Brytyjskie wojsko musi odpocząć
Brytyjskie siły zbrojne nie będą mogły
zaangażować się w żadną wojnę, nie będącą reakcją na bezpośredni
obcy atak, przed 2005 rokiem, ponieważ po wojnie z Irakiem
potrzebują wytchnienia - powiedział ustępujący szef sztabu
brytyjskich sił zbrojnych admirał Michael Boyce.
29.04.2003 | aktual.: 29.04.2003 20:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Kampania iracka nadwerężyła siły brytyjskie. Ludzie muszą powrócić do sił, a sprzęt zostać uzupełniony (...) Jeśli w ciągu najbliższego półtora roku armia zaangażuje się w jakieś działania to tylko dlatego, że rząd będzie przekonany, że przemawiają za tym jakieś przemożne względy" - powiedział admirał.
Boyce nie wykluczył, że pewna liczba żołnierzy wycofywanych z Iraku zdecyduje się odejść z armii, ponieważ dojdzie do wniosku, że doświadczenie wyniesione z jednej wojny zupełnie wystarczy.
W wojnie z Irakiem uczestniczyły siły brytyjskie w sile 45 tys. żołnierzy, z czego 26 tys. to wojska lądowe, co stanowi ok. jednej czwartej ich ogólnej liczby. 7. Brygada Pancerna tzw. Szczury Pustyni, która walczyła wokół Basry zabrała do Iraku ok. 120 czołgów typu Challenger 2, co stanowi jedną trzecią jej pełnego składu.
O ile w ocenie ekspertów brytyjskie siły lądowe mogłyby w stosunkowo krótkim okresie zmobilizować się do nowej operacji wojskowej na skalę iracką, to większe trudności miałyby z tym marynarka wojenna i lotnictwo. Powodem tego jest wykorzystanie w Iraku dużej ilości posiadanych środków, zwłaszcza bomb i pocisków. (mp)