Brytyjska mutacja rozlewa się po kraju. Podpowiada to rosnący wskaźnik reprodukcji wirusa
Dzienne liczby zakażeń koronawirusem mogą do końca tygodnia sięgnąć 11 tys. przypadków. Wskazuje na to wzrost współczynnika R, opisującego zaraźliwość wirusa SARS-CoV-2. Jednocześnie trzy trendy zapowiadają, że nadchodzą trudne dni - alarmują niezależni analitycy danych o epidemii.
Zanim minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował oficjalnie o zmianie w trendu epidemii koronawirusa, wcześniej ostrzegał przed tym Adam Gapiński, niezależny analityk danych o COVID-19. Posłużył się wskaźnikiem R, który z wyprzedzeniem informuje, na jakim etapie znajduje się epidemia, a dokładniej, opisuje zdolność wirusa do rozprzestrzeniania w społeczeństwie.
Jeśli R jest poniżej jednego, epidemia wygasa. Jeśli znacząco oddala się od 1, epidemia przyspiesza. Według tego wskaźnika rządy na całym świecie decydują o wprowadzaniu lub luzowaniu obostrzeń.
- Obecnie wskaźnik R dla Polski wynosi 1,22, co oznacza, że z obecnego poziomu zachorowań możemy dojść do 10-11 tys. nowych przypadków dziennie. W następnym tygodniu również prawdopodobnie czekają nas wzrosty. Epidemia zwija się dopiero gdy R spada poniżej jedności - mówi WP Adam Gapiński. Zastrzega, że nie jest epidemiologiem. Jednak wartość wskaźnika reprodukcji wylicza zgodnie z naukową metodologią.
Przed szczytem jesiennej fali zakażeń R wynosił niecałe 1,8. Wskaźnik został zduszony dopiero po wprowadzeniu narodowej kwarantanny.
Według rozmówcy WP najbliższe dni będą kluczowe. Środa jest dniem tygodnia, w którym zazwyczaj laboratoria przekazują do bazy Ministerstwa Zdrowia wyniki testów nieobciążone efektem weekendu. W sobotę i niedzielę jest mniej zleceń badań od lekarzy rodzinnych. Na środę minister zdrowia zapowiada konferencję prasową w sprawie nowych obostrzeń epidemicznych.
Trzecia fala epidemii. Brytyjska mutacja na północy Polski
Niekorzystnych trendów jest więcej. Brytyjska mutacja rozlewa się po Polsce - wynika z danych opublikowanych przez organizację GISAID, która zbiera dane z laboratoriów z całego świata. Bardziej zaraźliwą mutację B.1.1.7 potwierdzono już w 51 próbkach. Przy czym najwięcej z nich pochodziło z województw warmińsko-mazurskiego i pomorskiego (odpowiednio 17 i 18 próbek). Może to tłumaczyć ostatni wzrost zakażeń właśnie w tych dwóch województwach.
- Niepokojący trend jest związany z rosnącą liczbą osób zakażonych, które trafiają do szpitali. Z dnia na dzień zapełniło się 500 łóżek - komentuje Michał Rogalski, inny z niezależnych analityków danych o epidemii. Liczba osób hospitalizowanych rośnie od 14 lutego. Obecnie w szpitalach jest 13 350 osób.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Z kolei według Łukasza Pietrzaka, z danych z GUS i urzędów stanu cywilnego, również za styczeń, wynika, że umiera więcej Polaków niż w latach poprzednich. W styczniu 2021 roku Rejestr Stanu Cywilnego odnotował 39,7 tys. zgonów (17 proc. więcej niż w styczniu 2020 roku). 8616 osób zmarło w związku COVID-19.
Dodajmy, że dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej wypunktował niedawno brak koncepcji u rządzących na dalszą walkę z epidemią. Skrytykował, że nadal mało wiemy o nowych mutacjach wirusa w Polsce. Polacy zamiast maseczek stosują byle co, a przepisy na to pozwalają. Najmłodsze dzieci wróciły do nauki szkolnej, zanim zaszczepiono nauczycieli i teraz 300 szkół stało się ogniskami zakażeń. Podkreślił również, że sam lockdown nie niszczy wirusa, a po jego uchyleniu zawsze wzrasta liczba zakażeń.