Brutalny atak na nastolatki w Indiach. Zwolniono policjantów
Dwaj indyjscy policjanci zostali zwolnieni za to, że zignorowali doniesienie o zaginięciu dwóch dziewczynek. Ciała zgwałconych nastolatek znaleziono później powieszone na drzewie mangowym.
Policjantów oskarżono o ukrywanie przestępstwa.
W związku z gwałtem i zabójstwem dwóch dziewczynek zatrzymano już trzy osoby - braci, których wskazał rodzina ofiar. Trwają poszukiwania dwóch kolejnych podejrzanych.
Do zdarzenia doszło w wiosce Katra w stanie Uttar Pradeś. Kuzynki w wieku 14 i 15 lat zaginęły we wtorek wieczorem. Najprawdopodobniej wyszły za potrzebą, gdyż nie miały w domu toalety. Ich ciała znaleziono następnego dnia powieszone na drzewie. Sekcja zwłok wykazała, że obie były przed śmiercią wielokrotnie gwałcone.
Ojciec jednej z ofiar powiedział BBC, że policjant wyśmiał go, kiedy ten prosił o pomoc w poszukiwaniu zaginionej córki. Dodał, że kiedy funkcjonariusz dowiedział się, że mężczyzna ma niskie pochodzenie, odmówił wszczęcia poszukiwań.
Po wyznaniu ojca w wiosce, z której pochodziły dziewczynki, wybuchły antypolicyjne protesty.
Oficjalne statystyki mówią, że w Indiach co roku dochodzi do ok. 25 tys. gwałtów. Aktywiści podkreślają, że prawdziwe statystyki są dużo wyższe, gdyż kobiety często są zmuszane przez rodziny lub policję do utrzymywania przestępstwa w tajemnicy. Szacują, że zgłaszany jest zaledwie co dziesiąty gwałt.
Zachodnie media oraz indyjscy aktywiści zwracają uwagę na trywializację gwałtu w Indiach. Dziennikarz indyjskiej gazety został wyśmiany przez ministra stanu Uttar Pradeś za pytanie o atak na nastolatki. - Panu chyba to nie grozi, prawda? - powiedział Akhilesh Yadav. - Więc po co się pan przejmuje? Co to pana obchodzi? - dodał.
Źródło: BBC News, CNN, ABC News, "Washington Post"