ŚwiatBruksela: wizyta wicepremiera Chin Li Keqianga bez konferencji prasowej

Bruksela: wizyta wicepremiera Chin Li Keqianga bez konferencji prasowej

Ku oburzeniu dziennikarzy akredytowanych w Brukseli, wizyta wicepremiera Chin Li Keqianga w Komisji Europejskiej odbyła się bez konferencji prasowej. Nie zgodziła się na nią strona chińska. - To godne pożałowania, że przywódcy europejscy w imię tzw. uprzejmości dyplomatycznej nie czują się zobowiązani respektować zasad UE i spotkać się z dziennikarzami - oceniła przewodnicząca Międzynarodowego Stowarzyszenie Dziennikarzy akredytowanych w Brukseli (API) Ann Cahill.

Bruksela: wizyta wicepremiera Chin Li Keqianga bez konferencji prasowej
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Julien Warnand

Jak poinformowała rzeczniczka KE Pia Ahrenkilde Hansen, strona unijna zaproponowała, by w programie wizyty wicepremiera Li znalazła się także konferencja prasowa, ale "to nie zostało zaakceptowane" przez stronę chińską. - Do tanga trzeba dwojga - dodała.

Te wyjaśnienia nie usatysfakcjonowały dziennikarzy, którzy podczas codziennej konferencji prasowej skarżyli się, że KE zgadza się na "dyktat Chin w polityce medialnej UE"; chcieli wiedzieć m.in., czy podczas wizyty poruszona zostanie kwestia praw człowieka w Chinach.

Przewodnicząca Międzynarodowego Stowarzyszenie Dziennikarzy akredytowanych w Brukseli (API) Ann Cahill wystąpiła z oficjalnym protestem. Stwierdziła, że w dniu, w którym obchodzony jest Światowy Dzień Wolności Prasy, "unijne instytucje zdają się dokonywać zwrotu wobec tych podstawowych zasad" lub "chcą je ukryć" kierując się dobrem relacji z innymi reżimami, "pozwalając od kilku lat władzom chińskim czy rosyjskim dyktować sobie, kto może brać udział w konferencjach prasowych albo nawet czy można je organizować".

- To godne pożałowania, że przywódcy europejscy w imię tzw. uprzejmości dyplomatycznej nie czują się zobowiązani respektować zasad UE i spotkać się z dziennikarzami- dodała Cahill. Zaapelowała do rzeczniczki KE, by przynajmniej przewodniczący KE Jose Manuel Barroso sam wystąpił na konferencji prasowej po rozmowach z Chińczykiem, skoro Li Keqiang nie chce tego zrobić.

- Nie jest to w naszych planach - odpowiedziała Ahrenkilde. Odrzucała też ataki o "zwrot" KE w polityce przejrzystości. - KE to jedna z najbardziej otwartych i przejrzystych instytucji na świecie, nie wiem czy znajdziecie inną tak otwartą - powiedziała.

Dziennikarze skarżyli się też na coraz mniejszą otwartość KE wobec dziennikarzy od czasu, kiedy Komisją kieruje Barroso. Jak przypomniał jeden z dziennikarzy, za czasów jego poprzednika Włocha Romano Prodiego, przedstawiciele mediów mieli otwarty dostęp do urzędników unijnych, a sam Prodi w imię transparencji publikował wszystkie swe e-maile w internecie. Krytykowali też fakt, że obrady komisarzy nie są transmitowane, w przeciwieństwie do coraz częściej publicznych obrad ministrów w Radzie UE; obrady te są transmitowane w internecie.

Te głosy zyskały na wymowie szczególnie ze względu na Światowy Dzień Wolności Prasy. Z tej okazji szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton wydała oświadczenie, w którym w imieniu UE sprzeciwiła się cenzurze w mediach, a także nieuzasadnionym i nieproporcjonalnym ograniczeniom w dostępie do internetu.

- UE oddaje hołd tym wszystkim, którzy walczą o poszanowanie wolności słowa oraz pluralizm prasy i innych mediów - oświadczyła Ashton.

Podczas swej wizyty w Brukseli wicepremier Chin spotkał się z Barroso i wziął udział w konferencjach na wysokim szczeblu na temat energetyki i urbanizacji. Zaplanowano przyjęcie kilku wspólnych deklaracji, m.in. w sprawie bezpieczeństwa energetycznego, a także współpracy w dziedzinie rynków energii elektrycznej i między KE a chińskim narodowym urzędem regulacji energetyki.

Wizyta wicepremiera Li miała też na celu przygotowanie jesiennego szczytu UE-Chiny, który odbędzie się w Brukseli. Podczas poprzedniego szczytu unijno-chińskiego w lutym w Pekinie także nie odbyła się konferencja prasowa, odwołana w ostatniej chwili przez stronę chińską. Jak ujawnili później unijni dyplomaci, poszło o obecność na szczycie kilku opozycyjnych dziennikarzy chińskich. Najpierw przez kilka godzin odmawiano im w ogóle akredytacji, a potem - gdy po protestach kolegów z UE udało im się wejść do budynku, gdzie trwał szczyt - anulowano konferencję prasową.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (72)