Bronisław Komorowski razem z Janukowyczem i... Łukaszenką na finale Euro
Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka pojedzie na niedzielny finał Euro 2012 do Kijowa - potwierdzili dyplomaci tego kraju. Na razie jest jedynym zagranicznym przywódcą, oprócz Bronisława Komorowskiego, który zapowiedział swój przyjazd. Wzbudziło to spore kontrowersje. Czy szykuje się gigantyczny skandal? Jak wpłynie na wizerunek polskiego prezydenta? - Może wystąpić efekt diabelski, czyli przeciwieństwo efektu aureoli. Negatywne wrażenie związane z obecnością prezydenta Komorowskiego w takim towarzystwie, może spowodować zaniżenie jego ogólnej oceny - komentuje dr Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego. - Większym skandalem byłoby, gdyby prezydent Polski, kraju, który jest współgospodarzem Euro, nie pojawił się na finale i nie podziękował za Mistrzostwa - mówi Wirtualnej Polsce Joanna Trzaska-Wieczorek z kancelarii prezydenta.
29.06.2012 | aktual.: 29.06.2012 15:57
Łukaszenka spotka się przed meczem z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem, potem obejrzą razem mecz - poinformował białoruski ambasador na Ukrainie Walancin Wialiczka. Nie zapowiada się, by inni przywódcy krajów UE oprócz polskiego prezydenta pojawili się na meczu.
Zdaniem lidera Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka polskie oraz ukraińskie władze powinny przekazać prezydentowi Białorusi Aleksandrowi Łukaszence, że jest persona non grata. - W wypadku braku solidarności ukraińskiego współorganizatora w tej sprawie - ani prezydent Komorowski, ani nikt z władz polskich nie powinien oficjalnie reprezentować Polski na meczu finałowym i uroczystości zakończenia mistrzostw w Kijowie - uważa Jurek.
Uwięzienie Julii Tymoszenko skłoniło wielu zachodnich polityków do bojkotu ukraińskiej części piłkarskich mistrzostw Europy Euro 2012. Sama Tymoszenko nie chciała bojkotu Euro 2012 na Ukrainie pod względem sportowym. Chciała natomiast, aby europejscy politycy ograniczyli do minimum swoją obecność w loży honorowej prezydenta Janukowycza. Łukaszenka natomiast ma zakaz wstępu na teren UE za łamanie praw człowieka i polityczne represje.
Zdaniem Norberta Maliszewskiego Komorowski nie powinien rezygnować z udziału w finale. - Jako głowa państwa, które jest współorganizatorem Euro 2012 powinien być obecny w Kijowie. Nie sądzę, by zmienił zdanie, decyzja została już dawno podjęta - mówi ekspert.
- Ten gest zostanie pozytywnie odebrany przez społeczeństwo ukraińskie - uważa rozmówca Wirtualnej Polski. Ukraińcy, podobnie jak Polacy czują się dumnymi gospodarzami mistrzostw, dlatego docenią ten ukłon w swoją stronę. - Na pewno zapamiętają, że w tej biedzie prezydent Komorowski jest ich przyjacielem. A dla niego może to być punkt wyjścia, by wyrosnąć w przyszłości na moderatora stosunków polsko-ukraińskich, jak niegdyś Aleksander Kwaśniewski - mówi.
Pojawia się pytanie, jak Bronisław Komorowski ustosunkuje się do obecności dyktatora Białorusi. Czy będzie go towarzysko bojkotował, czy może spróbuje wykorzystać spotkanie, by porozmawiać o problemach stosunków Polski i Białorusi. Zdaniem Maliszewskiego prezydent będzie raczej próbował oddzielić sport od polityki i nie podejmie próby dialogu z Łukaszenką.
- Większym skandalem byłoby, gdyby prezydent Polski, kraju, który jest współgospodarzem Euro, nie pojawił się na finale Euro - mówi Joanna Trzaska-Wieczorek. Szefowa biura prasowego kancelarii prezydenta podkreśla, że prezydenci Polski i Ukrainy razem otwierali Euro i ich obowiązkiem jest również wspólnie zamknąć Mistrzostwa, podziękować wszystkim zaangażowanym w obchody polsko-ukraińskiego święta. Na finale mają też być para książęca Hiszpanii oraz premierzy Włoch i Hiszpanii. - Warto też pamiętać, że kanclerz Merkel zapowiadała wcześniej, że jeśli Niemcy będą w finale, ona pojedzie do Kijowa - dodaje Trzaska-Wieczorek. (js)