Bunt przedsiębiorców ws. obostrzeń. "Nigdy nie miałem tylu klientów"
Mnożą się doniesienia o otwieraniu zamkniętych przez lockdown pensjonatów, lodowisk, stoków narciarskich i restauracji. - Nie jesteśmy już jedyni w mieście. Nigdy nie mieliśmy tylu klientów - mówi Tomasz Kwiek z Cieszyna, który mimo obostrzeń otworzył dla klientów swoją restaurację.
W Szczecinie, gdzie przedsiębiorca Tomasz Formalski otworzył lodowisko (początkowo pod pretekstem sprzedaży kwiatów, bo kwiaciarnie mogą działać), otwarto już drugie prywatne lodowisko - Szczecińską Gubałówkę.
Właściciele obu obiektów przekonują, że dozwolone jest prowadzenie kursów łyżwiarstwa. Działają przy zachowaniu stosowania maseczek, zasad dystansu i dezynfekcji sprzętu łyżwiarskiego.
Bunt ws lockdownu. "Nigdy nie mieliśmy tylko klientów"
Po głośnej sprawie otwarcia i interwencji policji w restauracji "U Trzech Braci" w Cieszynie w przybywa otwartych lokali w tym mieście. - Nie jesteśmy już jedyni. Nie spotkałem się z takim odzewem klientów. Mamy zapełnione rezerwacje do końca tygodnia. Nigdy nie mieliśmy tylu klientów - mówi Tomasz Kwiek, prowadzący cieszyńską restaurację. Zapowiada walkę w sądzie z każdym mandatem, o ile zostanie na niego nałożony.
Na pytanie o ryzyko zakażeń koronawirusem odpowiada: - Nie wciągamy tu siłą klientów przez drzwi. Na sali siedzą dorośli ludzie i zakładam, że zdają sobie sprawę z sytuacji. To ich decyzja.
Cieszyn już ma naśladowców. Restauratorzy w Olsztynie umówili się, że równocześnie otworzą kilkanaście punktów. Są to restauracje, puby, kawiarnia i jadłodajnia, a także dyskoteka, której właściciel zapowiedział "Wielki Come Back" w noc z 15 na 16 stycznia. Oficjalnie powiadomili o swojej decyzji policję i sanepid.
Wszystkie przypadki to sprzeciw wobec ogłoszonego przez rząd przedłużenia obostrzeń dla gastronomii, hoteli oraz obiektów sportowych do 31 stycznia. Minister Zdrowia tłumaczył, że decyzja wynika ze stabilizacji statystk COVID-19 na "wysokim poziomie ok. 10 tys. zachorowań" dziennie.
Paweł Tanajno: Niech wszyscy się otworzą, policji zabraknie ludzi
Paweł Tanajno, lider organizacji Strajk Przedsiębiorców przekonuje, że wzbierającej fali protestów nie da się już zatrzymać. - To nie są pojedyncze przypadki, ale setki doniesień o otwarciu biznesów. Odnosimy sukcesy. Nie słyszałem, aby jakiś otwarty lokal został skutecznie zamknięty przez policję czy sanepid - mówi Wirtualnej Polsce Paweł Tanajno.
Powołuje się, że na relacje ze strony Strajk Przedsiębiorców na Facebooku. Ogłoszono na niej akcję pod hasłem "OtwieraMY". Przedsiębiorcy informują tam o uruchomieniu kolejnych dyskotek, klubów fitness, restauracji i pensjonatów. Pojawił się pierwszy post o otwarciu jednego ze stoków narciarskich w okolicach Zieleńca.
- Jeśli otwartych biznesów będą tysiące, rząd będzie musiał się poddać. Nie ma takiej armii ludzi w policji i sanepidzie, która pozwoli na nękanie kontrolami kilkudziesięciu tysięcy przedsiębiorców - mówi dalej Tanajno.
- Wygląda na to, że władza centralna traci kontrolę nad lokalnymi urzędnikami. Szeregowi pracownicy sanepidu i część policjantów unika konfrontacji. Oni już wiedzą, że prawo jest po naszej stronie, bo kary i mandaty zostają później anulowane przez sądy. Surowe konsekwencje, włącznie z karą 30 tys. zł za otwarcie restauracji, którymi straszą urzędnicy w rządowych mediach, nie są w praktyce stosowane - twierdzi Paweł Tanajno.
ZOBACZ TAKŻE: Obostrzenia po 17 stycznia. Mocny komentarz Bartosza Arłukowicza
Uniewinnienie fryzjera. Lockdown sprzeczny z konstytucją
Przedsiębiorcy, którzy chcą otworzyć biznesy mimo lockdownu, powołują się na głośny wyrok sądu administracyjnego w Opolu. Unieważnił on 10 tys. zł kary nałożonej wiosną przez inspektorów sanepidu na miejscowego fryzjera.
Sędzia wyjątkowo starannie przyłożył się do uzasadnienia. Przekonuje w nim, iż rozporządzenie Rady Ministrów zakazujące wówczas prowadzenia działalności gospodarczej m.in. salonom fryzjerskim było niezgodne z konstytucją. - "(...) ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny" - stwierdził sąd.
- Wyrok w tej sprawie nie ma prostego przełożenia na kolejne sprawy, ale jest mocnym sygnałem wątpliwości wokół podstaw do zakazu działalności gospodarczej. Co ważne, wyznacza pewien trend, który podzieli wielu sędziów. Sądy administracyjne nie były objęte wymianą kadr przez ministra sprawiedliwości. Sądzę, że przedsiębiorcy znajdą tam sporo poparcia - komentuje mec. Magdalena Wilk, prawnik, która wyspecjalizowała się w sprawach o naruszenia obostrzeń epidemicznych.
Mecenas Wilk opublikowała poradnik dla przedsiębiorców otwierających swoje biznesy mimo lockdownu. Doradza, aby unikać awantur z przedstawicielami służb i w razie kontroli konsekwentnie odmawiać przyjęcia mandatu, nie zgadzać się z wymierzonymi karami. Potem podjąć walkę w sądzie.
"Musicie być gotowi na kontrole codziennie! Jeżeli wszyscy otworzą, to oni nie będą w stanie wszystkich non stop kontrolować. Po prostu, zwłaszcza sanepid, nie będą mieli kim" - zwraca uwagę mec. Wilk.
Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w rozmowie z WP stwierdza jednak, że kary administracyjne będą stosowane z całą surowością.
Jak nie liczyć, przewaga liczebna faktycznie jest po stronie przedsiębiorców. Samych restauracji jest w Polsce 69,3 tys. (dane GUS). Tymczasem Inspekcja Sanitarna liczy około 17 tys. pracowników. Do spraw związanych z epidemią oddelegowano około 5800 osób.