Broń masowego rażenia w rękach terrorystów? Już eksperymentują z trującymi środkami

• Państwo Islamskie pracuje nad bronią chemiczną

• Dżihadyści mogą próbować zdobyć też inne rodzaje broni masowego rażenia

• Przed ich użyciem na Zachodzie ostrzega Parlament Europejski

• Wg eksperta dla Polski wrażliwym momentem mogą być Światowe Dni Młodzieży

Broń masowego rażenia w rękach terrorystów? Już eksperymentują z trującymi środkami
Źródło zdjęć: © AFP | YouTube
Małgorzata Gorol

02.03.2016 | aktual.: 02.03.2016 21:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Grupa terrorystów domaga się, by ONZ oficjalnie uznało Państwo Islamskie - w przeciwnym razie gdzieś w Europie dojdzie do zamachu z użyciem broni masowego rażenia. Owo "gdzieś" to berliński dworzec główny. Islamiści planują rozpylić tam trujący sarin. Chcą wykorzystać podmuch przejeżdżających pociągów, by zwiększyć zasięg działania groźnej broni. I dobrze wiedzą, że ONZ nie spełni ich żądań.

Spokojnie, to nie zdarzyło się naprawdę, a jest jedynie scenariuszem amerykańskiego serialu "Homeland". Ale jego twórcy nie przez przypadek wymyślili taką, a nie inną historię. Ponad 20 lat temu pewna japońska sekta faktycznie użyła sarinu podczas ataku na tokijskie metro. Jeszcze jedna rzecz się zgadza: także dżihadyści nie mieliby skrupułów, by wykorzystać broń masowego rażenia. I już nad nią pracują.

Brudna bomba i broń chemiczna

- Jeśli chodzi o broń masowego rażenia, najbardziej prawdopodobne jest użycie broni chemicznej, która jest najłatwiejsza do wyprodukowania - mówi WP prof. Ryszard Machnikowski z Uniwersytetu Łódzkiego, ekspert ds. bezpieczeństwa. Jak dodaje, produkcja broni biologicznej wymaga dużego zaawansowania laboratoryjnego, z kolei broń nuklearna - podkreśla ekspert - "jest poza zasięgiem nawet takiej struktury, jak Państwo Islamskie". Choć terroryści mogą próbować stworzyć ładunek radiologiczny, czyli tzw. brudną bombę.

Pierwsze niepokojące doniesienia pojawiły się już w lipcu 2014 r., po tym jak Państwo Islamskie zajęło iracki Mosul. Dżihadyści mieli wówczas przejąć z tamtejszego uniwersytetu wykorzystywane do badań materiały radioaktywne. Niedawno wyszło również na jaw, że w listopadzie zeszłego roku z magazynu firmy związanej z przemysłem górniczym w pobliżu irackiej Basry zniknęły kolejne niebezpieczne materiały. Ostatecznie ten groźny pakunek został odnaleziony (czytaj więcej)
, ale to nie uspokaja. Najwyraźniej islamiści mogą próbować zdobyć radioaktywne materiały nie tylko na Bliskim Wschodzie. W zeszłym roku agencja Associated Press opisała, że władzom Mołdawii współpracującym z FBI udało się na przestrzeni ostatnich pięciu lat aż cztery razy udaremnić próby sprzedaży materiałów radioaktywnych bliskowschodnim ekstremistom. A niedawno belgijskie
władze ujawniły, że jeden z krajowych ekspertów nuklearnych był śledzony przez osoby podejrzewane o powiązania z listopadowymi atakami w Paryżu. Policja znalazła potwierdzające to taśmy.

I choć terroryści mogą starać się zdobywać materiały do brudnej bomby, to wiadomo, że już teraz mają dostęp do broni chemicznej.

- Służby różnych państwa europejskich, i nie tylko, wskazywały, że Państwo Islamskie, ale też inne grupy, prowadzą różnego rodzaju doświadczenia z bronią chemiczną - mówi prof. Machnikowski. Niedawno sam dyrektor CIA John Brennan przyznał, w szeroko opisywanym wywiadzie dla amerykańskiej stacji CBS, że IS jest w stanie wyprodukować małe ładunki z gazem musztardowym i chlorem. Ale to nie pierwsze takie wiadomości. Już latem zeszłego roku siły kurdyjskie walczące w Syrii i Iraku z żołnierzami kalifatu alarmowały, że przeciw ich bojownikom kilka razy użyto trujących środków. Z kolei Lekarze bez Granic donosili w sierpniu 2015 r. o cywilach, czteroosobowej rodzinie, poszkodowanej przez pocisk z bronią chemiczną. Także wtedy mówiło się o gazie musztardowym i chlorze, choć broń ta miała mieć niskie stężenie.

Skąd ta broń?

Według NBC News islamiści mogli zdobyć składy chloru w placówkach uzdatniania wody, które zdążyli zająć, budując swój kalifat. Z kolei gaz musztardowy był dostępny w arsenale syryjskiego reżimu, nim ten zgodził się na usunięcie przez międzynarodowych inspektorów swoich zapasów broni chemicznej. Także w Iraku w 2014 r. Państwu Islamskiemu udało się zdobyć na pewien czas kontrolę nad bunkrami, które za czasów Saddama Husajna były wykorzystywane do programu broni chemicznej. Nie było tam już samych składów groźnej broni, ale miało się znajdować kilka tysięcy pustych pocisków artyleryjskich i innych nadal skażonych pojemników. Choć, według ekspertów, trudno byłoby je wykorzystać do budowy broni.

Zdaniem Amerykanów, jak opisywał przed miesiącami serwis BBC News, islamiści używali podczas swoich ataków broni chemicznej w formie proszku w połączeniu z tradycyjnymi pociskami. A brytyjska stacja dodawała, że jej korespondenci potwierdzają te doniesienia.

Islamiści mają sami produkować groźny środek. - Oceniamy, że mają aktywną niedużą komórkę badawczą nad bronią chemiczną, która pracuje nad jej poprawieniem - powiedział anonimowy amerykański przedstawiciel władz w rozmowie z serwisem. To samo twierdził iracki oficjel, z którym rozmawiało z kolei Associated Press. Grupę ekspertów chemicznych mają tworzyć rekruci z zagranicy, ale także byli ludzie reżimu Saddama Husajna.

- IS ma w tej chwili relatywną swobodę, bo dysponuje terytorium, gdzie takie laboratorium chemiczne może być nawet poza zasięgiem bombardowań - mówi WP prof. Machnikowski i dodaje: - Podobna sytuacja była z Al-Kaidą w Afganistanie przed interwencją amerykańską (w 2001 r. - red.). Później w bazie w Tora Bora znaleziono materiały wskazujące, że Al-Kaida prowadziła różnego rodzaju doświadczenia z bronią chemiczną, a nawet próby z biologiczną. Do tego potrzebne jest właśnie miejsce, czas i osoby, które mają odpowiednią wiedzę.

Nie znaczy to bynajmniej, że dawna organizacja Osamy bin-Ladena wypadła z terrorystycznej gry i obecnie jedynie kalifat mógłby próbować przymierzać się do ataku z użyciem broni masowego rażenia. Przeciwnie, jemeńska filia Al-Kaidy, korzystając z wojennego chaosu, zdobywa kolejne przyczółki na południu kraju. A serwis Long War Journal opisywał niedawno, że jemeńscy islamiści pochwalili się na Twitterze, że zdobyli "toksyczne substancje". Choć nie podano żadnych szczegółów, a doniesień tych nie sposób zweryfikować. Jednak nie tylko IS i Al-Kaida mogą być groźne.

- W tej chwili mamy do czynienia z bardzo dużą liczbą niezależnych organizacji, które nie uznają ani zwierzchnictwa Al-Kaidy, ani IS. Co prawda, one mają mniejsze możliwości finansowe, ale to jest konkurencyjna walka między więcej niż dwiema organizacjami, kto będzie w stanie przeprowadzić bardziej spektakularny zamach - mówi prof. Machnikowski.

Dwa groźne scenariusze

W grudniu ubiegłego roku Parlament Europejski opublikował dokument ostrzegający przed atakami Państwa Islamskiego, które mogłoby wykorzystać "niekonwencjonalną" broń. "Europejskie rządy i instytucje UE muszą być w gotowości i wziąć pod uwagę publiczne ostrzeżenie przed możliwością ataków terrorystycznych z użyciem broni chemicznej, biologicznej, radiologicznej, a nawet materiałów nuklearnych" - głosi on na wstępie. Dokument streszcza doniesienia o bliskowschodnich atakach IS, gdzie były wykorzystane trujące gazy, i przypomina, że w szeregi kalifatu zaciągali się i nadal zaciągają bojownicy, którzy mają wiedzę z zakresu fizyki czy chemii i byliby zdolni do stworzenia groźnej broni.

Według tego dokumentu MAEA (Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej) notuje rocznie ponad 150 przypadków przemytu substancji radioaktywnych. A każdego miesiąca Interpol wykrywa liczne przypadki prób nabycia, przemytu czy użycia materiałów chemicznych, biologicznych, radiologicznych i jądrowych. Raport PE ostrzega również, że takie materiały były już niezauważenie wwożone do Europy. Przykładem jest tu sprawa zatrucia polonem rosyjskiego dysydenta Aleksandra Litwinienki.

Jakie są więc najgroźniejsze scenariusze dla Zachodu? Prof. Machnikowski wymienia dwa. Pierwszy to atak w zamkniętym obiekcie, jak sala koncertowa czy metro. - Tam broń chemiczna jest po prostu najbardziej skuteczna, bo jej użycie nie zależy od warunków atmosferycznych - wyjaśnia. - Druga możliwość, na którą wskazują różni eksperci, to wykorzystanie dronów do przenoszenia ładunków chemicznych, które byłby użyte nad dużym zgromadzeniem ludzi, jak stadion czy inna impreza masowa. W Polsce momentem, gdzie taki scenariusz mógłby zostać przeprowadzony, są Światowe Dni Młodzieży. Choć miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie - dodaje.

Ataki z użyciem silnej broni chemicznej mogą przynieść setki lub więcej śmiertelnych ofiar. Tak, jak to się stało w 2013 r. w Syrii. Ale nawet gdyby terroryści użyli gdzieś na Zachodzie takiej broni niskiej jakości, już to wystarczyłoby do wywołania psychologicznego efektu. W głośnym do dziś ataku japońskich fanatyków w 1995 r. zginęło "tylko" 12 osób, ale tysiąc zostało poszkodowanych.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (16)