Brytyjskie lotniska pilnie strzeżone, ale słabo chronione
Dokonany w poniedziałek pod Londynem, na ściśle strzeżonym terenie lotniska Heathrow napad i kradzież 6,5 mln dolarów wywołuje burzliwą dyskusję wokół nadal niewystarczającej ochrony na brytyjskich lotniskach.
Ochrona została zaostrzona po wrześniowych zamachach w Stanach Zjednoczonych.
Policja nie wyklucza, że operacja została przeprowadzona dzięki informacjom dostarczonym przez samych pracowników lotniska. Napastnicy, by dostać się na płytę lotniska Heathrow, gdzie odbywa się przeładunek towarów i bagażu z samolotów, musieli mieć bowiem ważne przepustki. Napad odbył się w tym samym czasie, kiedy samolot, którym pieniądze przyleciały z Bahrajnu, miał uzupełniane paliwo przed odlotem do Ameryki.
Jeśli możliwe jest dokonanie takiego rabunku - powiedział redaktor naczelny tygodnika Jane's Defence, specjalizującego się między innymi w bezpieczeństwie lotów - to równie proste może być podłożenie bomby w samolocie.
Chris Yaates, a także część detektywów Scotland Yardu, domagają się teraz wnikliwego zbadania poniedziałkowego incydentu, tym bardziej że przypadków naruszenia ochrony na brytyjskich lotniskach było kilka w ciągu ostatnich tygodni.
W miniony piątek w Manchesterze skanery nie wykryły dwóch pistoletów i pakunku materiałów wybuchowych. Na lotnisku Gatwick zaś pewien inspektor ochrony z fałszywą przepustką przedostał się do hangaru British Airways. (an)