Broad Peak - góra śmierci pochłonęła polskich himalaistów
Po kilku dniach od zdobycia szczytu Broad Peak w Pakistanie nadal nie ma kontaktu z dwójką himalaistów, którzy zaginęli podczas powrotu.
08.03.2013 | aktual.: 08.03.2013 10:27
Jeszcze we wtorek wydawało się, że czwórka polskich himalaistów odniosła spektakularny sukces. Między godz. 17 a 18 Adam Bielecki (29 l.), Maciej Berbeka (58 l.), Tomasz Kowalski (27 l.) i Artur Małek (33 l.) zdobyli jedną z najtrudniejszych na świecie gór. Przed nimi zimą nie dokonał tego nikt!
Natychmiast po tym triumfie, wspinacze zaczęli powrót do obozu szturmowego, położonego na wysokości 7600 m. Starali się zejść jak najniżej, żeby zdążyć przed zmrokiem. Jako ostatni schodził Tomasz Kowalski. Przed nim szedł Maciej Berbeka. Choć każdy z uczestników posiadał radiotelefon, to łączność mieli tylko Tomasz Kowalski i Artur Małek.
Rozmawiał z nimi oczekujący na nich w obozie kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki. Już wtedy niepokojące było to, że tempo schodzenia Tomka i idącego przed nim Maćka było dramatycznie wolne. Do ok. godz. 2.00 – po 7-8 godzinach odwrotu spod szczytu – pokonali oni odcinek, który zwykle zajmuje godzinę.
Jako pierwszy do obozu dotarł Adam Bielecki. Pięć godzin później wrócił także Artur. Była wtedy godz. 2 nad ranem. W tym czasie Tomasz Kowalski zgłosił kierownikowi trudności z oddychaniem i ogólne osłabienie. Ponadto w czasie schodzenia upadł i wypiął mu się rak. Podczas ostatniej łączności o 6.30 rano 6 marca meldował o trudnościach z zapięciem tego raka. Była to ostatnia rozmowa telefoniczna z zaginionymi.
Tuż przed świtem z bazy na wysokości 4950 m widać było światełko latarki na przełęczy. Rano jeden z pracowników bazy twierdził też, że widział postać w okolicy szczelin. Uznano, że to Maciej. Ale potem te informacje się nie potwierdziły.
O świcie 6 marca z obozu II na 6200 m wyszedł do góry oczekujący tam pakistański wspinacz i ok. 13. dotarł do szczelin na wysokości ok. 7700 m. Jednak nie zauważył żadnych śladów polskich wspinaczy. Dwójkę himalaistów uznano od tego momentu oficjalnie za zaginionych. 6 marca o 21.30 Adam Bielecki dotarł do bazy. Późnym wieczorem w środę na polecenie kierownika z obozu IV na 7600 m zaczął schodzić w dół również Artur Małek. Wszystko wskazuje na to, że Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka zginęli, gdy schodzili ze szczytu. Choć wciąż mówi się o nich jako o osobach zaginionych, to ci, którzy byli w najwyższych górach na świecie, wiedzą, co to oznacza.
– Z relacji kierownika wyprawy wynika, że Tomek najprawdopodobniej miał chorobę wysokogórską. Oznacza to, że nastąpił najpierw obrzęk płuc, a potem obrzęk mózgu. W takiej sytuacji można próbować podawać leki, które odwadniają organizm i zmniejszają opuchliznę mózgu. Jednak organizm jest tak bardzo osłabiony, że człowiek może nawet nie mieć siły, żeby odpiąć zamarznięte klamerki w torbie, żeby je wyjąć. W palcach ustaje krążenie krwi. Jedynym sposobem, stosowanym przez himalaistów ze starszego pokolenia jest stopniowa aklimatyzacja w terenach położonych na takiej wysokości. Młodzi zażywają jakieś leki, m.in. viagrę, by wyrównać ciśnienie, ale w moim pokoleniu takich metod się nie stosuje – opowiada Ryszard Pawłowski (63 l.), himalaista z 40-letnim doświadczeniem.
Co się wydarzyło podczas zejścia ze szczytu? To pytanie zadają sobie wszyscy. – Mój syn Adam razem z kolegą Arturem zszedł bezpiecznie do obozu. Miałem z nim kontakt. Wiem, że jest fizycznie w dobrym stanie. Ale psychicznie jest załamany tym, że dwaj uczestniczy wyprawy nie wrócili razem z nimi – mówi Romuald Bielecki (57 l.) z Tychów.
Jak to się stało, że choć na szczyt weszło czterech mężczyzn, to dwójka bezpiecznie dotarła do obozu, a oni pozostali sami? – Na tej wysokości powietrze jest rozrzedzone, brakuje tlenu, temperatura jest bardzo niska i wieją silne wiatry. To warunki ekstremalne – dodaje ojciec Adama Bieleckiego. – Szczyt zdobywa się w grupie, ale potem każdy musi sobie radzić samodzielnie. Nie ma tam miejsca na to, żeby na takiej wysokości kogoś ratować. Tam każdy musi myśleć tylko o sobie. Nie ma możliwości, by kogoś sprowadzić na dół... Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Czy zginął na szczycie, bo ratował kolegę?