Bracia okradali śląskie banki - w końcu wpadli
Policjanci zatrzymali dwóch braci z Zawiercia w woj. śląskim, podejrzanych o napady na placówki bankowe. Według wstępnych ustaleń, mężczyźni mają na koncie kilkanaście podobnych przestępstw w województwach śląskim i świętokrzyskim.
08.02.2011 | aktual.: 08.02.2011 13:10
Podejrzanych zatrzymali funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego KWP w Katowicach, wspólnie z policyjnymi antyterrorystami - podał zespół prasowy śląskiej policji.
Na podstawie relacji świadków oraz nagrań kamer monitoringu kryminalni połączyli różne napady, których sprawców wcześniej nie udało się schwytać. Wpadli na trop przestępców w Mierzęcicach, gdzie właśnie planowali kolejny skok na miejscową placówkę banku. Wtedy do akcji wkroczyli antyterroryści.
W samochodzie należącym do jednego z zatrzymanych zabezpieczono broń hukową, atrapę ładunku wybuchowego oraz ubrania, które były wykorzystywane podczas napadów.
Według ustaleń śledztwa, pierwsze napady zaplanował i zrealizował jeden z zatrzymanych - 36-latek. Dopiero później do przestępczej działalności wciągnął 39-letniego brata. Do pierwszego napadu doszło we wrześniu ubiegłego roku w Zawierciu.
W każdym przypadku przestępcy działali podobnie. Po dokładnej obserwacji banku, robili wstępny szkic i plan akcji. Do popełnienia przestępstwa dochodziło najczęściej jeszcze tego samego dnia. Bracia codziennie przemierzali kilkaset kilometrów, aby wytypować odpowiednią dla nich placówkę banku - mówią policjanci.
Podczas napadu jeden z mężczyzn wchodził do środka, groził pracownicy użyciem broni i zabierał pieniądze. W ten sposób napadli na około 15 placówek bankowo-finansowych m.in. w Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej, Myszkowie, Siemianowicach Śląskich, Pyskowicach oraz w odległym Jędrzejowie - ustalili policjanci.
Zatrzymani to dwaj bezrobotni bracia z Zawiercia. Jak ustalili śledczy, motywem ich działania były problemy finansowe. Skradzione pieniądze wydawali na spłatę długów i bieżące potrzeby. Teraz grozi im kara do 12 lat więzienia.
NaSygnale.pl: Zabił ją, bo nie chciał oddać pożyczonych pieniędzy