Brak chętnych do pracy w trudnych ambasadach
Brak dyplomatów chętnych do pracy w trudnych placówkach zagranicznych, w tym w strategicznie ważnych krajach, może osłabić zdolność USA do realizacji celów swojej polityki zagranicznej - stwierdza opublikowany w środę raport Kongresu.
W wielu placówkach uznanych za trudne, nowi bądź niedoświadczeni dyplomaci wykonują pracę, do której nie mają kwalifikacji, lub też nie mają wystarczającej znajomości języka wymaganej na danym stanowisku - stwierdza raport.
Pracownicy służby zagranicznej mają co prawda być gotowi do pełnienia służby w dowolnym punkcie świata, jednak Departament Stanu rzadko wysyła dyplomatów na placówki, którymi nie wyrazili zainteresowania. W dwóch krajach o strategicznym znaczeniu - Rosji i Chinach - jest w tym roku 25 wolnych stanowisk, na które nie ma chętnych - stwierdza się w raporcie.
Departament Stanu poinformował, że przygotowuje pakiet zachęt, które mają skłonić dyplomatów do wyjazdów na trudne placówki. Z ogólnej liczby 5 600 funkcjonariuszy Departamentu Stanu pracujących zagranicą, 2 161 przebywało w marcu tego roku na trudnych placówkach, z czego połowa w Afryce, Europie Wschodniej i w Azji. Do placówek takich zaliczają się na przykład Kalkuta w Indiach, Bejrut w Libanie, Nairobi w Kenii i Freetown w Sierra Leone.
Kryteria decydujące o tym, czy placówka zagraniczna jest trudna, czy nie, to opieka lekarska na niskim poziomie, ostry klimat, niestabilność polityczna i izolacja od otoczenia.(ck)