PolskaBurza w Instytucie Chemii Fizycznej PAN. Dyrekcja łamała ustawę kominową?

Burza w Instytucie Chemii Fizycznej PAN. Dyrekcja łamała ustawę kominową?

• W maju 2015 roku, na zlecenie prezesa PAN, powstał audyt na temat sytuacji w Instytucie Chemii Fizycznej PAN
• Wynika z niego, że w Instytucie doszło do złamania tzw. ustawy kominowej
• W ciągu 2 lat dwie osoby zarobiły ok. 1,5 mln złotych - mówi prof. K. Suwińska
• W naszej opinii ten audyt został sporządzony nierzetelnie - odpowiada dyrektor IChF Marcin Opałło

Burza w Instytucie Chemii Fizycznej PAN. Dyrekcja łamała ustawę kominową?
Źródło zdjęć: © newspix.pl | ALEKSANDER MAJDANSKI
Przemysław Dubiński

28.01.2016 | aktual.: 01.02.2016 09:09

O wynikach audytu i sytuacji panującej w Instytucie Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk Wirtualna Polska dowiedziała się od pracowników tej instytucji. Zgodzili się oni z nami rozmawiać tylko pod warunkiem zapewnienia im anonimowości. - W Instytucie nie wolno głośno mówić na ten temat. Prowadzone są dochodzenia, a osoby, które zbyt dużo wiedzą są szykanowane. Panuje blokada informacji, a ludzie się boją. To przypomina trochę sytuację z ZSRR, gdzie również próbowano udawać, że nie ma problemów. Dlatego wolimy wyjść z tym na zewnątrz, niż próbować walczyć oddolnie - tłumaczą.

O sytuacji w IChF zgodziła się z nami porozmawiać również profesor Kinga Suwińska, która przez 37 lat pracowała w Instytucie. Została zwolniona wraz z końcem grudnia 2014 roku z, jak twierdzi, niemerytorycznych powodów.

- Zarzucono mi, że mój podopieczny zbyt długo robi doktorat przez to, że pracuję jeszcze dodatkowo na uczelni. Zostałam jednak zwolniona po tym, jak zaczęłam interesować się sprawą nieprawidłowości w IChF. Mogło się to więc wiązać z polityką dyrektora Roberta Hołysta, który chciał oczyścić Instytut z osób, które za dużo wiedzą i są zbyt krytyczne w stosunku do dyrekcji - mówi profesor Sowińska.

Z relacji naszych rozmówców wynika, że pytania oraz naciski pracowników doprowadziły do wystosowania pisma do prezesa PAN, w którym domagano się wszczęcia procedury wyjaśniającej nieprawidłowości w IChF.

- Część osób była bardzo dobrze wynagradzana za wierność dyrekcji, a inni notorycznie pomijani przy podwyżkach. Ponadto dyrektor wypłacał sobie, poza przyznaną mu przez prezesa pensją, olbrzymie premie. W ten sposób łamał ustawę kominową - mówi prof. Suwińska.

Nasza rozmówczyni zwróciła się z tym problemem do ówczesnego prezesa PAN - prof. Michała Kleibera. Napisała do niego pismo, w którym opisała skalę nieprawidłowości. - Trafiło ono do wiceprezesa, który próbował sprawę zamieść pod dywan. Wówczas zgłosiliśmy się również do sejmowej i senackiej Komisji Nauki, Edukacji i Sportu. Dzięki naszym staraniom prezes PAN zarządził audyt prawny - opowiada była pracownik IChF.

Audyt i wielkie pieniądze

Sporządzenie audytu zlecono kancelarii prawnej Radziszewski i Wosik. Skończono go w maju 2015 roku, a jego wyniki były niekorzystne dla ówczesnej dyrekcji. Wykazano w nim m.in.:

- nieścisłości w zakresie zatrudniania i awansowania pracowników
- nieprawidłowości wynikające z ustawy o prawie zamówień publicznych oraz naruszenie tzw. ustawy kominowej w zakresie wynagradzania członków dyrekcji (dyrektora głównego, dyrektora naukowego oraz głównej księgowej)
- wielokrotne i bezprawne aneksowanie umowy o pracę z dyrektorem IChF, czego miał się dopuścić zastępca dyrektora

Z audytu wynika, że łączna wysokość środków finansowych wypłaconych na rzecz dyrektora Roberta Hołysta wyniosła w 2013 roku – ok. 460 tysięcy złotych, a rok później ok. 622 tysiące złotych. Tymczasem - jak wskazują twórcy raportu - zgodnie z ustawą kominową maksymalna wysokość miesięcznego wynagrodzenia nie mogła przekroczyć sześciokrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, która wynosiła w IV kwartale 2009 roku: 20727,48 zł.

W świetle dokumentu podobna sytuacja miała miejsce w przypadku zastępcy dyrektora ds. naukowych profesora Marcina Opałły, który z różnych tytułów miał otrzymać z Instytutu w sumie w 2013 roku – 237 tysięcy złotych, a rok później 373 tysiące złotych.

- Audyt wykazał, że tylko w 2014 roku dyrektor zarobił ponad 600 tysięcy złotych, a jego zastępca prawie 400 tysięcy złotych. W ciągu dwóch lat dwie osoby zarobiły ok. 1.5 mln złotych – podkreśla profesor Suwińska. - Wszystkie fundusze pochodziły z dotacji statutowej i z grantów, czyli publicznych pieniędzy. Nadal nie wiemy, co było w latach 2011-13. Nie mamy też wglądu do faktur. Skala tego zjawiska może być dużo wyższa – dodaje.

W podobnym tonie wypowiadają się niektórzy z obecnych pracowników IChF. – Naszym zdaniem w Instytucie mogło dojść do poważnych nadużyć prawnych, które noszą znamiona przestępstwa i powinny być ścigane sądownie. Od czasów, gdy IChF zaczęli zarządzać prof. Robert Hołyst oraz prof. Marcin Opałło, sytuacja przypomina prywatny folwark – przekonują.

Wadliwa ustawa?

W wyniku audytu prezes PAN skierował zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola. Dotyczyło ono przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego - dyrektora Roberta Hołysta - w zakresie zalecanej obsługi prawnej. Prokuratura po zbadaniu sprawy zdecydowała się jednak nie wszczynać śledztwa. W uzasadnieniu podano, że „nie doszło do naruszenia interesu publicznego, opartego na prawie materialnym lecz interesu do tzw. dobrej procedury”. Wskazano również, że „zachowanie dyrektora Instytutu powinno zostać ocenione przez pryzmat odpowiedzialności dyscyplinarnej”.

Sprawa trafiła również do rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych przy Ministerstwie Finansów, która również postanowiła umorzyć postępowanie. W uzasadnieniu podano, że „brak jest znamion naruszenia dyscypliny finansów publicznych”.

Od dnia 1 października 2015 r., w wyniku przeprowadzonego postępowania konkursowego, Instytutem kieruje nowy dyrektor – profesor Marcin Opałło. Wirtualna Polska zwróciła się do niego oraz do profesora Roberta Hołysta z pytaniami dotyczącymi audytu oraz sytuacji pracowników panującej w Instytucie.

- W naszej opinii ten audyt został sporządzony źle i nierzetelnie. Były w nim dwa poważne zarzuty. Dotyczyły złamania ustawy kominowej oraz sprawy przetargów. Jeżeli chodzi o drugi zarzut, to prokuratura nie wszczęła śledztwa i uważam ten temat za zamknięty. W przypadku ustawy kominowej, dysponujemy 3 opiniami prawnymi, które twierdzą, że audytorzy nie uwzględnili jednej istotnej rzeczy – tego, że my bierzemy pieniądze za kierowanie Instytutem, ale również za działalność naukową. Wchodzą w nią również umowy o dzieło z grantów od różnych agencji. Audytorzy zsumowali to wszystko i wyszło im, że przekroczyliśmy ustawę kominową – tłumaczy obecny dyrektor IChF Marcin Opałło. Przyznał on jednak, że nie wszystkie opinie, którymi dysponuje są jednoznacznie korzystne dla Instytutu. – To prawda, jedna jest niejednoznaczna – dodał.

Dyrektor IChF odniósł się również do aneksowania umów, które w opinii twórców audytu były przeprowadzane bezprawnie. - Stoimy na stanowisku, że były podstawy prawne do dokonywania zmian w umowie o pracę. Aneksowanie wzięło się z tego, że chcieliśmy odciążyć budżet Instytutu od płacenia części pensji wszystkim pracownikom. To pozwoliło nam zaoszczędzić środki, które mogliśmy wydać na inne cele – tłumaczy Opałło.

Przyznał on także, że dyrekcja raz, dwa lub trzy razy w roku – w zależności od kondycji finansowej Instytutu - miała wypłacane premie. Dyrektorzy na koniec roku dostali również nagrody za działalność. - Jednak, nie biorąc pod uwagę pieniędzy z projektów badawczych, suma wynagrodzeń nie przekraczała ustawy kominowej – zapewnił.

W podobnym tonie wypowiada się profesor Robert Hołyst, który przekonuje, że sporządzenie audytu oraz cały szum, który wokół niego powstał, wynika z podjętych przez niego działań na rzecz zreformowania IChF.

- Mieliśmy w IChF na etatach profesorów, którzy nie przychodzili do pracy, gdyż mieli inne zajęcia. Brali więc dwie pensje, które pochodziły z naszych podatków. Grzecznie zaproponowałem tym ludziom, by dokonali wyboru: czy chcą pracować na uczelni, czy w Instytucie. W odpowiedzi usłyszałem, że oni są profesorami i jak będą chcieli, to mnie „uwalą”. Jak widać udało im się to – mówi były już dyrektor Instytutu.

Zwraca on również uwagę na fakt, że zgłoszenie do prokuratury związane z wynikami audytu zostało złożone tuż przed wyborami nowego dyrektora. W konkursie startowała natomiast profesor Kinga Suwińska.

Profesor Hołyst podkreśla przy tym, że dzięki jego pracy przez ostatnie osiem lat ściągnięto do Instytutu ponad 65 milionów złotych w postaci grantów. - Kuriozalne jest to, że IChF, który jako jedyny zrobił profesjonalną reformę, wygrywał szereg konkursów i jest najlepszy w kraju, dostaje po tyłku. W normalnym kraju prezes PAN przypiąłby mi order i powiedział świetna robota. Tymczasem nie jestem już dyrektorem, czego w sumie nie żałuję, ale pozbyto się mnie w skandaliczny sposób. Jeżeli jest tu jakaś ofiara, to jestem nią ja – dodaje.

Efekt domina?

Z pytaniami dotyczącymi wyników audytu oraz złożonego do prokuratury wniosku zgłosiliśmy się również do nowego prezesa PAN – profesora Jerzego Duszyńskiego. W rozmowie z WP przyznał on, że instytuty Polskiej Akademii Nauk mają odrębną osobowość prawną i prezes PAN ma ograniczone możliwości nadzorowania ich działalności, jednak w jego opinii reakcja na wyniki kontroli była adekwatna do sytuacji i surowa.

Profesor Duszyński, powołując się na opinie prawne, stoi na stanowisku, że regulacje tzw. ustawy kominowej obejmują zakresem zastosowania jedynie świadczenia uzyskiwane w związku z zarządzaniem podmiotem, zaś świadczeń uzyskanych w związku z wykonywaną pracą naukową nie dotyczą.

Zakończony w maju 2015 r. audyt dotyczył jednak strony prawnej. Szereg nieprawidłowości, które zostały w nim zawarte, odnosiło się natomiast do spraw finansowych oraz gospodarczych. Na pytanie dlaczego nie przeprowadzono kolejnych audytów pod tym kątem profesor Duszyński tłumaczy:

- To był szeroki audyt. Proszę mi wierzyć, że bardzo dużo zrobiliśmy w tej sprawie. Zobowiązaliśmy dyrektora IChF PAN do przedstawienia programu naprawczego. Dokonaliśmy pewnych analiz i jeżeli będzie trzeba, to na pewno przeprowadzimy również audyt pod kątem gospodarczym oraz finansowym.

W zapewnienia prezesa PAN nie wierzy jednak profesor Suwińska. Sceptycznie do działań profesora Duszyńskiego podchodzą również pracownicy IChF.

- Może on boi się o swoje stanowisko? Był czas, że mógł coś z tym zrobić, ale go przegapił. Teraz próbuje wyciszyć sprawę. Niewykluczone, że boi się lawiny, która może ruszyć w innych Instytutach. To mogłoby przypominać efekt domina - mówią nasi rozmówcy.

Otwarty na przeprowadzenie audytu finansowego jest były dyrektor IChF, profesor Robert Hołyst. - Jestem "za". Tylko niech zrobią go w każdym Instytucie PAN, z których nasz jest najlepszy - mówi.

Wirtualna Polska zwróciła się do Najwyższej Izby Kontroli oraz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego z pytaniami dotyczącymi sprawy i z prośbą o wyjaśnienie nieprawidłowości wykrytych w audycie. Niewykluczone, że sprawa ponownie trafi do prokuratury.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (996)