PolskaBorysewicz wywołał skandal

Borysewicz wywołał skandal

Podczas unijnej imprezy Jan Borysewicz
wyrzucił z koncertu gości z Niemiec, Holandii i Francji oraz
władze województwa lubuskiego. "Wy tam, w tych garniturach,
wypier...ć z tych ławek! Dla emerytów nie gramy!" - krzyczał ze
sceny lider rockowej kapeli - pisze "Gazeta Lubuska".

04.05.2004 06:59

Występ Lady Pank miał być punktem kulminacyjnym Międzynarodowych Spotkań na Sulęcińskim Rynku. Jeszcze na długo przed rozpoczęciem koncertu w centrum miasta zgromadziło się ok. ośmiu tysięcy fanów zespołu. Przed sceną przygotowano ławki, na których zasiedli przedstawiciele miejscowych i wojewódzkich władz oraz goście z zachodniej Europy. Reszta publiczności pozostała za barierkami - podaje dziennik.

Liderzy Lady Pank przybyli na koncert z ponad godzinnym spóźnieniem. "Borysewicz już jak wysiadał z busa zachowywał się dziwnie" - zauważyła fanka zespołu. Idący przodem menedżer pokazywał mu, gdzie są rozłożone kable, żeby się nie potknął. W końcu lider Lady Pank stanął na scenie i zaczął stroić gitarę. Spojrzał na pierwsze rzędy siedzących w ławkach gości i bez ogródek rzucił do mikrofonu: "Wy tam w tych garniturach, wypier... z tych ławek! Dla emerytów nie gramy" - informuje gazeta.

"Gazecie Lubuskiej" udało się skontaktować z menedżerem Lady Pank Markiem Machem. "Zespół jest przede wszystkim kapelą rockową, która gra koncerty dla żywej publiczności, bawiącej się razem z grupą tuż pod sceną" - mówi Mach. "Stwarzanie sztucznego dystansu dzielącego zespół od publiczności jest lekceważeniem tej publiczności. Nie mamy nic przeciwko gościom, ale nie może być tak, że władza robi imprezę dla samej siebie, a publiczność stanowi tylko tło" - pisze dziennik.

"Zespół istnieje 22 lata i nigdy nie ukrywał się ze swoim rockowym wizerunkiem" - dodał na koniec Mach. "Jestem pewien, że sens wypowiedzi Borysewicza został źle odczytany. Jeżeli ktoś poczuł się urażony, jest mi przykro" - podaje gazeta.

Zupełnie innego zdania jest jednak szef sulęcińskiego ośrodka kultury Bartek Skrzypczak. "Nie dosyć, że liderzy zespołu byli pijani w sztok, to jeszcze grupa grała standardy innych autorów, żeby tylko przedłużyć imprezę do zakontraktowanych 75 minut" - mówi Skrzypczak. "Będziemy domagać się ze strony Lady Pank przeprosin dla mieszkańców Sulęcina" - pisze "Gazeta Lubuska".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)