PolskaBurza w sprawie alertów RCB. Ostatnie nawałnice ujawniły słabość systemu

Burza w sprawie alertów RCB. Ostatnie nawałnice ujawniły słabość systemu

Nawałnice w Polsce. Alert RCB trafił do osób, które były daleko od burzy. Na fot. skutki burzy z 30 sierpnia w Warszawie
Nawałnice w Polsce. Alert RCB trafił do osób, które były daleko od burzy. Na fot. skutki burzy z 30 sierpnia w Warszawie
Źródło zdjęć: © WP | wp.pl
Tomasz Molga
31.08.2020 16:52

Po ostatnich nawałnicach przybywa osób, które narzekają na straszenie burzami przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Alert "przestrzelił" nawet o 100 km, trafiając do osób, gdzie burzy nie było. Wyjaśniamy, skąd biorą się takie pomyłki.

- System ostrzegania przed prognozowanymi burzami wymaga udoskonalenia we współpracy z IMGW - przyznaje Anna Adamkiewicz, rzecznik prasowa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. To komentarz do wypisywanych w internecie pretensji osób, które w niedzielę otrzymały alert RCB na telefon, a groźna burza do nich nie dotarła.

Pierwsze ostrzeżenia o nadchodzących nawałnicach: "bardzo silny wiatr i burze z gradem. Znajdź bezpieczne schronienie" Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało w niedzielę o 10.30. Jak się okazało, ostrzegli znacznie więcej osób, niż później znalazło się w zasięgu prognozowanych nawałnic. Chodzi m.in. o mieszkańców Górnego Śląska i części województw lubelskiego oraz małopolskiego - gdzie burze nie dotarły.

Nietrafiony był alert z godziny 17 w niedzielę. O tej porze pas burz utworzył się już na pograniczu województw łódzkiego i wielkopolskiego. Część ostrzeganych znajdowała się poza zasięgiem nawałnicy, w odległości ponad 100 km. Burza oddalała się od nich, podążając do Płocka, nad Warszawę, następnie do Białegostoku.

Alert RCB.
Alert RCB.© Rządowe Centrum Bezpieczeństwa | wp.pl

Widać to na porównaniu zasięgu ostrzeżeń wydanych przez RCB oraz mapy rzeczywistych wyładowań niedzielnej nawałnicy - opracowanej na podstawie danych portalu Blitzortung.org

Obraz
© Blitzortung.org | wp.pl

Burza i alert RCB. "Nie chcę takiego straszenia"

Stąd pojawiające się pretensje o straszenie nawałnicami: - Leciałam jak wariatka, żeby przestawić auto w bezpieczne miejsce. Zebrałam doniczki z okien. Jak nadeszła ta nawałnica, to cały czas miałam uchylone okno. U mnie nic wielkiego się nie działo - narzeka pani Katarzyna, mieszkanka Radomia. - Nie chcę takiego straszenia. Wysyłanie pięć razy w tygodniu alertów, bo ma powiać mocniejszy wiatr, błyskać i spaść trochę deszczu, doprowadzi do zlekceważenia tych komunikatów - dodaje.

"Dostałem alert RCB, ale tego dnia tylko lekko zagrzmiało i spadło kilka kropel deszczu. Do dziś czekam na obiecaną burzę", "W Ostrowie Wielkopolskim silna wichura i zero alertu" - piszą internauci pod postami RCB na Facebooku. Niektórzy chcieliby wyłączenia ich z systemu ostrzegania.

- Trafiają do nas pojedyncze głosy mówiące o tym, że wysłaliśmy alert ostrzegający np. przed burzą, a zjawisko było słabsze niż prognozowane. Należy jednak pamiętać, że nie zawsze da się przewidzieć dynamiczne zjawiska meteorologiczne z kilkugodzinnym wyprzedzeniem - tłumaczy Anna Adamkiewicz z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Gdzie jest burza?

Urzędnicy RCB podkreślają, że alert pogodowy jest wysyłany na podstawie prognoz i rekomendacji Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Synoptycy, z którymi rozmawialiśmy, odbijają jednak piłeczkę.

- Aby wypuścić alert, RCB oczekuje prognozy z wielogodzinnym wyprzedzeniem. W przypadku burz taka prognoza może być obarczona dużym ryzykiem błędu. Dlatego alerty dotyczą zazwyczaj znacznie większego obszaru niż występowanie zjawiska - tłumaczy synoptyk z IMGW. - Idealnie byłoby, gdyby system pozwalał na skierowanie komunikatu do mieszkańców powiatów i to na dwie godziny przed prognozowaną burzą. Nie mamy jednak na tyle dużo stacji pogodowych, aby z taką dokładnością informować o przewidywanej trasie nawałnic - dodaje.

Rozmówca WP radzi, aby po otrzymaniu alertu RCB śledzić stronę "Burza Alert IMGW", bo tam znajdują się najbardziej aktualne dane, o tym, gdzie jest burza.

Jest inny powód, dla którego meteorolodzy chcą ostrzegać Polaków "na zapas". Po huraganie z sierpnia 2017 roku trzech synoptyków IMGW próbowano obarczyć częścią winy za skutki wichury i śmierć dwóch harcerek na obozie w Suszku (woj. pomorskie). Według prokuratury nie dopełnili oni obowiązków, bo nie podwyższyli stopnia zagrożenia meteorologicznego przed nadejściem burzowego szkwału. Śledztwo wobec synoptyków zostało umorzone dopiero na początku tego roku. Biegli wskazali na dziury w systemie ostrzegania ludności przed ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi oraz brak narzędzi do dokładnej analizy ekstremalnych zjawisk w pogodzie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (271)
Zobacz także