Bronisław Komorowski zaprosił na marsz z okazji 11 listopada
Mimo różnic nikomu nie można zabraniać odrębnego świętowania 11 listopada. Nie ma co marzyć o sztucznej jedności, ale można proponować także wszystkim partiom politycznym, aby spróbować razem świętować to, co jest cenne dla nas wszystkich - tak Bronisław Komorowski skomentował zapowiedź udziału w Marszu Niepodległości Jana Kobylańskiego, m.in. sponsora radia Maryja i prezes USOPAŁ. Kobylański mówił m.in. w Radia Maryja, że "w Polsce muszą rządzić Polacy"; "80 proc. MSZ to Żydzi", "niech Bartoszewski będzie ministrem w Izraelu". Końca procesu Kobylański vs. Sikorski na razie nie widać. Trzy duże manifestacje i kilka innych zgromadzeń publicznych na 11 listopada zgłoszono w stołecznym ratuszu.
- Nie ma co marzyć o sztucznej jedności, ale 11 listopada postarajmy się być razem wobec tradycji i niepodległości - apelował prezydent Bronisław Komorowski w Pułtusku.
- Zwracam się z serdeczną prośbą do wszystkich, aby zechcieli zamanifestować w różny sposób, także poprzez udział w tym marszu ("Razem dla niepodległej") to, że jesteśmy razem w obliczu niepodległości, że w stopniu maksymalnie możliwym w tym dniu staramy się przełamać naturalne, istniejące, typowe dla demokracji podziały partyjne - oświadczył prezydent.
Prezydent był pytany w Pułtusku o skuteczność inicjatywy współorganizowanego przez jego kancelarię marszu, który miał łączyć Polaków, a - jak się okazuje - będzie tylko jednym z trzech marszy zapowiedzianych na 11 listopada w Warszawie. Pytano go też m.in. o obecność prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego w komitecie honorowym tegorocznego "Marszu Niepodległości".
- Nikomu w państwie demokratycznym nie wolno i nie powinno się zabraniać odrębnego świętowania wedle tego, co komu w sercu gra i co jest zgodne z polskim prawem - powiedział Komorowski.
- Natomiast można proponować wszystkim Polakom, można proponować także wszystkim partiom politycznym, aby spróbować razem świętować to, co jest cenne dla nas wszystkich - pamięć o odzyskaniu niepodległości, mimo przecież nie mniejszych, a czasem może nawet większych różnic politycznych (niż te), które dzieliły Polaków wtedy w 1918 roku - dodał.
Prezydent przypomniał, że w czasie tamtej walki o niepodległość między różnymi obozami politycznymi była przypaść. Ale - jak dodał - była też "umiejętność współdziałania, która zaowocowała tym, że Polska niepodległość odzyskała".
- I dzisiaj nie ma co marzyć o sztucznej jedności - podkreślił prezydent.
Według niego można jednak przynajmniej próbować działać tak, aby zaznaczyć wspólnotę w kwestii tradycji i myślenia o niepodległości. Zdaniem Komorowskiego wiele osób zamanifestuje to idąc w marszu 11 listopada "Razem dla niepodległej".
- Serdecznie zapraszam na - miejmy nadzieję - radosny marsz przez całą Warszawę, zaczynający się na Placu Marszałka Piłsudskiego, a kończący się przed Belwederem też pod pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego - zaznaczył prezydent.
Komorowski zapowiedział, że ten marsz obejmie wszystkie nurty tradycji polskiej. - I ludowców, i narodowców, i socjalistów, tych wszystkich, którzy przyczynili się wtedy, że właśnie tu, z Wyszkowa, musieli czmychać jak niepyszni ci, którzy marzyli nie o tym, że zbudują wolną i niepodległą Polskę, ale Polskę jako fragment systemu komunistycznego, jako Polskę bolszewicką - wyliczał prezydent.
Prezydent wspominał o trudnej historii Wyszkowa. Wspomniał rok 1920, kiedy to - jak mówił - miały w tym mieście miejsce "wydarzenia o wymiarze symbolicznym dla polskiej walki o niepodległość". Według Komorowskiego, mówiąc o Wyszkowie dobrze jest powiedzieć "o lokalnym wymiarze nowoczesnego patriotyzmu". Jak przekonywał, polski wielki patriotyzm składa się z ogromnej ilości takich lokalnych patriotyzmów, które uczą nas kochać własną miejscowość, gminę, czy miasto. Zdaniem prezydenta Wyszków to dobry przykład właściwego pojmowania lokalnego patriotyzmu.
Komorowski przekazał podczas uroczystości burmistrzowi Wyszkowa Grzegorzowi Nowosielskiemu egzemplarz wydrukowanej przez siebie w drugim obiegu za czasów komuny noweli Stefana Żeromskiego "Na Probostwie w Wyszkowie". Prezydent przypomniał, że w latach 70. w jednym z domów na Tarchominie - po raz pierwszy w Polsce powojennej - wydrukował ten słynny utwór Żeromskiego. Zaznaczył, że był wtedy bardzo zdumiony, że nawet Żeromski był za komuny cenzurowany.
O co chodzi w sporze Kobylański vs. Sikorski?
Będzie ciąg dalszy sporu sądowego Radosława Sikorskiego z Janem Kobylańskim. Kobylański odwołał się od wyroku sądu, który uznał, że jego antysemityzm jest bezsporny. Sikorski ma nadzieję na potwierdzenie orzeczenia w drugiej instancji.
W marcu Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Sikorski nie musi przepraszać Kobylańskiego - szefa Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej - za nazwanie go "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy". Sędzia argumentował, że proces bezspornie wykazał antysemickie poglądy polonijnego biznesmena z Urugwaju, wobec czego określenie Sikorskiego może być uznane za łagodne.
W apelacji prawnik Kobylańskiego mec. Zbigniew Cichoń przekonuje, że sąd bezzasadnie przypisuje Kobylańskiemu antysemityzm. Cichoń uważa, że nawet gdyby hipotetycznie uznać wypowiedzi jego klienta za antysemickie, to trudno przyjąć, że przez samo to zasłużył na określenie "typ spod ciemnej gwiazdy". Według niego Sikorski używając takiego sformułowania chciał wywołać u odbiorców przekonanie, że Kobylański miał jakieś kryminalne afiliacje, czy "działalność przestępczą na koncie".
Szef polskiej dyplomacji ma jednak nadzieję, że apelacja potwierdzi orzeczenie pierwszej instancji. - Sąd stwierdził, że antysemityzm Kobylańskiego został ponad wszelką wątpliwość potwierdzony, oraz że jako osoba publiczna miałem nie tylko prawo, lecz wręcz obowiązek to napiętnować - powiedział Sikorski.
- Antysemityzm jest złem samym w sobie, a jego manifestowanie na stadionach, w internecie czy przez osoby publiczne szkodzi wizerunkowi Polski. Mam nadzieję, że sąd potwierdzi to stanowisko, a liderzy partyjni zakażą działaczom obnoszenia się znajomością z antysemitami - dodał minister.
"80 proc. MSZ to Żydzi"
W apelacji wskazano, że tylko z powodu, iż Kobylański używa on słowa "Żyd", czy "żydowski" nie można wyciągać "aż tak daleko idącego wniosku, iż kieruje nim niechęć do narodu żydowskiego". Mec. Cichoń przekonuje, że w swoich wypowiedziach polonijny biznesmen kieruje się polskim interesem państwowym i narodowym.
- Negatywne określenia, do osób żydowskiego pochodzenia sprawujących funkcje publiczne w Polsce, brały się stąd, iż osoby te i powód (Kobylański-PAP) inaczej rozumieją pojęcie dobra i interesu Polski i jej obywateli - czytamy w uzasadnieniu apelacji.
Proces jaki polonijny biznesmen wytoczył szefowi MSZ dotyczył sformułowań Sikorskiego z jego wywiadu-rzeki pt. "Strefa zdekomunizowana", w której minister mówił m.in., że pion śledczy IPN rozważał postawienie Kobylańskiemu zarzutu o szmalcownictwo w czasie II wojny światowej. Wskazywał, że dopiero szef MSZ "Władysław Bartoszewski miał 'dość jaj', żeby go (Kobylańskiego) odwołać z funkcji konsula honorowego w Urugwaju".
Kobylański to milioner, m.in. sponsor Radia Maryja, b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. przez Bartoszewskiego m.in. za antysemickie wypowiedzi). Wiele razy pisano o jego antysemickich wypowiedziach i podejrzeniach IPN, że mógł wydawać Żydów Niemcom za pieniądze (w 2007 r. IPN umorzył śledztwo w tej sprawie z powodów formalnych).
Według "GW" rola Kobylańskiego w niemieckich obozach koncentracyjnych mogła nie być jednoznaczna, co miało być głównym powodem jego wyjazdu do Ameryki Płd. Kobylański twierdzi, że te informacje są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie jego osoby.