Bronisław Komorowski o słowach dyrektora FBI: jątrzącą i obraźliwą wypowiedź
- Te słowa wymagają reakcji państwa polskiego na odpowiednim poziomie - powiedział w TVP Info prezydent Bronisław Komorowski, komentując słowa dyrektora FBI. Podkreślił też, że Amerykanom trzeba pozwolić, by sami znaleźli wyjście z tej sytuacji. Samą wypowiedź uznał za jątrzącą i obraźliwą.
Czytaj także:Ambasador Stephen Mull tłumaczył się w MSZ ze słów dyrektora FBI. "To nie jest stanowisko USA"
- Wydaje mi się, że trzeba dać szansę Stanom Zjednoczonym, aby one znalazły odpowiednie wyjście z tej sytuacji. Myślę, że można liczyć albo na autorefleksję dyrektora albo inne zachowanie czynników państwowych. W USA panuje głębokie przeświadczenie, że należy się Polakom dobra pamięć - mówił prezydent.
Zdaniem Komorowskiego wypowiedź szefa FBI jest "jątrząca". Uznał również, że to przejaw ignorancji, braku wiedzy historycznej i pokładów dużej niechęci osobistej. - To wymaga od nas żmudnej, trudnej pracy nad rozbiciem złych, krzywdzących Polaków stereotypów, którymi się jeszcze żywią tego rodzaju osoby – powiedział.
Prezydent zwrócił uwagę, że "jest to wypowiedź obraźliwa, nie tylko w stosunku do pamięci o Polsce, ale obraźliwa przede wszystkim w stosunku do tych tysięcy ludzi, w imię których sadzono potem drzewka jako sprawiedliwych wśród narodów świata, a więc pamięci osób z Polski, które pomagały Żydom w czasie wojny".
Jamesa Comey, dyrektor FBI, wygłosił przemówienie 15 kwietnia w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, które następnie zostało przedrukowane w dzienniku "Washington Post" z okazji Dnia Pamięci o Holokauście. Comey mówił w nim, że Holokaust był "najbardziej znaczącym wydarzeniem w historii ludzkości"; zapowiedział, że każdy nowy funkcjonariusz FBI będzie miał obowiązek odwiedzić Muzeum, by zobaczyć, że "dobrzy ludzie pomagali mordować miliony", podporządkowując się ideologii nazistów.
Tłumaczył, że najbardziej przerażającą lekcją Holokaustu jest to, iż pokazał on, że ludzie są w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności i przekonać się do prawie wszystkiego, poddając się władzy grupy. - W ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili czegoś złego. Przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne, to, co musieli zrobić - dodał Comey.