie wyraził poparcie na szczycie NATO dla kandydatury Rasmussena odparł, że to "PR- owski zamysł drugiej strony". - Był on taki - jeżeli przedłuży (prezydent) sprawę, to będzie znów tym rozbijaczem, a jeżeli Rasmussem zostanie sekretarzem generalnym NATO, to też źle, bo nie przedłużył sprawy - mówił Lech Kaczyński. - Coś jest proste, jak konstrukcja cepa - podkreślił.

Prezydent zaznaczył też, że gdyby kandydatura Sikorskiego została formalnie przez rząd zgłoszona, gdyby minister się tak nie zarzekał, że nie jest i nie był kandydatem na szefa NATO, gdyby względy natury emocjonalnej nie dominowały, to wtedy być może byłaby jakaś szansa. - Problem wynika z tego, że obecny rząd nie walczy w ogóle o to, żeby Polska należała do grupy współdecydującej - powiedział Lech Kaczyński. Polska miała szanse na pewne korzyści

Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział w niedzielę, że na szczycie NATO w Strasburgu do dyspozycji prezydenta "cały czas" byli: minister SZ i minister obrony Bogdan Klich. - Po to, aby tłumaczyć (prezydentowi) niuanse, tłumaczyć o co nam chodzi i pokazywać o co walczymy do samego końca - zaznaczył.

Jak dodał, Polska - gdyby strategia rządu się powiodła - miała szanse na "różne korzyści" związane z bezpieczeństwem państwa i personalnym wpływem w strukturach NATO. Według informacji chodziło o batalion łączności NATO w Polsce i wysokie stanowisko dla Polaka w sekretariacie szefa NATO

Prezes PiS Jarosław Kaczyński odnosząc się do wypowiedzi Tuska ws. prezydenta L.Kaczyńskiego mówił w sobotę: To jest ciągle to samo: atak, atak i jeszcze raz atak. - To obsesja, wojna z PiS-em, wojna z braćmi Kaczyńskimi zamiast zajmowania się tym, o co dzisiaj w Polsce tak naprawdę chodzi, czyli walką z kryzysem - stwierdził.

Jeżeli prezydent łamie stanowisko rządu...

Z kolei w niedzielę w Radiu Zet szef klubu PO Zbigniew Chlebowski ocenił, że postępowanie Lecha Kaczyńskiego na szczycie NATO w sprawie kandydata na sekretarza generalnego Sojuszu powinno doprowadzić do wniosku o postawienie go przed Trybunał Stanu. - Jeżeli prezydent łamie stanowisko rządu, to proszę zajrzeć do konstytucji, czym to grozi. To rząd ustala politykę zagraniczną - powiedział Chlebowski.

Natomiast zdaniem Janusza Zemke (SLD), Polska na szczycie NATO przegrała "wszystko, co można było przegrać". - Polska zabiega od kilku lat, by na naszym terytorium ulokować różne dowództwa natowskie. Mógłby w Polsce zostać ulokowany batalion łączności NATO, na czym nam bardzo zależy. Wszystkie kraje NATO-wskie wyrażają na to zgodę, a Turcja nie. Może trzeba było to wydyskutować - mówił Zemke.

W niedzielę prezydent i premier razem uczestniczyli w Pradze w szczycie UE-USA, razem spotkali się też z prezydentem USA Barackiem Obamą.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)