Bulwersująca historia - zmarły leżał całą noc na ulicy
Mieszkańcy łódzkich Chojen nie mogą dojść do siebie. Alarmują, że ciało ich zmarłego sąsiada z ul. Mroźnej całą noc z wtorku na środę leżało na ulicy, mimo że w nocy przyjechały tam dwie karetki. Pogotowie twierdzi, że o tej porze karetek w tym miejscu nie było.
19.11.2009 | aktual.: 19.11.2009 09:50
Są zbulwersowani, gdyż późnym wieczorem na miejscu była karetka pogotowia. Dyrektor pogotowia zdecydowanie temu zaprzecza i twierdzi, że ratownicy zostali wezwani dopiero w środę rano.
- We wtorek ok. godz. 22 na ul. Mroźną podjechała karetka na sygnale, a po paru minutach druga - mówią świadkowie [nazwiska do wiadomości redakcji]. - Sąsiad zmarł przed godz. 23. Karetki odjechały, ale ciało zostało. Myśleliśmy, że zabierze je zakład pogrzebowy, było już późno, poszliśmy spać. Rano przeżyliśmy szok, zwłoki były na ulicy, w ubraniu, ciało zdążyło już zżółknąć. Nikt nawet go nie przykrył... Przyjechało pogotowie i zajęło się reanimacją. Zakład pogrzebowy zabrał ciało dopiero o godz. 11.
Janusz Morawski, zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, zdecydowanie zaprzecza tej wersji.
- 18 listopada o godz. 6.58 otrzymaliśmy zgłoszenie, że przy ul. Mroźnej leży epileptyk nadużywający alkoholu, bez oznak życia - informuje Morawski. - W ciągu 4,5 minuty przyjechała karetka, reanimacja się nie powiodła. Nie możemy wykluczyć udziału osób trzecich, pan mógł zostać potrącony lub dostać ataku i upaść. Nie było nas tam w nocy, nie mieliśmy takiego zgłoszenia, karetka nie jeździła w tym rejonie.
Norbert Żabkowski, starszy dyspozytor pogotowia, zapewnia, że nikt z karetki nie zostawiłby ciała pacjenta na ulicy.
Jaka jest prawda? Wyjaśnią to policjanci i prokuratorzy.
Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji informuje, że sygnał dotyczący mężczyzny policja otrzymała w środę o godz. 7.45. - Zgłoszenia dokonało pogotowie ratunkowe, którego lekarz stwierdził zgon - mówi Kącka.
Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, informuje, że najpóźniej dziś zapadnie decyzja o ewentualnej sekcji zwłok zmarłego. - Nie mam danych, które potwierdzałyby, że zwłoki leżały na ulicy przez całą noc - zastrzega.
Zmarły mieszkał z siostrą, która nie chce rozmawiać o śmierci brata, czeka na ustalenia prokuratury.