Ambasador Stephen Mull tłumaczył się w MSZ ze słów dyrektora FBI. "To nie jest stanowisko USA"
- Sugerowanie, że Polska była w jakikolwiek sposób odpowiedzialna za Holokaust, to nie stanowisko Stanów Zjednoczonych - podkreślił ambasador USA w Polsce Stephen Mull, który stawił się w MSZ. Został tam wezwany w związku z wypowiedzią dyrektora FBI Jamesa Comeya.
19.04.2015 | aktual.: 19.04.2015 18:52
Mull poinformował po spotkaniu w MSZ, że rozmawiał z wiceszefem resortu spraw zagranicznych ds. bezpieczeństwa i polityki amerykańskiej Leszkiem Soczewicą. Jak mówił, jego rozmówca wyraził niepokój rządu polskiego w związku z wypowiedzią dyrektora FBI. - Zapewniłem go, że to nie jest stanowisko Stanów Zjednoczonych, że Polska była w jakikolwiek sposób odpowiedzialna za Holokaust. To jest tylko i wyłącznie odpowiedzialność nazistowskich Niemców - podkreślił.
Ambasador przyznał, że "teraz ma przed sobą wiele pracy, aby naprawić tę sytuację". Poinformował również, że jest w kontakcie z biurem FBI.
Mull zauważył jednocześnie, że nawet w najlepszych przyjaźniach od czasu do czasu są nieporozumienia. - Od tego mamy ambasadorów, żeby naprawić takie sytuacje - zaznaczył.
O tym, że ministerstwo będzie chciało wezwać amerykańskiego dyplomatę, poinformował wcześniej Marcin Wojciechowski, rzecznik MSZ.
- Jeżeli pojawiły się szkodliwe i jątrzące słowa wypowiedziane przez urzędnika, bez względu na to, czy wynikają one z niewiedzy, czy ze złej woli, należy na nie odpowiednio reagować. Właściwą odpowiedzią jest wezwanie przez MSZ ambasadora USA w celu wręczenia mu oficjalnego protestu - powiedziała Wirtualnej Polsce Joanna Trzaska-Wieczorek, dyrektor Biura Prasowego w Kancelarii Prezydenta RP. - Przypomnę, że gdy trzy lata temu prezydent Obama bez złej woli niezręcznie użył sformułowania "polskie obozy", prezydent Komorowski, wysłał do niego list, po którym prezydent USA wyraził ubolewanie - dodała Joanna Trzaska-Wieczorek.
Chodzi o przemówienie Comeya wygłoszone 15 kwietnia w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, a następnie przedrukowane w dzienniku "Washington Post" z okazji Dnia Pamięci o Holokauście. Comey mówił w nim, że Holokaust był "najbardziej znaczącym wydarzeniem w historii ludzkości" i zapowiedział, że każdy nowy funkcjonariusz FBI będzie miał obowiązek odwiedzić Muzeum, by zobaczyć, że "dobrzy ludzie pomagali mordować miliony", podporządkowując się ideologii nazistów.
Tłumaczył, że najbardziej przerażającą lekcją Holokaustu jest to, iż pokazał on, że ludzie są w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności i przekonać się do prawie wszystkiego, poddając się władzy grupy.
- W ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili czegoś złego. Przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne, to, co musieli zrobić - dodał Comey.
Stephen Mull na spotkaniu z dziennikarzami powiedział, że Comey "nie wyraził się tak, jak powinien się wyrazić". - Na pewno nie chciał umniejszyć wkładu Polaków, którzy odważnie walczyli, aby chronić Żydów przed Holokaustem - powiedział ambasador USA. W tym kontekście wymienił m.in. Jana Karskiego.
- Słowa, że Polska, czy jakiekolwiek inne kraje poza nazistowskimi Niemcami, były odpowiedzialne za Holokaust, są błędem, to jest szkodliwe i obraźliwe - podkreślił ambasador USA. Jak dodał, dyrektor James Comey "na pewno nie zamierzał sugerować, że Polska w jakimś sensie była odpowiedzialna" za Holokaust.
Jeszcze przed spotkaniem w MSZ Mull ocenił, że "szersze przesłanie Comeya było takie, że na świecie było wielu ludzi, którzy pomogli zbrodniarzom nazistowskim, albo że byli ludzie, którzy niedostatecznie reagowali" na tę zbrodnię - także w Stanach Zjednoczonych. - On chciał wyrazić, żebyśmy na przyszłość postanowili wszyscy razem, że gdyby pojawił się znak nowego Holokaustu, musimy bardzo dzielnie i odważnie przeciwdziałać temu - podkreślił ambasador. - On nie tak to wyraził, jak to powinno być wyrażone, ale naprawdę taki był jego cel - zadeklarował Mull.
- Nie uważamy, Stany Zjednoczone, że Polska była odpowiedzialna za tych zbrodniarzy - podkreślił ambasador. Zastrzegł, że wypowiedź Comeya nie jest stanowiskiem rządu Stanów Zjednoczonych.
Ambasador RP w USA Ryszard Schnepf wystosował list do Jamesa Comeya z protestem przeciwko jego wypowiedzi na temat roli Polaków w Holokauście. To niedopuszczalne słowa świadczące o niewiedzy; oczekujemy sprostowania - powiedział Schnepf.
- Jestem głęboko wstrząśnięty niestosownością wypowiedzi dyrektora Comeya. Ta wypowiedź jest obraźliwa dla Polaków, dla pamięci o ofiarach, o hitlerowskiej okupacji w Polsce i wskazuje na głęboką niewiedzę o historii tego okresu. To wywołuje u mnie ogromny smutek, że tak wysoki urzędnik publiczny i to z okazji dnia Pamięci o Holokauście mówi rzeczy tak dalece zniekształcające historię i zamazujące granicę pomiędzy sprawcami a ofiarami - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Schnepf.
W ocenie ambasadora Schnepfa słowa Comeya, "to jest de facto zrównanie pomiędzy sprawcami a ofiarami". - To rzecz niesłychana i niedopuszczalna. Tam nie ma nic o okupacji hitlerowskiej, o bezprzykładnych mordach i obozach koncentracyjnych, które stworzyli nazistowscy Niemcy, o masowej zagładzie. Jest natomiast o tym, że ludzie - Polacy i Węgrzy - patrzyli na zło, nie dostrzegając zła w tym, co się działo. To jest gigantyczne kłamstwo i niewiedza - powiedział dyplomata.
Wezwania ambasadora USA do polskiego MSZ domagali się również polscy politycy. Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO mówiła w programie "7 Dzień Tygodnia" w Radiu ZET, że słowa szefa FBI "to tak skandaliczna wypowiedź", że oczekiwałaby wezwania ambasadora USA do MSZ. O tym, że należy wezwać ambasadora Stephena Mulla do MSZ mówił też Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD. Również doradca prezydenta Tomasz Nałęcz uważa, że "ambasador Schnepf powinien zażądać przeprosin". - Niezbędne jest wezwanie amerykańskiego ambasadora i złożenie oficjalnego protestu - mówił Nałęcz.