Bunt generałów w polskiej armii?
Ośmiu generałów ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego nie przyjmuje do wiadomości rozkazów o zwolnieniu i otwarcie krytykuje politykę ministra obrony. Tygodnik Wprost pisze, że generałowie przygotowują rokosz w armii.
14.10.2002 | aktual.: 14.10.2002 10:28
Byłaby to rzecz niesłychana w historii NATO, podważająca zdolność Polski do sojuszniczej współpracy - nieoficjalnie powiedział tygodnikowi Wprost przedstawiciel sztabu NATO w Brukseli. Targowanie się o stanowiska i grożenie buntem jest w armiach paktu nie do pomyślenia.
Kilku generałów ze Sztabu Generalnego nie chce się pogodzić z koniecznością opuszczenia zajmowanych stanowisk. Na ich miejsca mają przyjść pułkownicy. Generałowie mają wybór: mogą odejść na wcześniejszą emeryturę albo na niższe stanowiska, na przykład dowódców brygady.
To idiotyzm! Dowodziłem już dywizją, potem pracowałem w Sztabie Generalnym, a teraz miałbym dowodzić małym związkiem taktycznym. Nie zasłużyłem na taką degradację i nie zamierzam się na to godzić - mówi jeden z generałów.
Jeden ze scenariuszy rozważanych przez generałów, którzy nie chcą odejść ze stanowisk, zakłada wizyty w dawnych jednostkach i przeprowadzenie tam swoistego referendum: za lub przeciw ministrowi obrony, Jerzemu Szmajdzińskiemu. Generałowie zarzucają mu prowadzenie polityki kadrowej polegającej na promowaniu wyłącznie swoich, oskarżają go o rozbijanie struktur Sztabu Generalnego, pauperyzację oficerów oraz błędną koncepcję uzbrojenia armii.
A niech się buntują. Czas zrobić w końcu w armii porządek. W tej chwili mamy w armii generalską paranoję. Jeden dowodzi w Sztabie Generalnym 30 oficerami, podczas gdy na przykład w korpusie w Bydgoszczy jeden generał ma pod sobą 30 tys. żołnierzy - mówi tymczasem wiceminister obrony, Janusz Zemke.
Nie jest chyba przypadkiem, że do niesubordynacji dochodzi w armii, której dywizja jest trzykrotnie mniej sprawna od przeciętnej dywizji w innych państwach NATO i której oficerowie (w tym generałowie) uzyskują ponaddwuipółkrotnie gorsze wyniki w testach sprawności niż ich koledzy z innych krajów - komentuje Wprost.
Tymczasem premier Leszek Miller uznał w poniedziałek doniesienia tygodnika za wymagające sprostowania. Byłoby to zupełnie dziwaczne, gdyby takie zjawisko miało miejsce w Sztabie Generalnym - powiedział premier w Programie I Polskiego Radia.
Premier mówił, że informacja o tym, co się dzieje w Sztabie Generalnym, do niego nie dotarła. Ale minister obrony narodowej kilkakrotnie wysyłał sprostowania dotyczące rozmaitych artykułów, także i publikowanych w tym tygodniku. Myślę, że to jest kolejny przykład, który powinien spotkać się z kolejnym żądaniem o sprostowanie - podkreślił.
Natomiast Janusz Zemke podkreślił, że nie dopuszcza w ogóle myśli, by mogło dojść do jakiegokolwiek buntu generałów w Polsce. Chcę to wyraźnie stwierdzić: nie dopuszczam takiej myśli. Gdyby to była prawda, to jestem przekonany, że minister Szmajdziński na pewno podejmie natychmiastowe i skuteczne przeciwdziałania - powiedział Zemke w poniedziałek w Radiu Plus, zaznaczając jednocześnie, że nie czytał artykułu.
Trzeba w wojsku polskim likwidować różne chore sytuacje. I jedną z takich chorych sytuacji było jeszcze nie tak dawno to, że 70% etatów generalskich całego polskiego wojska znajdowało się w Warszawie - mówił Zemke.
Pytany czy potwierdza, że są problemy z ośmioma generałami, którzy nie chcą odejść ze stanowisk, Zemke stwierdził, że nie wie konkretnie, o jakich generałów chodzi. Mogę tylko stwierdzić, że na pewno niektórzy z generałów, którzy przyszli do Sztabu Generalnego i liczyli na awanse, to znaczy oni przyszli jako pułkownicy, mogą czuć się zawiedzeni - dodał.
Czyli jest jakiś bunt? - pytał dziennikarz. To znaczy, ci którzy liczyli na awanse, mogą się czuć niezadowoleni i ja to mogę potwierdzać, ale od niezadowolenia, czy od jakiś własnych subiektywnych, negatywnych odczuć, do buntu jest droga bardzo daleka - podkreślił wiceminister.
Na kolejne pytanie, czy nie ma buntu w armii Zemke odparł: Ale absolutnie nie ma.
W sierpniu posłuszeństwo ministrowi obrony wypowiedział ówczesny dowódca 12. Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina, płk. Ryszard Chwastek. Zarzucił zwierzchnikom m.in. łamanie prawa, dbanie o własne interesy, bałagan strukturalno-organizacyjny, opracowywanie w konspiracji i w mafijnym stylu zmian struktur wojska.
Chwastek otrzymał wypowiedzenie ze służby. Tydzień temu do Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu wpłynął akt oskarżenia, w którym zarzuca się Chwastkowi niewykonanie rozkazu. Pułkownik kandyduje na prezydenta Szczecina z ramienia Ligi Polskich Rodzin. (jask)