Brutalny lincz w Rep. Środkowoafrykańskiej - chwilę po przemówieniu prezydent
Grupa żołnierzy Republiki Środkowoafrykańskiej zlinczowała mężczyznę, którego oskarżyli o przynależność do rebeliantów. Wojskowi zaatakowali bezbronnego człowieka chwilę po wysłuchaniu przemówienia tymczasowej prezydent, która zapowiadała przywrócenie bezpieczeństwa w ogarniętym chaosem kraju - donosi Reuters.
Ceremonia z udziałem prezydent Catherine Samba-Panza miała być symbolicznym aktem odtworzenia sił zbrojnych Rep. Środkowoafrykańskiej, które poszły w rozsypkę po przewrocie dokonanym przez partyzantów z północy kraju.
- W przeciągu miesiąca chciałbym zaprowadzić porządek w większej części kraju, i zamierzam dotrzymać słowa - powiedziała Samba-Panza w ośrodku szkoleniowym w stołecznym Bangi. Jej wystąpieniu przysłuchiwało się co najmniej tysiąc żołnierzy.
Dziesięć minut później, w miejscu oddalonym około 20 metrów od mównicy, grupa umundurowanych wojskowych zadźgała bezbronnego mężczyznę, oskarżając go o przynależność do muzułmańskich rebeliantów. Żołnierze skakali po martwych zwłokach, które później ciągnęli ulicami miasta.
Aktywista z Human Rights Watch poinformował, że ciało nieszczęśnika zostało na koniec spalone - pisze Reuters.
Kraj pogrąża się w religijnych walkach
Po wycofaniu się muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka ("Przymierze") z Bangi walki między chrześcijanami a muzułmanami w RŚA wybuchły z nową siłą. Chrześcijańskie milicje mordują muzułmanów, ofiarami muzułmańskich partyzantów padają chrześcijanie.
Do marca ubiegłego roku Republiką Środkowoafrykańską, byłą kolonią francuską rządzili chrześcijanie, stanowiący połowę 5-milionowej ludności kraju. Kiedy muzułmańscy partyzanci dokonali przewrotu i przejęli władzę w stolicy, potraktowali miasto i jej chrześcijańskich mieszkańców jak ludność podbitego kraju.
W pogrążonym w bezprawiu i chaosie kraju pogromy trwały do jesieni, gdy chrześcijanie skrzyknęli się w zbrojne milicje i przy wsparciu dawnych żołnierzy Bozizego ruszyli do kontrataku. W grudniu, w krwawej bitwie o Bangi zginęło prawie tysiąc ludzi, a na Zachodzie zaczęto obawiać się, że pogromy przerodzą się w ludobójcze rzezie.
Aby temu zapobiec Francja wysłała do Republiki Środkowoafrykańskiej 1,6 tys. żołnierzy. Wsparli oni bezradne wobec przemocy, liczące 4-5 tys., pokojowe siły Unii Afrykańskiej. Jednak obca interwencja, przynajmniej na początku, tylko zaogniła konflikt. Odbierając broń muzułmańskim partyzantom, interwenci zrazili ich do siebie, a jednocześnie zachęcili chrześcijańskie bojówki do wzmożonych ataków.
Źródło: Reuters, PAP