Bunt naukowców
- Takiego protestu jeszcze we Francji nie było. Już ponad 5 tysięcy badaczy podpisało internetową petycję z żądaniem przywrócenia obiecanych funduszy na naukę - pisze "Gazeta Wyborcza". Grożą zbiorowymi dymisjami i wyjazdem do USA, gdzie zarobią więcej i będą mieli lepsze warunki pracy.
15.01.2004 07:00
Akcja protestacyjna rozpoczęła się kilka dni temu od najbardziej znanych francuskich placówek: Instytutu Pasteura, Instytutu Pierre'a i Marie Curie, Inserm-u, Instytutu Cochin. Petycję podpisał nawet dyrektor tej światowej sławy placówki prof. Axel Kahn. Apel wywołał burzę i zmobilizował środowisko naukowców w całej Francji.
"Gazeta Wyborcza" podkreśla, że naukowcy są zniechęceni trwającą - jak twierdzą - od dwóch lat katastrofą finansową w ich dziedzinie. Profesor Roger-Gerard Schwartzenberg, minister badań naukowych w poprzednim rządzie, uważa, że obecna prawicowa ekipa swą polityką "skazuje Francję na biedne laboratoria i żyjących w biedzie naukowców". - Nauka ma pętlę na szyi - wtóruje Jack Lang, b. socjalistyczny minister kultury i oświaty.
Naukowcy przyznają, że pieniądze publiczne można by we Francji na naukę wydawać lepiej, bo ich obieg jest zbiurokratyzowany i do końca niezrozumiały nawet dla nich samych. Protestujący uważają, że niezależnie od reform Francja, mająca przecież mocarstwowe ambicje, do których spełnienia potrzebna jest jej nauka na najlepszym światowym poziomie, wydaje na badania po prostu za mało. Podkreślają, że to tylko 2 procent PKB, gdy zaleceniem UE, spełnianym jedynie przez Finlandię i Szwecję, jest co najmniej 3% PKB.
Prezydent Jacques Chirac zapowiedział na Nowy Rok, że 3% w 2010 roku będzie na pewno. - Może łatwo obiecywać, bo kończy kadencję w 2007 roku - ironizują naukowcy. (IAR)