Bronisław Komorowski: mamy do czynienia z pewną improwizacją
Nikt nie zakładał wcześniej wysłania dużej ilości żołnierzy polskich do Iraku w ramach sił stabilizacyjnych. Dzisiaj mamy do czynienia z pewną improwizacją, to znaczy Polska już przyjęła ofertę objęcia ważnego odcinka, jaką jest dowodzenie jedną ze stref stabilizacyjnych. I dopiero teraz się zastanawia, skąd wziąć żołnierzy na to, skąd znaleźć sprzęt dla tych żołnierzy i skąd znaleźć pieniądze na całą operację, oraz skąd znaleźć jeszcze struktury wojskowe spoza Polski, które by wzmocniły nasz odcinek. Więc mamy do czynienia z pewną improwizacją - powiedział gość Sygnałów Dnia, Bronisław Komorowski.
14.05.2003 | aktual.: 14.05.2003 11:48
Sygnały Dnia: Panie pośle, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" mówiąc o wysłaniu polskiego kontyngentu do Iraku, powiedział Pan, że istnieje ryzyko, że Polska nie stanie na wysokości zadania, co oznaczać będzie bardzo kosztowny politycznie blamaż. Czego Pan się obawia?
Bronisław Komorowski: – Tego, co jest, niestety, typowe dla polskiej polityki, a więc improwizacji. Nikt nie zakładał wcześniej wysłania dużej ilości żołnierzy polskich do Iraku w ramach sił stabilizacyjnych. Odwrotnie nawet: w rozmowach kuluarowych ministrowie sugerowali, że wysłanie żołnierzy do samej akcji zbrojnej będzie zamiast większego wysiłku na rzecz udziału w siłach zabezpieczających Irak po wojnie. Więc nastąpiła zmiana planów politycznych i dzisiaj mamy do czynienia z pewną improwizacją, to znaczy Polska już przyjęła ofertę objęcia ważnego odcinka, jaką jest dowodzenie jedną ze stref stabilizacyjnych. I dopiero teraz się zastanawia, skąd wziąć żołnierzy na to, skąd znaleźć sprzęt dla tych żołnierzy i skąd znaleźć pieniądze na całą operację, oraz skąd znaleźć jeszcze struktury wojskowe spoza Polski, które by wzmocniły nasz odcinek. Więc mamy do czynienia z pewną improwizacją. No, Polacy bywali mistrzami w improwizacji. Czasami dawało to dobre efekty, no, a czasami opłakane skutki.
Sygnały Dnia: Ale mniej więcej wiadomo, Panie Pośle, kto pojedzie. Że pojadą żołnierzy z 18 Batalionu Powietrzno-Desantowego, z Pułku Inżynieryjnego z Brzegu, wojska chemiczne z Brodnicy, żołnierze ze Świętoszyna.
Bronisław Komorowski: – No i właśnie to jest powód, bo to, co jest typowe dla większości krajów wysyłających kontyngent do tego rodzaju operacji, to to, że wysyłają tam zwarte związki taktyczne, które są w całości gotowe do podjęcia operacji. W Polsce mamy zapóźnienia z modernizowaniem sił zbrojnych i efekt jest taki, że wszystkie kontyngenty polskie – zarówno do Kosowa, Bośni, jak i teraz właśnie do Iraku – są tworzone na zasadzie wyrywania albo pojedynczych żołnierzy, albo pododdziałów z całości sił lądowych, a to jest zawsze gorzej zarówno dla tych, którzy wyjeżdżają, jak i tych, którzy zostają, bo to destabilizuje związki taktyczne, które w Polsce pozostają, które przecież muszą się normalnie szkolić, normalnie funkcjonować i utrzymywać gotowość bojową. Więc tę taką polską potrzebę improwizowania już jest najwyższy czas, aby przerwać i jednak pogłębić proces w siłach zbrojnych tak, żeby Polska w dalszej perspektywie nie musiała kombinować w ostatnim momencie jak koń pod górę, tylko aby szybko mogła
wystawić jedną brygadę, która wyjeżdża, jeśli potrzeba, nawet poza granicę kraju, jest tam w stanie działać, a druga brygada, w pełni profesjonalna, powinna się po prostu przygotowywać do dokonania zmiany. Takie improwizacje czasami się udają, czasami są źródłem poważnych kłopotów.
Sygnały Dnia: Wyrażał Pan także obawę, że w tej misji wezmą udział ochotnicy ze służby zasadniczej. A to jest źle, że ochotnicy chcą jechać i służyć w Iraku?
Bronisław Komorowski: – Wie Pan, żołnierz służby zasadniczej jest zawsze gorzej przygotowany, gorzej wyszkolony i potrzebuje więcej czasu na dotarcie się niż żołnierz profesjonalny. To, że zapadła decyzja o wysłaniu ochotników zasadniczej służby wojskowej, świadczy po pierwsze o tym, że brakuje żołnierzy profesjonalnych, żołnierzy nadterminowych i zawodowych, szczególnie przydatnych na niższych funkcjach. Bo taka jest prawda smutna, że do tej pory wyjeżdżali w zasadzie tylko zawodowi, kontraktowi i nadterminowi, ale wyjazd dalszych dwóch tysięcy tego rodzaju żołnierzy zdestabilizowałoby w całości siły lądowe.
Sygnały Dnia: Minister Szmajdziński zapewnia, że będą to tylko żołnierzy zawodowi i nadterminowi. O ochotnikach ze służby zasadniczej nic nie mówi.
Bronisław Komorowski: – No, daj Panie Boże. No tak, tylko że jeżeli z kolei wyśle się dużą ilość żołnierzy nadterminowych, to znaczy, że w normalnych jednostkach wojskowych ich zabraknie, a Wojsko Polskie ma jednak przede wszystkim zadania przygotowywanie się do obrony naszych granic.