Bunt w ośrodku dla migrantów. "Byłem w Wędrzynie, widziałem tamte budynki"

W ośrodku dla migrantów w Wędrzynie doszło do buntu. Około 100 mężczyzn w bardzo agresywny sposób zaczęło forsować ogrodzenie budynku, niszczyć meble i krzyczeć. - Można się spodziewać takich sytuacji więcej. Tym bardziej powinniśmy działać w kierunku uspokojenia tych ludzi - mówi Wirtualnej Polsce gen. Leszek Elas, były szef Straży Granicznej. Jak dodaje, miał okazję zobaczyć, jakie warunki panują w budynkach wojskowych przeznaczonych obecnie dla uchodźców.

W ośrodku dla migrantów interweniowało ok. 600 funkcjonariuszy
W ośrodku dla migrantów interweniowało ok. 600 funkcjonariuszy
Źródło zdjęć: © Facebook, Straż Graniczna | Facebook
Sylwester Ruszkiewicz

Do zdarzenia doszło w czwartek wieczorem w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców w Wędrzynie w woj. lubuskim. Grupa kilkuset mężczyzn wszczęła bunt i zdemolowała część budynku. Interweniowało ok. 600 policjantów wspartych przez funkcjonariuszy Straży Granicznej i strażaków. Po kilku godzinach sytuacja została opanowana. Jeden z funkcjonariuszy SG został ranny po uderzeniu stołkiem.

Mężczyźni wybili szyby w ośrodku i zniszczyli część wyposażenia pokoi. Krzyczeli "freedom" (z ang. wolność) i domagali się wypuszczenia, by móc dalej podróżować do Niemiec. Na plac przed budynek ośrodka wynieśli kosze na śmieci oraz szafki.

Według nieoficjalnych informacji "Gazety Lubuskiej" "w ośrodku trwały przygotowania do odesłania do Iraku grupy kilkudziesięciu mężczyzn, którzy nie spełnili warunków potrzebnych do uzyskania prawa pobytu". "Prawdopodobnie to mogło być przyczyną wszczęcia buntu przez część migrantów" - czytamy.

Z kolei w październiku Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich alarmowało o "złych warunkach w ośrodku". "Budynki mieszkalne przypominają zakłady karne. Otoczone są zasiekami typu "concertina"; są one nawet na dostępnych dla cudzoziemców niewielkich placach spacerowych. Ogromny stres cudzoziemców budziły słyszane na co dzień odgłosy strzałów i eksplozji – a są wśród nich tacy, którzy opuścili swój kraj w związku z konfliktami zbrojnymi. Takie warunki mogą prowadzić do pogłębienia traum" - czytamy w raporcie Biura RPO.

- Byłem kiedyś w Wędrzynie. Jeśli trafili do budynków wojskowych, to nasi żołnierze, ćwiczący na poligonie mają do dyspozycji takie same warunki. Oczywiście, zawsze można się postarać, żeby te warunki były lepsze. Nie zakładam złej woli ze strony państwa w tym zakresie. Z drugiej strony mamy jednak do czynienia przede wszystkim z inną kulturą, odmienną specyfiką. Więc choćby z tego powodu powinniśmy zadbać o lepszy komfort tych ludzi. Zapewnić negocjatorów, psychologów, którzy porozmawialiby z tymi ludźmi i wytłumaczyli polską specyfikę - mówi Wirtualnej Polsce gen. Leszek Elas, w latach 2008–2012 komendant główny Straży Granicznej.

Przypomnijmy, że ośrodek dla cudzoziemców w Wędrzynie zaczęto organizować w sierpniu tego roku na poligonie wojskowym. Obecnie przebywa w nim 604 cudzoziemców. To sami mężczyźni, 358 z nich to obywatele Iraku. Są tam też Syryjczycy, Jemeńczycy i Afgańczycy.

- Czy w zamkniętych ośrodkach, takich jak ten w Wędrzynie, nie poczyniono odpowiednich nakładów przez ostatnie lata? Nie sądzę, nakłady były adekwatne do bieżącej sytuacji. Trudno inwestować w placówki, które przez długi czas stoją puste. Podobnie było na świecie m.in. w Grecji, która kilka lat zmagała się z nagłą falą uchodźców. W przypadku kryzysów migracyjnych tworzy się ad hoc miejsca, które do tego się nadają. Inaczej w przypadku migrantów pokojowych, którzy trafili do Polski podczas konfliktu na Bałkanach. Byli zakwaterowani w ośrodkach wczasowych, a po wojnie wrócili do swoich domów. Tutaj mamy do czynienia z ludźmi zdesperowanymi, którzy za wszelką cenę chcą się dostać do Niemiec. Migranci zgromadzeni w jednym miejscu, na małej przestrzeni, mogą krytykować warunki lokalowe, żywność i podejście polskich władz. To efekt frustracji sytuacją w jakiej się znaleźli - ocenia były szef Straży Granicznej.

Jak poinformowało MSWiA, w ośrodku w Wędrzynie przebywają mężczyźni w wieku 20-30 lat. - To osoby, które zazwyczaj trafiały do Polski bez paszportów. To osoby, w których telefonach ujawniano mnóstwo niepokojących informacji na temat chociażby związków z terroryzmem albo innych przestępstw, na tle seksualnym. To osoby, których przede wszystkim musimy ustalić tożsamość - mówił w Polskim Radiu 24 wiceminister Maciej Wąsik. Wśród migrantów są osoby, które ubiegają się o pobyt stały w Polsce.

- Żeby ich odesłać do domu, musimy uruchomić procedury. Problem może być taki, że nie uda ich się odesłać pokojowo. Stąd bunt w ośrodku, stąd żądania grupy mężczyzn, żeby przyspieszyć i umożliwić im dostanie się do Niemiec. Z kolei gdyby chcieli zostać, a na to nie wygląda, wszczyna się postępowanie azylowe. Procedura trwa długo, pół roku, a często i więcej niż sześć miesięcy. Najpierw trzeba zaewidencjonować migrantów, zdaktyloskopować, sprawdzić w miejscu zamieszkania. Jeżeli są zdesperowani, to dziś zapewne nie ma mowy o ich dobrowolnym powrocie. Musimy z nimi rozmawiać i łagodzić emocje - uważa gen. Leszek Elas, były szef SG.

Jego zdaniem, w najbliższych dniach można się spodziewać podobnych sytuacji znacznie więcej. - Oni są blisko celu, jakim są Niemcy. Dlatego tym bardziej powinniśmy działać w kierunku uspokojenia. W przypadku kolejnych eskalacji nasze służby powinny ich próbować rozdzielić na mniejsze grupy i przenieść ich do innych ośrodków - ocenia były komendant Straży Granicznej.

Migranci znajdujący się w ośrodku zamkniętym w Wędrzynie trafili tam na mocy decyzji polskiego sądu. - Polska udziela azylu uchodźcom, ale nie imigrantom, którzy przybywają tutaj po to, żeby w Unii Europejskiej brać zasiłek. Udziela się azylu osobom, którym w krajach zamieszkania grożą niebezpieczeństwo, więzienie, wojna, prześladowania na tle chociażby religijnym czy rasowym - podkreślał w piątek Maciej Wąsik, wiceszef MSWiA.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
straż graniczaośrodek dla uchodźcówlubuskie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (923)