Boski wzór
Nie dopuszczam do siebie, by ksiądz miał uczucia rasistowskie - mówi rzeźbiarz Zbigniew Frączkiewicz, którego siedmiometrowy Chrystus góruje na krzyżu nad Bolesławcem. Jednym z dwóch modeli artysty był znany z telewizyjnego "Baru" czarnoskóry Eric Alira. Czy dlatego artysta jest lekceważony przez zleceniodawców rzeźby?
03.10.2003 09:37
Krzyż milenijny z wielką, siedmiometrową rzeźbą Chrystusa z brązu, powstał na zlecenie parafii p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i Społecznego Komitetu Budowy Krzyża Milenijnego. Praca nad rzeźbą trwała ponad pół roku.
Humor księdza...
- Podczas realizacji rzeźby zleceniodawcy wypełniali swoje zobowiązania - opowiada Zbigniew Frączkiewicz. - Gdy zrobiłem zdjęcia modela - Erica, pokazałem je księdzu Edwardowi Boberowi. Wyobrażałem sobie, że go zainteresują. Jego reakcja była negatywna: "Co? Czarny? Nie ma mowy..." Artysta był jednak pewien, że to tylko swoiste poczucie humoru księdza.
- Nie dopuszczałem myśli, że mówił to serio - wspomina artysta. Drugim modelem był Krzysiek ze Szklarskiej Poręby. Obaj modele służyli artyście do zaprojektowania szczegółów anatomicznych Chrystusa, a nie do wiernego odwzorowania rysów.
Szukanie pieniędzy
Gdy figura była gotowa, przeleżała około dwóch lat pod kościołem w Bolesławcu. Zbierano pieniądze na dokończenie realizacji projektu. Zbigniew Frączkiewicz próbował pomóc nagrywając na płytę pokaz z tworzenia rzeźby. Zleceniodawcy nie byli nią zainteresowani.
Dzieło bez ojca
Bolesławiecki Chrystus na krzyżu, w pobliżu cmentarzy, wygląda imponująco. Ale widzowie nie dowiedzą się na miejscu, kto jest jego autorem. W pobliżu krzyża jest tablica z imionami i nazwiskami osób, które przyczyniły się do jego powstania. Zbigniew Frączkiewicz został pominięty. O pieniądzach rzeźbiarz nie chce rozmawiać. Mówi tylko, że nie został usatysfakcjonowany.
- Papież przecież mówi: "Grzechem jest niezapłacenie robotnikowi za pracę". Czy twórca ma być traktowany gorzej? - pyta rzeźbiarz.
Gdzie tabliczka?
O to, dlaczego przy obelisku nie ma tabliczki informującej, kto jest autorem figury Chrystusa, chcieliśmy zapytać księdza dziekana Edwarda Bobera, który pilotował sprawę powstania monumentu. Niestety, poinformowano nas, że ksiądz dziekan wyjechał i nie wiadomo kiedy wróci. Ale udało nam się porozmawiać z przewodniczącym Społecznego Komitetu Budowy Krzyża Milenijnego Sławomirem Grzesiakiem.
- Nie ma? - spytał pan Sławomir. - To chyba dlatego, że nazwisko pana Frączkiewicza było błędnie napisane. Kilka ceramicznych tabliczek też nam się stłukło. Ale zamontujemy je w ciągu najbliższych trzech tygodni.
- Dlaczego komitet nie zapłacił autorowi rzeźby należnego honorarium? - spytaliśmy. - Co pan mi tu głupoty opowiada - powiedział zbulwersowany przewodniczący społecznego komitetu. - Sprawy finansowe są uregulowane. A w ogóle, czy przy tak nabożnym dziele, wypada mówić o pieniądzach?
Nie pierwszy raz
Zbigniew Frączkiewicz ze Szklarskiej Poręby, autor słynnych "Ludzi z żelaza", których erotyczne elementy wywołały ostre polemiki (szczególnie w Gorzowie, gdzie miasto podzieliło się na ich zwolenników i przeciwników), nie po raz pierwszy został zlekceważony przez zleceniodawców. Na początku lat 90. wykonał pomnik ku czci ofiar komunistycznego reżimu w Lubinie w 1982 roku. Na odsłonięciu pomnika (nazwiska autora nie wymieniono) stawiła się niemal cała ówczesna elita władzy z Marianem Krzaklewskim i Janem Rokitą. Zleceniodawcą pomnika był komitet złożony z lokalnych działaczy "Solidarności". Po odsłonięciu pomnika komitet się rozwiązał. Nie uregulował płatności. Odlewnia zaangażowana w budowę pomnika skierowała sprawę do sądu i nawet wygrała, ale pieniędzy nie dostała, bo nie miała z kogo ściągnąć. W takiej sytuacji Zbigniew Frączkiewicz uznał, że nie ma sensu dopominać się o swoje honorarium za dwa lata pracy.
Leszek Kosiorowski, Leszek Grabowy