Bp Pieronek: wielu księży musiało rozmawiać z funkcjonariuszami SB
Biskup Tadeusz Pieronek komentując doniesienia
o domniemanej współpracy księży ze Służbą Bezpieczeństwa ocenił, że w czasach PRL wielu księży, z racji wypełnianych
obowiązków duszpasterskich, musiało rozmawiać z funkcjonariuszami
SB.
Biskup podczas wykładu w "Klubie Pod Jaszczurami" w Krakowie zaznaczył, że do lat 70. w Polsce nie było żadnego ośrodka opozycji w sensie ideologicznym, poza Kościołem katolickim, stąd instytucja ta podlegała wyjątkowo uciążliwej i dokładnej inwigilacji ze strony służb bezpieczeństwa.
Każdy ksiądz miał założoną teczkę, były wtyczki w seminarium, byli ludzie nasłani, którzy śledzili i donosili - mówił biskup. Jeżeli ksiądz chciał coś załatwić, poprawić warunki, zacząć budowę kościoła musiał rozmawiać z różnymi ludźmi, przedstawicielami władzy, urzędnikami. To było normalne życie w państwie zniewolonym, rozmawiało się z różnymi ludźmi, o których nic się nie wiedziało, a czasem wiadomo było, że to służba bezpieczeństwa - dodał.
Według niego, trudno wobec księży stosować też nazewnictwo zawarte w ustawie lustracyjnej. Jest kwestia nazwania tych ludzi. To jest już kwestia do wyboru, bo jeżeli ktoś chce się posługiwać nazewnictwem ustawy lustracyjnej, to musi pamiętać o tym, że została ona zrobiona na polityków. Taka jest ustawa, która nie szuka tych którzy to robili, prześladowali, węszyli, tylko mówi - jeśli ktoś rozmawiał, to jest agentem- ocenił bp Pieronek.