Burza po wypowiedzi doradcy prezydenta. "To niebezpieczne słowa. Propaganda Kremla to wykorzystuje"
"Zastanawiam się, czy koncepcja jakiejś unii polsko-ukraińskiej albo Rzeczypospolitej wielu narodów nie mogłaby być wspaniałą przygodą dla pokolenia młodych ludzi" - powiedział prof. Andrzej Zybertowicz, analityk i socjolog, dziś doradca prezydenta RP. Tymi słowami profesor wywołał burzę w mediach społecznościowych. - Tego typu opinie są niebezpieczne, bo jesteśmy na froncie wojny propagandowej, w której może dojść do prowokacji siłowej - mówi Wirtualnej Polsce dr Wojciech Siegień, ekspert ds. Rosji z Uniwersytetu Gdańskiego.
- Czy chciałby Pan profesor porozmawiać na temat koncepcji "unii polsko-ukraińskiej"? Wywołała ona niemałe zamieszanie…
- W tej chwili nie mogę, ale bardzo chętnie porozmawiam z panem dłużej na początku lipca. To poważny temat.
Prof. Andrzej Zybertowicz, członek prezydenckiej Rady do spraw Bezpieczeństwa i Obronności w ramach Narodowej Rady Rozwoju - pytany przez nas o zamieszanie w związku z jego opinią z wywiadu dla "Polska Times" - nie mógł w poniedziałek rozmawiać. Krytyczne oceny swoich słów o "unii polsko-ukraińskiej" ze strony politycznych komentatorów określił krótko: "niedojrzałe".
A krytycznych opinii jest sporo.
Komentatorzy: to szkodliwa utopia
"Znowu to samo: Ukraińcy walczą o niepodległe państwo, rosyjska propaganda trąbi o tym, że Polska pomaga Ukrainie, bo w rzeczywistości chce zająć jej zachodnie tereny/zwasalizować ją, a doradca prezydenta daje im argument, snując opowieści o jakiejś I Rzeczpospolitej bis" - napisała na Twitterze dziennikarka Bianka Mikołajewska.
Jan Fiedorczyk z "Do Rzeczy" stwierdził zaś: "Słowa doradcy prezydenta Dudy są doskonałym potwierdzeniem tezy: szalona idea federacji polsko-ukraińskiej weszła do politycznego mainstreamu. Trzeba na każdym kroku pokazywać, że ten pomysł to szkodliwa utopia, która prowadzi do katastrofy".
Podobnych opinii jest więcej. "Tak, najlepiej teraz, kiedy w Ukrainie mordowane są dzieci, a my jesteśmy państwem przyfrontowym, rozkręcać ‘przygodę’, która miałaby polegać na budowaniu zagrożenia suwerenności Ukrainy z zachodu" - napisał Jakub Wencel z "Gazety Wyborczej". Michał Danielewski z OKO.press ocenił jeszcze ostrzej: "Dawno nikt nie dawał pożywki putinowskiej propagandzie, przekonującej, że Polska dąży do rozbioru Ukrainy. Na szczęście dla reżimu Putina polska polityka jest wypełniona odklejonymi od rzeczywistości prawicowymi dziwakami, którzy nie potrafią skorzystać z okazji, żeby się zamknąć".
- Tego typu opinie są niebezpieczne, bo jesteśmy na froncie wojny propagandowej, w której może dojść do prowokacji siłowej - mówi Wirtualnej Polsce dr Wojciech Siegień, ekspert ds. Rosji z Uniwersytetu Gdańskiego.
W jego ocenie "Rosjanie uważnie śledzą wszystkie polskie media i wypowiedzi polityków na temat Ukrainy i Rosji". - Nie wiem, dlaczego takie opinie padają publicznie. Może w Polsce nie ma spójnej polityki bezpieczeństwa? Może nasi politycy nie zdają sobie sprawy, że my również jesteśmy na froncie? Jesteśmy uczestnikami wojny informacyjnej, a musimy zdać sobie sprawę, jak sprawna i efektywna jest medialna propagandowa maszyna rosyjska - dodaje rozmówca Wirtualnej Polski.
Jak mówi nam dr Wojciech Siegień, "w rosyjskiej propagandzie medialnej od dawna pokazywane były mapy, na których przedstawiano zakładany podział Ukrainy, zgodnie z którym Polska miałaby rzekomo zająć północno-zachodnią część tego kraju". - Temat ten w rosyjskich mediach pojawiał się na długo przed i tuż przed rosyjską inwazją 24 lutego. To jest medialny sposób uwikłania i "skorumpowania" Polaków w to, co się dzieje w Ukrainie. W oczach odbiorców rosyjskich mediów jesteśmy uwikłani we współudział rozbioru Ukrainy - przyznaje ekspert ds. rosyjskiej dezinformacji. I podkreśla, że to jeden z najczęściej pojawiających się wątków dotyczących Polski w rosyjskich mediach.
Inny przykład? - Jeden z polskich posłów powiedział niedawno w jednej z polskich telewizji, że "rezygnacja z rosyjskiego węgla była pochopna". Natychmiast ta wypowiedź zawisnęła na głównych portalach rosyjskich: "Polacy żałują, że zrezygnowali z naszego węgla". Rosjanie takie wypowiedzi uogólniają na cały naród. Każdy polski polityk powinien o tym pamiętać. Musi wiedzieć o tym, że formułując tego typu idee, jak "federacja ukraińsko-polska", staje się dla Rosji, chcąc nie chcąc, rodzajem pożytecznego idioty - mówi dr Wojciech Siegień.
Słowa prof. Andrzeja Zybertowicza skomentowali także politycy zajmujący się w przeszłości dyplomacją. "Wypowiedź tak niemądra, jak Kaczyńskiego o wojskach NATO na Ukrainie. W polityce chodzi o sens i skuteczność, nie o ‘przygody’. Konieczność zbliżenia strategicznego Polski i Ukrainy jest oczywista. Ale potrzebuje głębokich analiz i rozmów, nie fantasmagorii w mediach" - stwierdził senator Koalicji Obywatelskiej Marcin Bosacki.
Jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską były ambasador RP w USA Ryszard Schnepf, "pan profesor Zybertowicz chciałby w ten sposób zdobywać popularność, rozgłos, ale jako doradca prezydenta, formalnie umocowany, powinien zachować wstrzemięźliwość w rzucaniu i lansowaniu projektów, które są bardzo ryzykowne i niebezpieczne". - Przede wszystkim dlatego, że idą tym samym śladem, co propaganda Putina, która podkreśla, że Polska chce zawładnąć przynajmniej częścią Ukrainy. Myślę, że pan prof. Zybertowicz będzie się cieszył popularnością przede wszystkim na terenie Federacji Rosyjskiej, w rosyjskich mediach. Można "pogratulować". Czuję się zażenowany i to słowo "zażenowany" jest dyplomatycznym określeniem moich uczuć - mówi nam Ryszard Schnepf.
Rosyjska propaganda o "zawodzie liberalnej demokracji"
Wypowiedź prezydenckiego doradcy w wywiadzie dla "Polska Times" w całości brzmiała tak: "W ostatnich latach często powtarzano, że po tym, jak zostały zrealizowane dwa ważne cele polskiej polityki zagranicznej - wejście do NATO i do Unii, polskiej polityce zabrakło jakieś wspólnej doniosłej wizji racji stanu, która by godziła opozycję i rządzących. Zastanawiam się, czy koncepcja jakiejś unii polsko-ukraińskiej albo Rzeczypospolitej wielu narodów nie mogłaby być wspaniałą przygodą dla pokolenia młodych ludzi. To jest wyzwanie o wiele ambitniejsze niż włączenie się Polski do przecież już gotowych organizmów, jakim jest NATO i Unia. Mamy szansę zbudować nową płaszczyznę integracji, wykorzystać to, czego się nauczyliśmy z integracji europejskiej dla integracji wschodnioeuropejskiej, bez tamtych błędów, innymi ścieżkami, uwzględniającą naszą regionalną specyfikę". To była odpowiedź na pytanie dziennikarza, "jakie skojarzenia z wojną na Ukrainie będą miały za dwadzieścia lat nasze dzieci".
Rozmowa była oczywiście dłuższa. Prof. Zybertowicz mówił w niej, że "nie można wykluczyć palestynizacji wojny na Ukrainie, sytuacji w której wojna latami będzie przygasać i rozpalać się na nowo w którymś z regionów naszego sąsiada". "Być może kluczem jest tu wrażliwość niemieckiej opinii publicznej. Znam Niemców, którzy szczerze uwierzyli, że można na zasadach demokratycznych zbudować ład ponadnarodowy. Są oni jednak zdolni do uczciwej refleksji, do wyciągnięcia odważnych wniosków z tej wojny. Jeśli Niemcy jako państwo będą chcieli uczciwie - w prawdziwej dyskusji z mniejszymi krajami UE - programować nową politykę, pojawi się nadzieja dla naszych dzieci, dla Europy, a nawet dla świata" - przewidywał socjolog.
Wypowiedzi prof. Zybertowicza zostały odnotowane w Rosji. Jeden z tamtejszych propagandowych portali odnotował opinię doradcy prezydenta RP m.in. o tym, iż "reakcja Europy na wydarzenia na Ukrainie pokazała, że liberalna demokracja zawiodła".
Dziwna koncepcja wraca
Koncepcja "unii polsko-ukraińskiej" pojawia się w mediach i wywołuje kontrowersje nie pierwszy raz w ostatnim czasie. Niedawno na portalu braci Karnowskich wPolityce.pl ukazał się tekst Marka Budzisza "Pora na postawienie kwestii polsko- ukraińskiego państwa federacyjnego. Potrzebne są odważne decyzje". Wywołał on ożywioną dyskusję w sieci na temat tytułowej koncepcji powstania polsko-ukraińskiego państwa federacyjnego, o której - choć w nieco innym tonie - mówił również prof. Andrzej Zybertowicz.
Już wtedy dziennikarka Bianka Mikołajewska zauważyła: "To wspaniały prezent dla rosyjskich propagandzistów, którzy przekonują, że Polska nie traktuje poważnie państwowości Ukrainy, nie uznaje jej obecnego terytorium i tylko czeka, by jakoś ją sobie podporządkować. Teraz mają wspaniały argument".
Uwagę na ten aspekt rosyjskiej propagandy zwracał także uwagę Michał Marek, ekspert ds. dezinformacji w Rosji, autor monografii "Operacja Ukraina". W mediach społecznościowych naukowiec zauważył, iż w Rosji twierdzi się, że Polska chce "opanować" Ukrainę politycznie i gospodarczo. Według komentatorów i analityków opinie prof. Zybertowicza mogą wzmóc tę szkodliwą i kłamliwą narrację w Rosji.
Wypowiedzi naukowca i członka prezydenckiej Rady do spraw Bezpieczeństwa i Obronności - delikatnie rzecz ujmując - nie wzbudziły entuzjazmu w obozie władzy.
- Czym innym są wynurzenia niezależnego publicysty, a czym innym wypowiedzi prezydenckiego doradcy. Polski rząd nie podziela tego typu opinii - stanowczo odpowiada na nasze pytania jeden z najważniejszych polityków obozu władzy.
O wypowiedzi prof. Zybertowicza oficjalnie zapytaliśmy przedstawicieli Kancelarii Prezydenta i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Obie instytucje nie chciały odnosić się do twierdzeń prezydenckiego doradcy i socjologa od lat związanego z obozem "dobrej zmiany". Nieoficjalnie jednak z obydwu źródeł usłyszeliśmy opinie dystansujące się od tego, co profesor Zybertowicz mówił o "unii polsko-ukraińskiej" i "Rzeczpospolitej wielu narodów".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski